sobota, 30 listopada 2013

Od Louisy CD Chrisa

- On ta-a-k zaa-wsze-e? - krzyczałam podskakując na koniu. Tłukło niemiłosiernie, a ja zupełnie straciłam rytm. Konie goniły się oszalałe. Marzyłam o tym, żeby Lucyfer nie zechciał przypadkiem skakać przez płot. Na bank bym się zabiła.
- Zależy - Chris usiłował zapanować nad koniem, tak samo jak ja.
- Stop! Lucyfer, przestań! Spokój! - szarpałam konia. Nie pomagało. Oszalał! Chwilę się jeszcze z nim szarpałam. Nie zwracałam uwagi na Hammurabiego i Chrisa, dopóki ten szalony ogier nie stanął dęba i zamachnął się przed pyskiem Lucka. Pewnie wcześniej cały czas brykał...
Gdy zauważyłam, że Lucyfer szykuje się do skoku, rzuciłam się na ziemię. Wylądowałam na czymś umiarkowanie miękkim. Gdyby nie to siano, to... w najlepszym wypadku złamałabym sobie kość na tej barierce... Chris dalej usiłował zmusić Hammurabiego do posłuszeństwa. Dziwne, że jeszcze się łudził.
- Skacz kretynie! - krzyknęłam przerażona. W tej chwili Chris walnął z całej siły uderzył konia piętami w brzuch. Hammurabi uniósł się jeszcze i staną spokojnie wykończony. Tymczasem mój Lucyfer pogalopował gdzieś, hen...
- Nie sądzisz, że to dziwne? - zapytałam Chrisa gdy zsiadł z konia.
- Hm?
- Że zawsze ląduję przez twojego konia na ziemi - uśmiechnęłam się krzywo. Chris uniósł brwi.
- Tym razem wyglądało to, jakbyś chciała zanurkować w tej kopce słomy.
- Siana - warknęłam. Ruszyliśmy w stronę stajni. Spodziewałam się tam mojego ogiera. Nie dane nam było jednak w spokoju przejść nawet dziesięciu metrów. 
- Kogo ja widzę! - przed nami wyrosła moja ukochana siostrzyczka. - Już znalazłaś sobie delikwenta, co? - wysyczała mrużąc oczy.
- A co, zazdrosna? - uśmiechnęłam się złośliwie. Ona nie miała takiego szczęścia do chłopaków, jak ja.
- Co? I to o jakiego? - teraz rzuciła się na Chrisa. - Pewnie jej nie mówiłeś, co zrobiłeś Emily! Co za świnia z ciebie... Dopiero co ją przepraszałeś, a teraz już puszczasz się z Louisą, co? Nie mogę na ciebie patrzeć! - krzyknęła na koniec. Gdy zauważyła moje rozśmieszenie dodała: Ciebie też! Mało nie pęknęłam śmiechem, gdy odchodziła.
- Facet po przejściach, co? - roześmiałam się na głos. Ta sytuacja niesamowicie mnie bawiła.
- Chodźmy stąd - mruknął. Widocznie nie było mu do śmiechu. A szkoda.
- Niestety, muszę poszukać konia - dalej chichrałam się niemiłosiernie. Nie mogłam przestać.
- Moja siostra potrafi być przezabawna, jak się postara - uśmiechnęłam się w kierunku chłopaka.
- Siostra? Już widzę po kim masz taki charakterek... - wykrzywił się Chris.
- Też jej nie lubię - nie mogłam pozbyć się uśmiechu z twarzy. Ale przedstawienie...

