wtorek, 26 listopada 2013

Od Louisy CD Chrisa

- Nieźle - powtórzyłam. Nie byłam skora prawić komplementów, jeśli nie miałam z tego żadnej korzyści. Tym razem było jednak inaczej, bo widziałam jak w stajni próbował uchlać jakąś dziewczynę. Tymczasem ten sam koń chodzi sobie posłusznie w kółeczko.
- Przeszkodziłaś mi. Tak jakby... - spoko, koleś. Lubię przeszkadzać.
- Louisa.
- Chris - usiadłam na stercie liści, mimo, że była już późna jesień. Były na szczęście suche, bo od jakiegoś czasu nie padało. Tymczasem koń jak stał, tak stał. Z ubawieniem patrzyłam jak chłopak próbuje zmusić go do ruszenia się. Ale skoro już stoi... Wyjęłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć.
- Psujesz mi ujęcie - mruknęłam do Chrisa.
- Masz pozwolenie na robienie zdjęć mojemu koniu? Mogę cię pozwać do sądu! - wyszczerzył zęby.
- Oj, chyba nie pozwiesz - zmieniłam baterię w aparacie. - Mogę mu zrobić sesję?

- Skoro już i stoi... Nie ruszy się stąd przez godzinę - tym razem Chris usiadł. Podeszłam do konia i zrobiłam kilka zdjęć. Był bardzo fotogeniczny. Sama mogłabym na takim jeździć... Jeśli byłby posłuszniejszy. Jak Lucyfer na przykład. 
- Jak ma na imię? - zapytałam. Byłam ciekawa, bo na boksie nie było żadnej tabliczki czy kartki.
- Hammurabi - odpowiedział Chris. Skądś to kojarzę... 
I ostatnie ujęcie. Klęknęłam na jedno kolano, żeby wyszło z innej perspektywy, a wtedy... Hammurabi dostał totalnego świra. Najpierw stanął dęba i bryknął "barankiem". W tej chwili nacisnęłam przycisk robiący zdjęcie. Rzuciłam się na ziemię, modląc się, żeby to jakoś wyglądało. Przez krotką sekundę widziałam nad sobą kopyta, potem wszystko wróciło do normy. Szybko wstałam. Poruszyłam rękami. Nic mi nie jest. 
- Nic ci nie jest? - Chris uśmiechał się głupawo. Nic dziwnego, z takim koniem.
- Złamałam pokrywkę... - mruknęłam mocując się z aparatem.
- Pokrywkę... - pokazałam niedowiarkowi kawałki dekiela. 
- Fotografia sportem ekstremalnym... - mruknął. 
- Żebyś wiedział - walnęłam w aparat, chciałam sprawdzić, czy działa. Włączył się. Przerzuciłam na oglądanie zdjęć. Moim oczom okazał się śliczny widok - szarżujący koń z rozwianą grzywą. 
- Nieźle - powiedział Chris z uznaniem.
- Skąd ja to znam. Jak chcesz, przyniosę ci kopię - należy mu się. Lepszego zdjęcia nie zrobiłam od miesięcy. Uwielbiam ruchome cele...
- Jak chcesz - Chris uniósł ręce. - Ale może później, bo teraz wypadało by gonić konia...
- Przyjdź jutro do stajni, po śniadaniu. Będę ujeżdżać Lucka.

<Chris? Wybaczysz małolacie, że takie krótkie? Lepsze krótkie, niż wcale, co? :D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz