- On ta-a-k zaa-wsze-e? - krzyczałam podskakując na koniu. Tłukło niemiłosiernie, a ja zupełnie straciłam rytm. Konie goniły się oszalałe. Marzyłam o tym, żeby Lucyfer nie zechciał przypadkiem skakać przez płot. Na bank bym się zabiła.
- Zależy - Chris usiłował zapanować nad koniem, tak samo jak ja.
- Stop! Lucyfer, przestań! Spokój! - szarpałam konia. Nie pomagało. Oszalał! Chwilę się jeszcze z nim szarpałam. Nie zwracałam uwagi na Hammurabiego i Chrisa, dopóki ten szalony ogier nie stanął dęba i zamachnął się przed pyskiem Lucka. Pewnie wcześniej cały czas brykał...
Gdy zauważyłam, że Lucyfer szykuje się do skoku, rzuciłam się na ziemię. Wylądowałam na czymś umiarkowanie miękkim. Gdyby nie to siano, to... w najlepszym wypadku złamałabym sobie kość na tej barierce... Chris dalej usiłował zmusić Hammurabiego do posłuszeństwa. Dziwne, że jeszcze się łudził.
- Skacz kretynie! - krzyknęłam przerażona. W tej chwili Chris walnął z całej siły uderzył konia piętami w brzuch. Hammurabi uniósł się jeszcze i staną spokojnie wykończony. Tymczasem mój Lucyfer pogalopował gdzieś, hen...
- Nie sądzisz, że to dziwne? - zapytałam Chrisa gdy zsiadł z konia.
- Hm?
- Że zawsze ląduję przez twojego konia na ziemi - uśmiechnęłam się krzywo. Chris uniósł brwi.
- Tym razem wyglądało to, jakbyś chciała zanurkować w tej kopce słomy.
- Siana - warknęłam. Ruszyliśmy w stronę stajni. Spodziewałam się tam mojego ogiera. Nie dane nam było jednak w spokoju przejść nawet dziesięciu metrów.
- Kogo ja widzę! - przed nami wyrosła moja ukochana siostrzyczka. - Już znalazłaś sobie delikwenta, co? - wysyczała mrużąc oczy.
- A co, zazdrosna? - uśmiechnęłam się złośliwie. Ona nie miała takiego szczęścia do chłopaków, jak ja.
- Co? I to o jakiego? - teraz rzuciła się na Chrisa. - Pewnie jej nie mówiłeś, co zrobiłeś Emily! Co za świnia z ciebie... Dopiero co ją przepraszałeś, a teraz już puszczasz się z Louisą, co? Nie mogę na ciebie patrzeć! - krzyknęła na koniec. Gdy zauważyła moje rozśmieszenie dodała: Ciebie też! Mało nie pęknęłam śmiechem, gdy odchodziła.
- Facet po przejściach, co? - roześmiałam się na głos. Ta sytuacja niesamowicie mnie bawiła.
- Chodźmy stąd - mruknął. Widocznie nie było mu do śmiechu. A szkoda.
- Niestety, muszę poszukać konia - dalej chichrałam się niemiłosiernie. Nie mogłam przestać.
- Moja siostra potrafi być przezabawna, jak się postara - uśmiechnęłam się w kierunku chłopaka.
- Siostra? Już widzę po kim masz taki charakterek... - wykrzywił się Chris.
- Też jej nie lubię - nie mogłam pozbyć się uśmiechu z twarzy. Ale przedstawienie...
sobota, 30 listopada 2013
środa, 27 listopada 2013
Od Chrisa CD Louisy
- Jaasne. Ale bez tego osła o aparycji araba, jeśli pozwolisz.
Louisa kiwnęła głową i wykrzywiła wargi w czymś uśmiechopodobnym. Mocno wymuszonym uśmiechopodobnym czymś. No, dobrze, trzeba złapać konia.
- Hammurabi… - zawołałem półgłosem. - Hammurabi, skarbie… Chodź tutaj, dostaniesz coś dobrego… - Znacząco potrząsnąłem ręką w kieszeni. Zaszeleściło.
- Hammurabi, koniku, dostaniesz marcheweczkę…
Louisa patrzyła na mnie jak na kretyna, a Hammurabi mnie zlewał. Dziad jeden.
- Hammurabi… Marcheweczkę… - Znów zaszeleściło. - Albo marcheweczką - dodałem cicho, aby koń nie usłyszał. Louisa parsknęła śmiechem.
- Hammurabi… - Miałem już dość. - Hammurabi, ty łosiu przebrzydły, rusz ten swój ciężki zad i przyjdźże tu. Albo to będzie twoja ostatnia marchewka ever.
Koń zarżał drwiąco i pognał jak najdalej ode mnie. Dziewczyna zaczęła znowu robić mu zdjęcia.
- Sam chciałeś - oznajmiłem głośno i zwróciłem się do Louisy. - Pora na bardziej drastyczne środki. Nie patrz lepiej.
Podbiegłem ku kątowi padoku i chwyciłem długi bat. Arab się zaniepokoił, a Louisa wydawała zduszony okrzyk.
- Nie będę go bił. Tylko postraszę - odezwałem się uspokajająco, wywijając w powietrzu batem. Koń mnie uważnie obserwował. Nagle walnąłem z całej siły w ziemię, wzbudzając tumany kurzu. Hammurabi kwiknął, spuścił łeb i zaczął powoli skradać się w moją stronę. Odrzuciłem bat.
- Często tak się bawicie? - zapytała tymczasem Louisa.
- Jak tylko zobaczy kogoś obcego - odparłem, zakładając nagle spokorniałemu wałachowi kantar. - Czyli średnio dwa razy dziennie.
Dziewczyna znowu się roześmiała. Krótko, drwiąco, ironicznie.
- Do zobaczenia jutro - powiedziała i zostawiła nas samych.
- Zgrzyta, aż niemiło - wyszeptałem do ucha konia. - Coś w niej siedzi. Muszę, muszę się dowiedzieć, co.
***
- Miałeś go nie brać - zauważyła dziewczyna na powitanie, gdy przyszedłem na padok z Hammurabim. Ona sama siedziała na pięknym, wysokim siwku. Miał długą, błyszczącą grzywę. Mój wałach, którego dotąd uważałem za naprawdę urodziwego, wyglądał przy jej koniu jak myszka. Mała, niepozorna i bura.
- Wiem - odparłem, wsiadając - ale pomyślałem, że może towarzystwo drugiego konia wyjdzie mu na dobre.
Louisa prychnęła i zaczęła stępować.
- Kopie czy nie? - zapytałem, dojeżdżając z tyłu.
- To nie muł. Jest grzeczny i posłuszny. - Ach, ta jej pogardliwa mina!
- Mój kopie - poinformowałem. - A co do charakteru, to ma w sobie bardzo dużo z muła.
Odburknęła coś w stylu “Nie ma się czym chwalić” i popędziła tego swojego Lucka. Jest strasznie zabawna, z tymi swoimi krótkimi odpowiedziami i naburmuszoną miną.
Jechaliśmy dobre dziesięć minut w milczeniu, gdy nagle rzuciła:
- Mam zamiar dzisiaj poćwiczyć figury ujeżdżeniowe. A ty?
- To samo, co ostatnio. Spróbuję go zmusić do kilku skoków.
- Cały czas to samo?
- A jak? Dopóki się nie nauczy. Zresztą, ostatnio mu się podobało skakanie.
Znowu prychnęła. Kotka cholerna.
Zmieniłem kierunek jazdy i ruszyłem kłusem. Zauważyła to i pogoniła własnego konia do wspaniałego, idealnie równego kłusa. Koń zdawał się płynąć.
“A my nie gorsi” - pomyślałem - “Wiem, jaki chód ma Hammurabi. Dobry, płynny krok drogiego araba”.
W narożniku tylko spiąłem wodze. Hammurabi od razu puścił się spokojnym galopem. Kątem oka zanotowałem, że Louisa także przyśpieszyła. Rywalizacja? W porządku.
Zwolniłem do kłusa i wjechałem na drągi. Wałach zahaczył nogą o ostatni drąg. Oczywiście, Louisa powtórzyła ten manewr. Bezbłędnie…
Zacisnąłem zęby i jeszcze raz wjechałem na drągi. Ku mojemu zdumieniu, Hammurabi także zebrał się w sobie i nie zahaczył o nic nogą. Poklepałem go z dumą. Niech baba wie, że my nie wypadliśmy sroce spod ogona!
Znowu zagalopowałem i ruszyłem na wczorajszą przeszkodę. Hammurabi płynnie przesadził poprzeczkę. Miałem właśnie zwolnić i go pochwalić, gdy nagle zapas dobrych chęci mojego wierzchowca się wyczerpał. Zaczął, wbrew mojej woli, gonić Louisę.
Nie wiem, jak to się stało, że konie nagle znalazły się obok siebie. Hammurabi, rozzłoszczony z jakiegoś powodu, stanął dęba. A słodki Lucek bez ostrzeżenia kopnął, prawie trafiając w moją nogę...
<zrobiło się dramatycznie ;D Louisa?>
Louisa kiwnęła głową i wykrzywiła wargi w czymś uśmiechopodobnym. Mocno wymuszonym uśmiechopodobnym czymś. No, dobrze, trzeba złapać konia.
- Hammurabi… - zawołałem półgłosem. - Hammurabi, skarbie… Chodź tutaj, dostaniesz coś dobrego… - Znacząco potrząsnąłem ręką w kieszeni. Zaszeleściło.
- Hammurabi, koniku, dostaniesz marcheweczkę…
Louisa patrzyła na mnie jak na kretyna, a Hammurabi mnie zlewał. Dziad jeden.
- Hammurabi… Marcheweczkę… - Znów zaszeleściło. - Albo marcheweczką - dodałem cicho, aby koń nie usłyszał. Louisa parsknęła śmiechem.
- Hammurabi… - Miałem już dość. - Hammurabi, ty łosiu przebrzydły, rusz ten swój ciężki zad i przyjdźże tu. Albo to będzie twoja ostatnia marchewka ever.
Koń zarżał drwiąco i pognał jak najdalej ode mnie. Dziewczyna zaczęła znowu robić mu zdjęcia.
- Sam chciałeś - oznajmiłem głośno i zwróciłem się do Louisy. - Pora na bardziej drastyczne środki. Nie patrz lepiej.
Podbiegłem ku kątowi padoku i chwyciłem długi bat. Arab się zaniepokoił, a Louisa wydawała zduszony okrzyk.
- Nie będę go bił. Tylko postraszę - odezwałem się uspokajająco, wywijając w powietrzu batem. Koń mnie uważnie obserwował. Nagle walnąłem z całej siły w ziemię, wzbudzając tumany kurzu. Hammurabi kwiknął, spuścił łeb i zaczął powoli skradać się w moją stronę. Odrzuciłem bat.
- Często tak się bawicie? - zapytała tymczasem Louisa.
- Jak tylko zobaczy kogoś obcego - odparłem, zakładając nagle spokorniałemu wałachowi kantar. - Czyli średnio dwa razy dziennie.
Dziewczyna znowu się roześmiała. Krótko, drwiąco, ironicznie.
- Do zobaczenia jutro - powiedziała i zostawiła nas samych.
- Zgrzyta, aż niemiło - wyszeptałem do ucha konia. - Coś w niej siedzi. Muszę, muszę się dowiedzieć, co.
***
- Miałeś go nie brać - zauważyła dziewczyna na powitanie, gdy przyszedłem na padok z Hammurabim. Ona sama siedziała na pięknym, wysokim siwku. Miał długą, błyszczącą grzywę. Mój wałach, którego dotąd uważałem za naprawdę urodziwego, wyglądał przy jej koniu jak myszka. Mała, niepozorna i bura.
- Wiem - odparłem, wsiadając - ale pomyślałem, że może towarzystwo drugiego konia wyjdzie mu na dobre.
Louisa prychnęła i zaczęła stępować.
- Kopie czy nie? - zapytałem, dojeżdżając z tyłu.
- To nie muł. Jest grzeczny i posłuszny. - Ach, ta jej pogardliwa mina!
- Mój kopie - poinformowałem. - A co do charakteru, to ma w sobie bardzo dużo z muła.
Odburknęła coś w stylu “Nie ma się czym chwalić” i popędziła tego swojego Lucka. Jest strasznie zabawna, z tymi swoimi krótkimi odpowiedziami i naburmuszoną miną.
Jechaliśmy dobre dziesięć minut w milczeniu, gdy nagle rzuciła:
- Mam zamiar dzisiaj poćwiczyć figury ujeżdżeniowe. A ty?
- To samo, co ostatnio. Spróbuję go zmusić do kilku skoków.
- Cały czas to samo?
- A jak? Dopóki się nie nauczy. Zresztą, ostatnio mu się podobało skakanie.
Znowu prychnęła. Kotka cholerna.
Zmieniłem kierunek jazdy i ruszyłem kłusem. Zauważyła to i pogoniła własnego konia do wspaniałego, idealnie równego kłusa. Koń zdawał się płynąć.
“A my nie gorsi” - pomyślałem - “Wiem, jaki chód ma Hammurabi. Dobry, płynny krok drogiego araba”.
W narożniku tylko spiąłem wodze. Hammurabi od razu puścił się spokojnym galopem. Kątem oka zanotowałem, że Louisa także przyśpieszyła. Rywalizacja? W porządku.
Zwolniłem do kłusa i wjechałem na drągi. Wałach zahaczył nogą o ostatni drąg. Oczywiście, Louisa powtórzyła ten manewr. Bezbłędnie…
Zacisnąłem zęby i jeszcze raz wjechałem na drągi. Ku mojemu zdumieniu, Hammurabi także zebrał się w sobie i nie zahaczył o nic nogą. Poklepałem go z dumą. Niech baba wie, że my nie wypadliśmy sroce spod ogona!
Znowu zagalopowałem i ruszyłem na wczorajszą przeszkodę. Hammurabi płynnie przesadził poprzeczkę. Miałem właśnie zwolnić i go pochwalić, gdy nagle zapas dobrych chęci mojego wierzchowca się wyczerpał. Zaczął, wbrew mojej woli, gonić Louisę.
Nie wiem, jak to się stało, że konie nagle znalazły się obok siebie. Hammurabi, rozzłoszczony z jakiegoś powodu, stanął dęba. A słodki Lucek bez ostrzeżenia kopnął, prawie trafiając w moją nogę...
<zrobiło się dramatycznie ;D Louisa?>
wtorek, 26 listopada 2013
Od Louisy CD Chrisa
- Nieźle - powtórzyłam. Nie byłam skora prawić komplementów, jeśli nie miałam z tego żadnej korzyści. Tym razem było jednak inaczej, bo widziałam jak w stajni próbował uchlać jakąś dziewczynę. Tymczasem ten sam koń chodzi sobie posłusznie w kółeczko.
- Przeszkodziłaś mi. Tak jakby... - spoko, koleś. Lubię przeszkadzać.
- Louisa.
- Chris - usiadłam na stercie liści, mimo, że była już późna jesień. Były na szczęście suche, bo od jakiegoś czasu nie padało. Tymczasem koń jak stał, tak stał. Z ubawieniem patrzyłam jak chłopak próbuje zmusić go do ruszenia się. Ale skoro już stoi... Wyjęłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć.
- Psujesz mi ujęcie - mruknęłam do Chrisa.
- Masz pozwolenie na robienie zdjęć mojemu koniu? Mogę cię pozwać do sądu! - wyszczerzył zęby.
- Oj, chyba nie pozwiesz - zmieniłam baterię w aparacie. - Mogę mu zrobić sesję?
- Skoro już i stoi... Nie ruszy się stąd przez godzinę - tym razem Chris usiadł. Podeszłam do konia i zrobiłam kilka zdjęć. Był bardzo fotogeniczny. Sama mogłabym na takim jeździć... Jeśli byłby posłuszniejszy. Jak Lucyfer na przykład.
- Jak ma na imię? - zapytałam. Byłam ciekawa, bo na boksie nie było żadnej tabliczki czy kartki.
- Hammurabi - odpowiedział Chris. Skądś to kojarzę...
I ostatnie ujęcie. Klęknęłam na jedno kolano, żeby wyszło z innej perspektywy, a wtedy... Hammurabi dostał totalnego świra. Najpierw stanął dęba i bryknął "barankiem". W tej chwili nacisnęłam przycisk robiący zdjęcie. Rzuciłam się na ziemię, modląc się, żeby to jakoś wyglądało. Przez krotką sekundę widziałam nad sobą kopyta, potem wszystko wróciło do normy. Szybko wstałam. Poruszyłam rękami. Nic mi nie jest.
- Nic ci nie jest? - Chris uśmiechał się głupawo. Nic dziwnego, z takim koniem.
- Złamałam pokrywkę... - mruknęłam mocując się z aparatem.
- Pokrywkę... - pokazałam niedowiarkowi kawałki dekiela.
- Fotografia sportem ekstremalnym... - mruknął.
- Żebyś wiedział - walnęłam w aparat, chciałam sprawdzić, czy działa. Włączył się. Przerzuciłam na oglądanie zdjęć. Moim oczom okazał się śliczny widok - szarżujący koń z rozwianą grzywą.
- Nieźle - powiedział Chris z uznaniem.
- Skąd ja to znam. Jak chcesz, przyniosę ci kopię - należy mu się. Lepszego zdjęcia nie zrobiłam od miesięcy. Uwielbiam ruchome cele...
- Jak chcesz - Chris uniósł ręce. - Ale może później, bo teraz wypadało by gonić konia...
- Przyjdź jutro do stajni, po śniadaniu. Będę ujeżdżać Lucka.
<Chris? Wybaczysz małolacie, że takie krótkie? Lepsze krótkie, niż wcale, co? :D >
- Przeszkodziłaś mi. Tak jakby... - spoko, koleś. Lubię przeszkadzać.
- Louisa.
- Chris - usiadłam na stercie liści, mimo, że była już późna jesień. Były na szczęście suche, bo od jakiegoś czasu nie padało. Tymczasem koń jak stał, tak stał. Z ubawieniem patrzyłam jak chłopak próbuje zmusić go do ruszenia się. Ale skoro już stoi... Wyjęłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć.
- Psujesz mi ujęcie - mruknęłam do Chrisa.
- Masz pozwolenie na robienie zdjęć mojemu koniu? Mogę cię pozwać do sądu! - wyszczerzył zęby.
- Oj, chyba nie pozwiesz - zmieniłam baterię w aparacie. - Mogę mu zrobić sesję?
- Skoro już i stoi... Nie ruszy się stąd przez godzinę - tym razem Chris usiadł. Podeszłam do konia i zrobiłam kilka zdjęć. Był bardzo fotogeniczny. Sama mogłabym na takim jeździć... Jeśli byłby posłuszniejszy. Jak Lucyfer na przykład.
- Jak ma na imię? - zapytałam. Byłam ciekawa, bo na boksie nie było żadnej tabliczki czy kartki.
- Hammurabi - odpowiedział Chris. Skądś to kojarzę...
I ostatnie ujęcie. Klęknęłam na jedno kolano, żeby wyszło z innej perspektywy, a wtedy... Hammurabi dostał totalnego świra. Najpierw stanął dęba i bryknął "barankiem". W tej chwili nacisnęłam przycisk robiący zdjęcie. Rzuciłam się na ziemię, modląc się, żeby to jakoś wyglądało. Przez krotką sekundę widziałam nad sobą kopyta, potem wszystko wróciło do normy. Szybko wstałam. Poruszyłam rękami. Nic mi nie jest.
- Nic ci nie jest? - Chris uśmiechał się głupawo. Nic dziwnego, z takim koniem.
- Złamałam pokrywkę... - mruknęłam mocując się z aparatem.
- Pokrywkę... - pokazałam niedowiarkowi kawałki dekiela.
- Fotografia sportem ekstremalnym... - mruknął.
- Żebyś wiedział - walnęłam w aparat, chciałam sprawdzić, czy działa. Włączył się. Przerzuciłam na oglądanie zdjęć. Moim oczom okazał się śliczny widok - szarżujący koń z rozwianą grzywą.
- Nieźle - powiedział Chris z uznaniem.
- Skąd ja to znam. Jak chcesz, przyniosę ci kopię - należy mu się. Lepszego zdjęcia nie zrobiłam od miesięcy. Uwielbiam ruchome cele...
- Jak chcesz - Chris uniósł ręce. - Ale może później, bo teraz wypadało by gonić konia...
- Przyjdź jutro do stajni, po śniadaniu. Będę ujeżdżać Lucka.
<Chris? Wybaczysz małolacie, że takie krótkie? Lepsze krótkie, niż wcale, co? :D >
środa, 20 listopada 2013
Chris gada z kotem
- Gdzie, gdzie!
Oczywiście, ledwie wstałem od biurka i wyjąłem ołówek z szuflady, mój słodki koteczek bezczelnie rozwalił się na zeszycie od chemii i zaczął myć łapkę.
- Co się gapisz, impertynencie? - zapytałem, ciężko siadając przed biurkiem. Hernán wlepił we mnie swoje ogromne, pomarańczowe oczy. Uosobienie niewinności. Niech go coś.
- Widzisz, koteczku… Muszę odwalić te durne zadania z chemii. A ty mi to wybitnie utrudniasz.
Hernán miał gdzieś chemię i inne tego typu bzdety. Przeciągnął się, przewalił na grzbiet i zaczął donośnie mruczeć. Przygładziłem jego perłowoszare futerko. Jest słodki, trzeba mu to przyznać.
- Wiesz co, kocie? - przyjrzałem mu się krytycznie - Jesteś strasznie gruby.
Kocur prychnął urażony i wstał. Po chwili namysłu jednak z powrotem usiadł na zeszycie, patrząc na mnie wyzywająco.
- Trzeba by cię odchudzić - oznajmiłem mściwie - Pora na… dietę.
Hernán miauknął rozpaczliwie i, chcąc ratować swą sytuację, zaczął się łasić. Przy okazji zlazł z zeszytu. Zsadziłem go na ziemię. Kot, niepewny, czy jego akcja “mruczando” zakończyła się sukcesem, wskoczył mi na kolana. Ostateczne dobicie przeciwnika (w kocim wykonaniu).
- Można by… Można by kupić karmę pobudzającą dla leniwych kotów. To taka, która ma mało kalorii, a daje kopa. - wyjaśniłem kotu. Nie wyglądał na zachwyconego moim planem.
- I musiałbyś zacząć się ruszać. O, wiem! Kupię ci nowe szelki i będziesz chodził na spacery!
Hernán popatrzył na mnie błagalnie. Nie rób mi tego, mówiły jego oczy.
- Jeszcze muszę odwiedzić Hammurabiego - dodałem w zamyśleniu - Nie, on nie jest za gruby. Ale przydałoby się porządnie potrenować.
Kot zrezygnował z dalszych prób przekonania mnie, że ma talię cienką jak osa. Przeszedł do bardziej radykalnych kroków - schował się pod szafą. Nie miałem ochoty go wyciągać.
- Jeszcze porozmawiamy - rzuciłem groźnie i opuściłem pokój. Chemia może poczekać, a Hammurabi nie.
Znalazłem konia na pastwisku. Miał zaskakująco dobry humor. I sierść posklejaną błotem.
*godzinę później, gdy Hammurabiego wreszcie udało się doczyścić*
Wjechaliśmy na padok. Gdy nie ma innych jeźdźców, to bardzo przyjemne miejsce.
- Poćwiczymy giętkość - postanowiłem na głos podczas stępowania - A potem drągi i kilka skoków. Dwa, trzy, może ewentualnie cztery.
Zaczęliśmy od wolt na prawą stronę, z którą Hammurabi sobie lepiej radził. Jakoś lewa strona zawsze była sztywniejsza. Musimy jeszcze nad tym popracować.
Potem wolta na lewą stronę, półwolta, wolta na prawą, półwolta, wolta na lewą… Zmiana kierunku po przekątnej, ósemka. Na środek padoku, slalom między pachołkami. Nie wiem, skąd się tam wzięły, ale przydatne.
Hammurabi się rozochocił. Stęp go wyraźnie nudził. Ruszyliśmy kłusem. Ten popapraniec niecierpliwił się i przyśpieszał. Co ja z nim mam!
W końcu po kilku kółkach zmieniliśmy kierunek, półparada i w narożniku galop. Było wspaniale - po raz pierwszy od długiego czasu Hammurabi nie zgasł przez dwa kółka. W połowie trzeciego już zwolnił i raptownie się zatrzymał. Ponagliłem go do z powrotem do kłusa i ruszyłem na drągi. Wałach ciągle zahaczał nogą o ostatni drąg. Nie mogłem jednak dopuścić, aby się znudził. Więc zatrzymałem się, zsiadłem i ustawiłem naprędce niską przeszkodę.
Hammuarbi już ją zobaczył i uderzał kopytami o ziemię. Chciał skoczyć, każda jego cząstka chciała skoczyć. Nigdy jeszcze nie widziałem go w takim nastroju.
Kontrolne kółko kłusem, półparada, zagalopowanie… Nakierowanie na przeszkodę…
I skok. Najwspanialsza chwila.
Hammurabi odbił się mocno od ziemi, naprężył i przeleciał nad poprzeczką. Miał talent, miał ogromny talent. Tylko dlaczego zawsze był taki leniwy?!
- Nieźle - usłyszałem nagle za plecami. Wałach się zatrzymał i stulił uszy. Obróciłem go i ujrzałem…
<ktosia, który teraz będzie łaskawy skończyć ;p>
Oczywiście, ledwie wstałem od biurka i wyjąłem ołówek z szuflady, mój słodki koteczek bezczelnie rozwalił się na zeszycie od chemii i zaczął myć łapkę.
- Co się gapisz, impertynencie? - zapytałem, ciężko siadając przed biurkiem. Hernán wlepił we mnie swoje ogromne, pomarańczowe oczy. Uosobienie niewinności. Niech go coś.
- Widzisz, koteczku… Muszę odwalić te durne zadania z chemii. A ty mi to wybitnie utrudniasz.
Hernán miał gdzieś chemię i inne tego typu bzdety. Przeciągnął się, przewalił na grzbiet i zaczął donośnie mruczeć. Przygładziłem jego perłowoszare futerko. Jest słodki, trzeba mu to przyznać.
- Wiesz co, kocie? - przyjrzałem mu się krytycznie - Jesteś strasznie gruby.
Kocur prychnął urażony i wstał. Po chwili namysłu jednak z powrotem usiadł na zeszycie, patrząc na mnie wyzywająco.
- Trzeba by cię odchudzić - oznajmiłem mściwie - Pora na… dietę.
Hernán miauknął rozpaczliwie i, chcąc ratować swą sytuację, zaczął się łasić. Przy okazji zlazł z zeszytu. Zsadziłem go na ziemię. Kot, niepewny, czy jego akcja “mruczando” zakończyła się sukcesem, wskoczył mi na kolana. Ostateczne dobicie przeciwnika (w kocim wykonaniu).
- Można by… Można by kupić karmę pobudzającą dla leniwych kotów. To taka, która ma mało kalorii, a daje kopa. - wyjaśniłem kotu. Nie wyglądał na zachwyconego moim planem.
- I musiałbyś zacząć się ruszać. O, wiem! Kupię ci nowe szelki i będziesz chodził na spacery!
Hernán popatrzył na mnie błagalnie. Nie rób mi tego, mówiły jego oczy.
- Jeszcze muszę odwiedzić Hammurabiego - dodałem w zamyśleniu - Nie, on nie jest za gruby. Ale przydałoby się porządnie potrenować.
Kot zrezygnował z dalszych prób przekonania mnie, że ma talię cienką jak osa. Przeszedł do bardziej radykalnych kroków - schował się pod szafą. Nie miałem ochoty go wyciągać.
- Jeszcze porozmawiamy - rzuciłem groźnie i opuściłem pokój. Chemia może poczekać, a Hammurabi nie.
Znalazłem konia na pastwisku. Miał zaskakująco dobry humor. I sierść posklejaną błotem.
*godzinę później, gdy Hammurabiego wreszcie udało się doczyścić*
Wjechaliśmy na padok. Gdy nie ma innych jeźdźców, to bardzo przyjemne miejsce.
- Poćwiczymy giętkość - postanowiłem na głos podczas stępowania - A potem drągi i kilka skoków. Dwa, trzy, może ewentualnie cztery.
Zaczęliśmy od wolt na prawą stronę, z którą Hammurabi sobie lepiej radził. Jakoś lewa strona zawsze była sztywniejsza. Musimy jeszcze nad tym popracować.
Potem wolta na lewą stronę, półwolta, wolta na prawą, półwolta, wolta na lewą… Zmiana kierunku po przekątnej, ósemka. Na środek padoku, slalom między pachołkami. Nie wiem, skąd się tam wzięły, ale przydatne.
Hammurabi się rozochocił. Stęp go wyraźnie nudził. Ruszyliśmy kłusem. Ten popapraniec niecierpliwił się i przyśpieszał. Co ja z nim mam!
W końcu po kilku kółkach zmieniliśmy kierunek, półparada i w narożniku galop. Było wspaniale - po raz pierwszy od długiego czasu Hammurabi nie zgasł przez dwa kółka. W połowie trzeciego już zwolnił i raptownie się zatrzymał. Ponagliłem go do z powrotem do kłusa i ruszyłem na drągi. Wałach ciągle zahaczał nogą o ostatni drąg. Nie mogłem jednak dopuścić, aby się znudził. Więc zatrzymałem się, zsiadłem i ustawiłem naprędce niską przeszkodę.
Hammuarbi już ją zobaczył i uderzał kopytami o ziemię. Chciał skoczyć, każda jego cząstka chciała skoczyć. Nigdy jeszcze nie widziałem go w takim nastroju.
Kontrolne kółko kłusem, półparada, zagalopowanie… Nakierowanie na przeszkodę…
I skok. Najwspanialsza chwila.
Hammurabi odbił się mocno od ziemi, naprężył i przeleciał nad poprzeczką. Miał talent, miał ogromny talent. Tylko dlaczego zawsze był taki leniwy?!
- Nieźle - usłyszałem nagle za plecami. Wałach się zatrzymał i stulił uszy. Obróciłem go i ujrzałem…
<ktosia, który teraz będzie łaskawy skończyć ;p>
piątek, 13 września 2013
Od Cesarii CD Emily
Wyszłam z pokoju z Bradem na ramieniu. Miałam zamiar się gdzieś przejechać. Postanowiłam przejść korytarzem, gdzie na jednej ze ścian wisiała tablica z ogłoszeniami. Jakaś blondyna przypinała do niej kartkę. Podeszłam i zaczęłam czytać.
- Przyjdziesz? - zapytała dziewczyna ze słodziutkim uśmieszkiem na twarzy.
- Ty organizujesz?
- Tak. Moje urodziny połączone z imprezą Hallowen'ową to będzie coś. - odparła podekscytowana.
- W takim razie nie. - odpowiedziałam obojętnie i zaczęłam powoli iść w stronę drzwi. Na twarzy paniusi pojawiło się zdziwienie. Pobiegła za mną.
- Zaczekaj! Dlaczego nie chcesz przyjść? - zapytała błagalnym tonem.
- Bo nie. - mówiąc to poczułam ruch w mojej kieszeni. Kiedy Brad zdążył się tam dostać?
- Czemu jesteś taka nie miła? - spytała zrezygnowana. - Jestem nowa, chce znaleźć przyjaciół... Jak widać każdy woli trzymać się ode mnie z daleka. - powiedziała cicho i odeszła.
Przyznam, trochę ,,ruszyły" mnie te słowa.
Udałam się do stajni i po chwili wyruszyłam na przejażdżkę. Dotarłam nad Rzekę Złota. Zeszłam z Devil'a i usiadłam na brzegu. Koń odszeł w stronę lasku w poszukiwaniu trawy. Nie przywiązywałam go, nie trzeba było.