środa, 27 listopada 2013

Od Chrisa CD Louisy

- Jaasne. Ale bez tego osła o aparycji araba, jeśli pozwolisz.
Louisa kiwnęła głową i wykrzywiła wargi w czymś uśmiechopodobnym. Mocno wymuszonym uśmiechopodobnym czymś. No, dobrze, trzeba złapać konia.
- Hammurabi… - zawołałem półgłosem. - Hammurabi, skarbie… Chodź tutaj, dostaniesz coś dobrego… - Znacząco potrząsnąłem ręką w kieszeni. Zaszeleściło.
- Hammurabi, koniku, dostaniesz marcheweczkę…
Louisa patrzyła na mnie jak na kretyna, a Hammurabi mnie zlewał. Dziad jeden.
- Hammurabi… Marcheweczkę… - Znów zaszeleściło. - Albo marcheweczką - dodałem cicho, aby koń nie usłyszał. Louisa parsknęła śmiechem.
- Hammurabi… - Miałem już dość. - Hammurabi, ty łosiu przebrzydły, rusz ten swój ciężki zad i przyjdźże tu. Albo to będzie twoja ostatnia marchewka ever.
Koń zarżał drwiąco i pognał jak najdalej ode mnie. Dziewczyna zaczęła znowu robić mu zdjęcia.
- Sam chciałeś - oznajmiłem głośno i zwróciłem się do Louisy. - Pora na bardziej drastyczne środki. Nie patrz lepiej.
Podbiegłem ku kątowi padoku i chwyciłem długi bat. Arab się zaniepokoił, a Louisa wydawała zduszony okrzyk.
- Nie będę go bił. Tylko postraszę - odezwałem się uspokajająco, wywijając w powietrzu batem. Koń mnie uważnie obserwował. Nagle walnąłem z całej siły w ziemię, wzbudzając tumany kurzu. Hammurabi kwiknął, spuścił łeb i zaczął powoli skradać się w moją stronę. Odrzuciłem bat.
- Często tak się bawicie? - zapytała tymczasem Louisa.
- Jak tylko zobaczy kogoś obcego - odparłem, zakładając nagle spokorniałemu wałachowi kantar. - Czyli średnio dwa razy dziennie.
Dziewczyna znowu się roześmiała. Krótko, drwiąco, ironicznie.
- Do zobaczenia jutro - powiedziała i zostawiła nas samych.
- Zgrzyta, aż niemiło - wyszeptałem do ucha konia. - Coś w niej siedzi. Muszę, muszę się dowiedzieć, co.

***

- Miałeś go nie brać - zauważyła dziewczyna na powitanie, gdy przyszedłem na padok z Hammurabim. Ona sama siedziała na pięknym, wysokim siwku. Miał długą, błyszczącą grzywę. Mój wałach, którego dotąd uważałem za naprawdę urodziwego, wyglądał przy jej koniu jak myszka. Mała, niepozorna i bura.
- Wiem - odparłem, wsiadając - ale pomyślałem, że może towarzystwo drugiego konia wyjdzie mu na dobre.
Louisa prychnęła i zaczęła stępować.
- Kopie czy nie? - zapytałem, dojeżdżając z tyłu.
- To nie muł. Jest grzeczny i posłuszny. - Ach, ta jej pogardliwa mina!
- Mój kopie - poinformowałem. - A co do charakteru, to ma w sobie bardzo dużo z muła.
Odburknęła coś w stylu “Nie ma się czym chwalić” i popędziła tego swojego Lucka. Jest strasznie zabawna, z tymi swoimi krótkimi odpowiedziami i naburmuszoną miną.
Jechaliśmy dobre dziesięć minut w milczeniu, gdy nagle rzuciła:
- Mam zamiar dzisiaj poćwiczyć figury ujeżdżeniowe. A ty?
- To samo, co ostatnio. Spróbuję go zmusić do kilku skoków.
- Cały czas to samo?
- A jak? Dopóki się nie nauczy. Zresztą, ostatnio mu się podobało skakanie.
Znowu prychnęła. Kotka cholerna.
Zmieniłem kierunek jazdy i ruszyłem kłusem. Zauważyła to i pogoniła własnego konia do wspaniałego, idealnie równego kłusa. Koń zdawał się płynąć.
“A my nie gorsi” - pomyślałem - “Wiem, jaki chód ma Hammurabi. Dobry, płynny krok drogiego araba”.
W narożniku tylko spiąłem wodze. Hammurabi od razu puścił się spokojnym galopem. Kątem oka zanotowałem, że Louisa także przyśpieszyła. Rywalizacja? W porządku.
Zwolniłem do kłusa i wjechałem na drągi. Wałach zahaczył nogą o ostatni drąg. Oczywiście, Louisa powtórzyła ten manewr. Bezbłędnie…
Zacisnąłem zęby i jeszcze raz wjechałem na drągi. Ku mojemu zdumieniu, Hammurabi także zebrał się w sobie i nie zahaczył o nic nogą. Poklepałem go z dumą. Niech baba wie, że my nie wypadliśmy sroce spod ogona!
Znowu zagalopowałem i ruszyłem na wczorajszą przeszkodę. Hammurabi płynnie przesadził poprzeczkę. Miałem właśnie zwolnić i go pochwalić, gdy nagle zapas dobrych chęci mojego wierzchowca się wyczerpał. Zaczął, wbrew mojej woli, gonić Louisę.
Nie wiem, jak to się stało, że konie nagle znalazły się obok siebie. Hammurabi, rozzłoszczony z jakiegoś powodu, stanął dęba. A słodki Lucek bez ostrzeżenia kopnął, prawie trafiając w moją nogę...