Wyjęłam szczurka z kieszeni. Pozwoliłam mu napić się wody z rzeki. Zaczęłam bawić się z nim i rozmyślać nad tym co zaszło między mną a Emily. Nagle Brad podniósł gwałtownie łepek i skierował go w prawo. Podążyłam za jego wzrokiem i ujrzałam chłopaka na koniu. Zmierzał w naszą stronę.
- Cześć! - zakrzyknął.
<Remus? Możesz to być ty? :P >
- Przyjdziesz? - zapytała dziewczyna ze słodziutkim uśmieszkiem na twarzy.
- Ty organizujesz?
- Tak. Moje urodziny połączone z imprezą Hallowen'ową to będzie coś. - odparła podekscytowana.
- W takim razie nie. - odpowiedziałam obojętnie i zaczęłam powoli iść w stronę drzwi. Na twarzy paniusi pojawiło się zdziwienie. Pobiegła za mną.
- Zaczekaj! Dlaczego nie chcesz przyjść? - zapytała błagalnym tonem.
- Bo nie. - mówiąc to poczułam ruch w mojej kieszeni. Kiedy Brad zdążył się tam dostać?
- Czemu jesteś taka nie miła? - spytała zrezygnowana. - Jestem nowa, chce znaleźć przyjaciół... Jak widać każdy woli trzymać się ode mnie z daleka. - powiedziała cicho i odeszła.
Przyznam, trochę ,,ruszyły" mnie te słowa.
Udałam się do stajni i po chwili wyruszyłam na przejażdżkę. Dotarłam nad Rzekę Złota. Zeszłam z Devil'a i usiadłam na brzegu. Koń odszeł w stronę lasku w poszukiwaniu trawy. Nie przywiązywałam go, nie trzeba było.
Wyjęłam szczurka z kieszeni. Pozwoliłam mu napić się wody z rzeki. Zaczęłam bawić się z nim i rozmyślać nad tym co zaszło między mną a Emily. Nagle Brad podniósł gwałtownie łepek i skierował go w prawo. Podążyłam za jego wzrokiem i ujrzałam chłopaka na koniu. Zmierzał w naszą stronę.
- Cześć! - zakrzyknął.
<Remus? Możesz to być ty? :P >
wtorek, 10 września 2013
Jako, że w Akademii nastój, a mi tak potwornie nie chce się myśleć postanowiłam wrzucić coś "prywatnego". O tematyce końskiej naturalnie ;)
Tu filmik z ubiegłego roku z hubertusa w moim mieście nagrany przez kolegę mojego taty. Muzyka super przyznacie? :3
Jak wpiszecie w you tube hubertus tuchów to wyskoczą Wam jeszcze filmiki z innych lat :)
A tu jeszcze kilka zdjęć z moich ferii. wiem, że to było dawno xD
Zdjęcia pochodzą ze Stajni Iskra. Polecam, naprawdę super konie, instruktorzy i okolica do przejażdżek w teren!
Fakt, to nie zastąpi opowiadania, ale popatrzcie na to z innej strony: w końcu nie musicie tylko czytać, żeby się czegoś dowiedzieć! xD
Za niedługo hmm może coś wymyślę. Coś fajnego xd
Obiecuję ;]
poniedziałek, 9 września 2013
Od Katy CD Rozalii
- Moja siostrzyczka. Ta najukochańsza – warknęła wściekła.
- Aaa... Rozumiem. - powiedziałam byle co - Ja mam brata, a przynajmniej miałam... - opuściłam głowę
- A co się stało? - zapytała zaciekawiona
- Wyjechał dawno temu, nie widziałam go od kilku lat. Nawet o nim zapomniałam... - z oczy spłynęła mi łza
- Aaa, to przykre... - odpowiedziała mi, a w jej głosie słychać było przyjazne nastawienie
Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Widać było, że jest zwyczajna. Nie wyglądała jak modnisia, ani jak menel (xd). Była zwyczajna. Uśmiechnęłam się, co rzadko robię do kogoś, raczej do mojej kochanej Flicki. Rozalia odpowiedziała tym samym.
- Ym, sorki, że byłam taka.. dziwna. Nie chcę tu być. Chciałam zostać w domu. - powiedziałam ze skruchą
- Wiesz, tu nie jest nawet tak źle. Na pewno dasz sobie radę.
- Hm. Zobaczymy. - powiedziałam, nie za bardzo przekonana - A ty jakiego masz konia?
< Rozalia? :3 >
- Aaa... Rozumiem. - powiedziałam byle co - Ja mam brata, a przynajmniej miałam... - opuściłam głowę
- A co się stało? - zapytała zaciekawiona
- Wyjechał dawno temu, nie widziałam go od kilku lat. Nawet o nim zapomniałam... - z oczy spłynęła mi łza
- Aaa, to przykre... - odpowiedziała mi, a w jej głosie słychać było przyjazne nastawienie
Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Widać było, że jest zwyczajna. Nie wyglądała jak modnisia, ani jak menel (xd). Była zwyczajna. Uśmiechnęłam się, co rzadko robię do kogoś, raczej do mojej kochanej Flicki. Rozalia odpowiedziała tym samym.
- Ym, sorki, że byłam taka.. dziwna. Nie chcę tu być. Chciałam zostać w domu. - powiedziałam ze skruchą
- Wiesz, tu nie jest nawet tak źle. Na pewno dasz sobie radę.
- Hm. Zobaczymy. - powiedziałam, nie za bardzo przekonana - A ty jakiego masz konia?
< Rozalia? :3 >
piątek, 6 września 2013
Od Emily
Siedzę sobie tak w pokoju bezczynnie. Nudno mi.
Czuję się taka samotna, czyli Forever Alone.
Nawet nie będę słuchać żadnego popu!
Posłucham...
- Nyan nyan nyan nyan
nyan nyyaann nyan nyan
nyan nyan nyan! - rozległo się po całym pokoju moje ,,śpiewanie".
Miałam na sobie wtedy tęczowe skarpetki, czapkę z głową kota, szare legginsy i różową w żółte kropki bluzkę. Wyglądałam jak ludzki nyan cat!
Tylko że mi nie wydobywała się tęcza z.... No.
W akademii prawie się nic nie dzieje. Jednak mam za tydzień urodziny!
Powypisuję zaproszenia! Będzie impra! Pewno nawet taka, że ktoś będzie tańczył z głową wypchanego łosia.
Wypisałam zaproszenia. Moje urodziny wypadają w haloween, więc będzie podwójna impreza! Jednak zamiast ileś tam, wypisałam jedno,
duże zaproszenie dla wszystkich uczniów. W końcu kogoś poznam!
Przypięłam kartkę na korkowej tablicy na korytarzu.
Ciekawe ile osób je zauważy....
(sorki że krótkie :/) (dokończy byle kto?)
Czuję się taka samotna, czyli Forever Alone.
Nawet nie będę słuchać żadnego popu!
Posłucham...
- Nyan nyan nyan nyan
nyan nyyaann nyan nyan
nyan nyan nyan! - rozległo się po całym pokoju moje ,,śpiewanie".
Miałam na sobie wtedy tęczowe skarpetki, czapkę z głową kota, szare legginsy i różową w żółte kropki bluzkę. Wyglądałam jak ludzki nyan cat!
Tylko że mi nie wydobywała się tęcza z.... No.
W akademii prawie się nic nie dzieje. Jednak mam za tydzień urodziny!
Powypisuję zaproszenia! Będzie impra! Pewno nawet taka, że ktoś będzie tańczył z głową wypchanego łosia.
Wypisałam zaproszenia. Moje urodziny wypadają w haloween, więc będzie podwójna impreza! Jednak zamiast ileś tam, wypisałam jedno,
duże zaproszenie dla wszystkich uczniów. W końcu kogoś poznam!
Przypięłam kartkę na korkowej tablicy na korytarzu.
Ciekawe ile osób je zauważy....
(sorki że krótkie :/) (dokończy byle kto?)
wtorek, 3 września 2013
Od Cesarii CD Alex
Rozpakowałam się w pokoju i nakarmiłam szczurka. Wykąpałam się jeszcze i
postanowiłam udać się na przejażdżkę. Włożyłam przedłużaną z tyłu
koszulkę z logiem Metallicy, do tego białe, obcisłe rybaczki i czarne
trampki. Złapałam komórkę i udałam się do stajni. Spotkałam tam jakąś
dziewczynę. Wyglądała jak jakaś lalunia, więc nie przypadła mi do gustu.
- Hej jestem... - zaczęła swoją durną gadkę.
- Nudna... - powiedziałam i poszłam sobie. Piękną miała minę, szczena jej opadła prawie do samej ziemi. Wzięła swojego konia, wyszczotkowała go, osiodłała i gdzieś pojechała. Ja postąpiłam podobnie. Podeszłam do boksu Devil'a. Dopóki mnie nie zauważył, kręcił się nerwowo w boksie i prychał ze zdenerwowania.
- Spokojnie malutki, już jestem - powiedziałam i czule pogłaskałam go po głowie. Później go wyczyściłam, osiodłałam i razem popędziliśmy w stronę lasu. Przy wjeździe do niego ujrzałam tą nudziarę ze stajni. Jeśli znowu będę musiała z nią gadać, to nie ręczę za siebie. Wyprzedziłam ją i popędziłam galopem w głąb lasu. Obejrzałam się do tyłu, aby zobaczyć czy za mną jedzie, gdy nagle coś bardzo mocno uderzyło mnie w głowę. Spadłam z konia i straciłam przytomność.
< Ktoś? Alex? >
- Hej jestem... - zaczęła swoją durną gadkę.
- Nudna... - powiedziałam i poszłam sobie. Piękną miała minę, szczena jej opadła prawie do samej ziemi. Wzięła swojego konia, wyszczotkowała go, osiodłała i gdzieś pojechała. Ja postąpiłam podobnie. Podeszłam do boksu Devil'a. Dopóki mnie nie zauważył, kręcił się nerwowo w boksie i prychał ze zdenerwowania.
- Spokojnie malutki, już jestem - powiedziałam i czule pogłaskałam go po głowie. Później go wyczyściłam, osiodłałam i razem popędziliśmy w stronę lasu. Przy wjeździe do niego ujrzałam tą nudziarę ze stajni. Jeśli znowu będę musiała z nią gadać, to nie ręczę za siebie. Wyprzedziłam ją i popędziłam galopem w głąb lasu. Obejrzałam się do tyłu, aby zobaczyć czy za mną jedzie, gdy nagle coś bardzo mocno uderzyło mnie w głowę. Spadłam z konia i straciłam przytomność.
< Ktoś? Alex? >
poniedziałek, 2 września 2013
Od Rozalii CD Katy
- …Rozalia –
przedstawiłam się i uśmiechnęłam się. Nie widziałam wcześniej tej dziewczyny.
Chociaż teraz coraz więcej nowych uczniów doszło i coraz trudniej było się
połapać kto jest nowy, a kto nie.
- Miło mi –
powiedziała obojętnie.
- A ty?
- Co ja? –
zapytała i zmarszczyła brwi. Nie wie, że przy przedstawianiu się najważniejszym
punktem jest wyjawienie swojego imienia?!
- No, twoje
imię! – roześmiałam się. Nie zwykłam gniewać się na kogoś długo.
- Katy, dla
nieznajomych Catherine – mruknęła
- Jesteś
nowa? – chciałam podtrzymać rozmowę, i tak nie miałam nic ciekawszego do
roboty. Amigo gdzieś uciekł a Valren miał jeden ze swych końskich humorków i
nie można było się nawet do niego zbliżyć…
- Taa –
burknęła. Nie była zbyt rozmowna.
- Od kiedy
tu jesteś? – usiadłam obok niej na trawie. Przypomniałam sobie, że mam tic taki
w kieszeni, więc wyjęłam i chciałam ją poczęstować.
- Dzięki –
wzięła do ust dwa i zaraz je wypluła. – Boże, co to jest?! – popatrzyłam na nią
zdziwiona… Jeszcze wczoraj były dobre. Spróbowałam jednego…
- Aaa! Pfuuu…!
– wywiesiłam język i machałam na niego dłońmi. – Faktycnie jakies ostfe! –
sepleniłam. Błe…
- To po co
sobie takie kupujesz? – zmarszczyła brwi. Nie zdziwiłam się. Przecież na
opakowaniu była pomarańcza! Ten nowy, lepszy smak…
W tej chwili
nadeszła moja ukochana siostrzyczka.
- Jak ci
smakują moje nowe tic taki strong mint extra? – zaczęła się śmiać widząc mnie
wymachującą rękami nad językiem. Ona… nienawidziłam jej!!!
- Lou ja cie
zabije!! – język całkiem mi zdrętwiał! Co ona jadła?! Rzuciłam się za nią, ale
była szybsza. Jeszcze mi Hadra zrobiła zdjęcie! NIE CIERPIĘ JEJ!!!
Za chwilę
dogoniła mnie Katy.
- Kto to
jest? – zapytała zaciekawiona.
- Moja
siostrzyczka. Te najukochańsza – warknęłam wściekła. Bóg wie gdzie się schowała…
<Katy xD
>
Od Katy
- Hej, mała.