<zrobiło się dramatycznie ;D Louisa?>

wtorek, 26 listopada 2013

Od Louisy CD Chrisa

- Nieźle - powtórzyłam. Nie byłam skora prawić komplementów, jeśli nie miałam z tego żadnej korzyści. Tym razem było jednak inaczej, bo widziałam jak w stajni próbował uchlać jakąś dziewczynę. Tymczasem ten sam koń chodzi sobie posłusznie w kółeczko.
- Przeszkodziłaś mi. Tak jakby... - spoko, koleś. Lubię przeszkadzać.
- Louisa.
- Chris - usiadłam na stercie liści, mimo, że była już późna jesień. Były na szczęście suche, bo od jakiegoś czasu nie padało. Tymczasem koń jak stał, tak stał. Z ubawieniem patrzyłam jak chłopak próbuje zmusić go do ruszenia się. Ale skoro już stoi... Wyjęłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć.
- Psujesz mi ujęcie - mruknęłam do Chrisa.
- Masz pozwolenie na robienie zdjęć mojemu koniu? Mogę cię pozwać do sądu! - wyszczerzył zęby.
- Oj, chyba nie pozwiesz - zmieniłam baterię w aparacie. - Mogę mu zrobić sesję?

- Skoro już i stoi... Nie ruszy się stąd przez godzinę - tym razem Chris usiadł. Podeszłam do konia i zrobiłam kilka zdjęć. Był bardzo fotogeniczny. Sama mogłabym na takim jeździć... Jeśli byłby posłuszniejszy. Jak Lucyfer na przykład. 
- Jak ma na imię? - zapytałam. Byłam ciekawa, bo na boksie nie było żadnej tabliczki czy kartki.
- Hammurabi - odpowiedział Chris. Skądś to kojarzę... 
I ostatnie ujęcie. Klęknęłam na jedno kolano, żeby wyszło z innej perspektywy, a wtedy... Hammurabi dostał totalnego świra. Najpierw stanął dęba i bryknął "barankiem". W tej chwili nacisnęłam przycisk robiący zdjęcie. Rzuciłam się na ziemię, modląc się, żeby to jakoś wyglądało. Przez krotką sekundę widziałam nad sobą kopyta, potem wszystko wróciło do normy. Szybko wstałam. Poruszyłam rękami. Nic mi nie jest. 
- Nic ci nie jest? - Chris uśmiechał się głupawo. Nic dziwnego, z takim koniem.
- Złamałam pokrywkę... - mruknęłam mocując się z aparatem.
- Pokrywkę... - pokazałam niedowiarkowi kawałki dekiela. 
- Fotografia sportem ekstremalnym... - mruknął. 
- Żebyś wiedział - walnęłam w aparat, chciałam sprawdzić, czy działa. Włączył się. Przerzuciłam na oglądanie zdjęć. Moim oczom okazał się śliczny widok - szarżujący koń z rozwianą grzywą. 
- Nieźle - powiedział Chris z uznaniem.
- Skąd ja to znam. Jak chcesz, przyniosę ci kopię - należy mu się. Lepszego zdjęcia nie zrobiłam od miesięcy. Uwielbiam ruchome cele...
- Jak chcesz - Chris uniósł ręce. - Ale może później, bo teraz wypadało by gonić konia...
- Przyjdź jutro do stajni, po śniadaniu. Będę ujeżdżać Lucka.

<Chris? Wybaczysz małolacie, że takie krótkie? Lepsze krótkie, niż wcale, co? :D >

środa, 20 listopada 2013

Chris gada z kotem

- Gdzie, gdzie!
Oczywiście, ledwie wstałem od biurka i wyjąłem ołówek z szuflady, mój słodki koteczek bezczelnie rozwalił się na zeszycie od chemii i zaczął myć łapkę.
- Co się gapisz, impertynencie? - zapytałem, ciężko siadając przed biurkiem. Hernán wlepił we mnie swoje ogromne, pomarańczowe oczy. Uosobienie niewinności. Niech go coś.
- Widzisz, koteczku… Muszę odwalić te durne zadania z chemii. A ty mi to wybitnie utrudniasz.
Hernán miał gdzieś chemię i inne tego typu bzdety. Przeciągnął się, przewalił na grzbiet i zaczął donośnie mruczeć. Przygładziłem jego perłowoszare futerko. Jest słodki, trzeba mu to przyznać.
- Wiesz co, kocie? - przyjrzałem mu się krytycznie - Jesteś strasznie gruby.
Kocur prychnął urażony i wstał. Po chwili namysłu jednak z powrotem usiadł na zeszycie, patrząc na mnie wyzywająco.
- Trzeba by cię odchudzić - oznajmiłem mściwie - Pora na… dietę.
Hernán miauknął rozpaczliwie i, chcąc ratować swą sytuację, zaczął się łasić. Przy okazji zlazł z zeszytu. Zsadziłem go na ziemię. Kot, niepewny, czy jego akcja “mruczando” zakończyła się sukcesem, wskoczył mi na kolana. Ostateczne dobicie przeciwnika (w kocim wykonaniu).
- Można by… Można by kupić karmę pobudzającą dla leniwych kotów. To taka, która ma mało kalorii, a daje kopa. - wyjaśniłem kotu. Nie wyglądał na zachwyconego moim planem.
- I musiałbyś zacząć się ruszać. O, wiem! Kupię ci nowe szelki i będziesz chodził na spacery!
Hernán popatrzył na mnie błagalnie. Nie rób mi tego, mówiły jego oczy.
- Jeszcze muszę odwiedzić Hammurabiego - dodałem w zamyśleniu - Nie, on nie jest za gruby. Ale przydałoby się porządnie potrenować.
Kot zrezygnował z dalszych prób przekonania mnie, że ma talię cienką jak osa. Przeszedł do bardziej radykalnych kroków - schował się pod szafą. Nie miałem ochoty go wyciągać.
- Jeszcze porozmawiamy - rzuciłem groźnie i opuściłem pokój. Chemia może poczekać, a Hammurabi nie.
Znalazłem konia na pastwisku. Miał zaskakująco dobry humor. I sierść posklejaną błotem.

*godzinę później, gdy Hammurabiego wreszcie udało się doczyścić*

Wjechaliśmy na padok. Gdy nie ma innych jeźdźców, to bardzo przyjemne miejsce.
- Poćwiczymy giętkość - postanowiłem na głos podczas stępowania - A potem drągi i kilka skoków. Dwa, trzy, może ewentualnie cztery.
Zaczęliśmy od wolt na prawą stronę, z którą Hammurabi sobie lepiej radził. Jakoś lewa strona zawsze była sztywniejsza. Musimy jeszcze nad tym popracować.
Potem wolta na lewą stronę, półwolta, wolta na prawą, półwolta, wolta na lewą… Zmiana kierunku po przekątnej, ósemka. Na środek padoku, slalom między pachołkami. Nie wiem, skąd się tam wzięły, ale przydatne.
Hammurabi się rozochocił. Stęp go wyraźnie nudził. Ruszyliśmy kłusem. Ten popapraniec niecierpliwił się i przyśpieszał. Co ja z nim mam!
W końcu po kilku kółkach zmieniliśmy kierunek, półparada i w narożniku galop. Było wspaniale - po raz pierwszy od długiego czasu Hammurabi nie zgasł przez dwa kółka. W połowie trzeciego już zwolnił i raptownie się zatrzymał. Ponagliłem go do z powrotem do kłusa i ruszyłem na drągi. Wałach ciągle zahaczał nogą o ostatni drąg. Nie mogłem jednak dopuścić, aby się znudził. Więc zatrzymałem się, zsiadłem i ustawiłem naprędce niską przeszkodę.
Hammuarbi już ją zobaczył i uderzał kopytami o ziemię. Chciał skoczyć, każda jego cząstka chciała skoczyć. Nigdy jeszcze nie widziałem go w takim nastroju.
Kontrolne kółko kłusem, półparada, zagalopowanie… Nakierowanie na przeszkodę…
I skok. Najwspanialsza chwila.
Hammurabi odbił się mocno od ziemi, naprężył i przeleciał nad poprzeczką. Miał talent, miał ogromny talent. Tylko dlaczego zawsze był taki leniwy?!
- Nieźle - usłyszałem nagle za plecami. Wałach się zatrzymał i stulił uszy. Obróciłem go i ujrzałem…

<ktosia, który teraz będzie łaskawy skończyć ;p>

piątek, 13 września 2013

Od Cesarii CD Emily

Wyszłam z pokoju z Bradem na ramieniu. Miałam zamiar się gdzieś przejechać. Postanowiłam przejść korytarzem, gdzie na jednej ze ścian wisiała tablica z ogłoszeniami. Jakaś blondyna przypinała do niej kartkę. Podeszłam i zaczęłam czytać.
- Przyjdziesz? - zapytała dziewczyna ze słodziutkim uśmieszkiem na twarzy.
- Ty organizujesz? 
- Tak. Moje urodziny połączone z imprezą Hallowen'ową to będzie coś. - odparła podekscytowana.
- W takim razie nie. - odpowiedziałam obojętnie i zaczęłam powoli iść w stronę drzwi. Na twarzy paniusi pojawiło się zdziwienie. Pobiegła za mną.
- Zaczekaj! Dlaczego nie chcesz przyjść? - zapytała błagalnym tonem.
- Bo nie. - mówiąc to poczułam ruch w mojej kieszeni. Kiedy Brad zdążył się tam dostać?
- Czemu jesteś taka nie miła? - spytała zrezygnowana. - Jestem nowa, chce znaleźć przyjaciół... Jak widać każdy woli trzymać się ode mnie z daleka. - powiedziała cicho i odeszła.
Przyznam, trochę ,,ruszyły" mnie te słowa. 
Udałam się do stajni i po chwili wyruszyłam na przejażdżkę. Dotarłam nad Rzekę Złota. Zeszłam z Devil'a i usiadłam na brzegu. Koń odszeł w stronę lasku w poszukiwaniu trawy. Nie przywiązywałam go, nie trzeba było. 
Wyjęłam szczurka z kieszeni. Pozwoliłam mu napić się wody z rzeki. Zaczęłam bawić się z nim i rozmyślać nad tym co zaszło między mną a Emily. Nagle Brad podniósł gwałtownie łepek i skierował go w prawo. Podążyłam za jego wzrokiem i ujrzałam chłopaka na koniu. Zmierzał w naszą stronę.
- Cześć! - zakrzyknął.

<Remus? Możesz to być ty? :P >

wtorek, 10 września 2013

Jako, że w Akademii nastój, a mi tak potwornie nie chce się myśleć postanowiłam wrzucić coś "prywatnego". O tematyce końskiej naturalnie ;)

Tu filmik z ubiegłego roku z hubertusa w moim mieście nagrany przez kolegę mojego taty. Muzyka super przyznacie? :3


Jak wpiszecie w you tube hubertus tuchów to wyskoczą Wam jeszcze filmiki z innych lat :)
A tu jeszcze kilka zdjęć z moich ferii. wiem, że to było dawno xD 
Zdjęcia pochodzą ze Stajni Iskra. Polecam, naprawdę super konie, instruktorzy i okolica do przejażdżek w teren!



Fakt, to nie zastąpi opowiadania, ale popatrzcie na to z innej strony: w końcu nie musicie tylko czytać, żeby się czegoś dowiedzieć! xD
Za niedługo hmm może coś wymyślę. Coś fajnego xd
Obiecuję ;]

poniedziałek, 9 września 2013

Od Katy CD Rozalii

- Moja siostrzyczka. Ta najukochańsza – warknęła wściekła. 
- Aaa... Rozumiem. - powiedziałam byle co - Ja mam brata, a przynajmniej miałam... - opuściłam głowę
- A co się stało? - zapytała zaciekawiona
- Wyjechał dawno temu, nie widziałam go od kilku lat. Nawet o nim zapomniałam... - z oczy spłynęła mi łza
- Aaa, to przykre... - odpowiedziała mi, a w jej głosie słychać było przyjazne nastawienie
Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Widać było, że jest zwyczajna. Nie wyglądała jak modnisia, ani jak menel (xd). Była zwyczajna. Uśmiechnęłam się, co rzadko robię do kogoś, raczej do mojej kochanej Flicki. Rozalia odpowiedziała tym samym.
- Ym, sorki, że byłam taka.. dziwna. Nie chcę tu być. Chciałam zostać w domu. - powiedziałam ze skruchą
- Wiesz, tu nie jest nawet tak źle. Na pewno dasz sobie radę.
- Hm. Zobaczymy. - powiedziałam, nie za bardzo przekonana - A ty jakiego masz konia?

< Rozalia? :3 >