Siedziałam sobie na wysokim płocie od pastwiska, kiedy podbiegła do mnie Flicka.
- Nie mam smakołyków! - zaśmiałam się - Ej! Nie wolno! - skarciłam ją
Tak naprawdę miałam kilka smakołyków w kieszeni. Flicka swoim super-mega-wielkim nosem próbowała wywęszyć przysmak, przy tym mnie śliniąc. Wtykała nozdrza wszędzie. Lekko ja odpychając wyjęłam szybko jednego, tak, aby Flicka tego nie zobaczyła, i położyłam go sobie na głowie, co nie było mądrym pomysłem. Od razu go zobaczyła, i próbując go złapać smakołyk zaplątał się w moje włosy. Flicka nie ustępowała - wciąż próbowała go wyjąć.
- Flicka! To łaskocze! - zaśmiałam się, kiedy próbowała go rozplątać wargami.
Nagle straciła cierpliwość, złapała smakołyk razem z moimi włosami i pociągnęła w swoją stronę.
- Ej, Flicka, nie! *próbuję ją 'odgonić'*
Kiedy chciałam, aby cała ta plątanina dobiegła końca, szarpnęłam głową do tyłu tak mocno, że spadłam z ogrodzenia na twardą ziemię. Flicka zaczęła wydawać odgłosy podobne do śmiechu i poruszała głową do góry i na dół.
- Myślisz, że to takie śmieszne? - powiedziałam ostrym, ale śmiejącym się tonem
Ciągle leżąc na ziemi usłyszałam czyjeś koki. Stawiam, że pochodziły od dziewczyny.
- Powinniście występować w kabarecie - powiedziała dziewczyna chichotając
- HaHaHa, bardzo śmieszne ._. - powiedziałam zirytowana i zawstydzona
- Sorki, nie chciałam cię urazić. Jestem...
< dokończy ktoś? c: >
Siedziałam sobie na wysokim płocie od pastwiska, kiedy podbiegła do mnie Flicka.
- Nie mam smakołyków! - zaśmiałam się - Ej! Nie wolno! - skarciłam ją
Tak naprawdę miałam kilka smakołyków w kieszeni. Flicka swoim super-mega-wielkim nosem próbowała wywęszyć przysmak, przy tym mnie śliniąc. Wtykała nozdrza wszędzie. Lekko ja odpychając wyjęłam szybko jednego, tak, aby Flicka tego nie zobaczyła, i położyłam go sobie na głowie, co nie było mądrym pomysłem. Od razu go zobaczyła, i próbując go złapać smakołyk zaplątał się w moje włosy. Flicka nie ustępowała - wciąż próbowała go wyjąć.
- Flicka! To łaskocze! - zaśmiałam się, kiedy próbowała go rozplątać wargami.
Nagle straciła cierpliwość, złapała smakołyk razem z moimi włosami i pociągnęła w swoją stronę.
- Ej, Flicka, nie! *próbuję ją 'odgonić'*
Kiedy chciałam, aby cała ta plątanina dobiegła końca, szarpnęłam głową do tyłu tak mocno, że spadłam z ogrodzenia na twardą ziemię. Flicka zaczęła wydawać odgłosy podobne do śmiechu i poruszała głową do góry i na dół.
- Myślisz, że to takie śmieszne? - powiedziałam ostrym, ale śmiejącym się tonem
Ciągle leżąc na ziemi usłyszałam czyjeś koki. Stawiam, że pochodziły od dziewczyny.
- Powinniście występować w kabarecie - powiedziała dziewczyna chichotając
- HaHaHa, bardzo śmieszne ._. - powiedziałam zirytowana i zawstydzona
- Sorki, nie chciałam cię urazić. Jestem...
< dokończy ktoś? c: >
niedziela, 1 września 2013
Od Alex CD Beck'a, Cesaria?
To było prześmieszne. Papuga kłóci się z właścicielem! Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- A ty co się tak śmiejesz? - zapytał z zdziwioną miną.
- Hahaha! Z ciebie i Proma - powiedziałam
- Okej, zobaczymy się później? - zapytał
- Tak... - i pocałowałam go w policzek.
Wziął walizki i poszedł, za nim frunął Prom. A ja chwilę tak stałam. Poszłam do stajni. Toby jadł owies.
- Tłuścioszku, co tam jesz...? - zapytałam Tobie'go, a on zarżał.
Do stajni weszła jakaś dziewczyna, pewnie nowa.
- Hej jestem... - ale przerwała mi:
- Nudna... - powiedziała i poszła.
- Hę...?
Wyprowadziłam Tobie'go i wyszczotkowałam go. Później osiodłałam i był gotów na przejażdżkę. Wsiadłam i ruszyłam galopem w stronę... ee... chyba do lasu. I znowu napotkała tą dziwaczkę.
<Cesaria?>
- A ty co się tak śmiejesz? - zapytał z zdziwioną miną.
- Hahaha! Z ciebie i Proma - powiedziałam
- Okej, zobaczymy się później? - zapytał
- Tak... - i pocałowałam go w policzek.
Wziął walizki i poszedł, za nim frunął Prom. A ja chwilę tak stałam. Poszłam do stajni. Toby jadł owies.
- Tłuścioszku, co tam jesz...? - zapytałam Tobie'go, a on zarżał.
Do stajni weszła jakaś dziewczyna, pewnie nowa.
- Hej jestem... - ale przerwała mi:
- Nudna... - powiedziała i poszła.
- Hę...?
Wyprowadziłam Tobie'go i wyszczotkowałam go. Później osiodłałam i był gotów na przejażdżkę. Wsiadłam i ruszyłam galopem w stronę... ee... chyba do lasu. I znowu napotkała tą dziwaczkę.
<Cesaria?>
Od Beck'a - pierwsze opowiadanie
Byliśmy już na miejscu. Prom gadał i gadał (to gadająca papuga dla niewiedzących). Otworzyłem drzwi od samochodu. Tata podał mi walizki, a Prom poleciał na dach samochodu. Fokus zjadał swoje ulubione danie. Wyprowadziłem go. Prom usiadł mi na ręce. Pożegnałem się z tatą i pojechał.
Ja zostawiłem na chwilę walizki i poszedłem z Fokusem i Promem do stajni.
- Ok, Fokus to twój boks - powiedziałem i pogłaskałem go po szyi.
- Ra! Ra! Toby! - skrzeczał Prom. Ale miał rację, stał tam Toby.
- Hej staruszku! Alex też tu jest? - zapytałem, kiedy nagle do stajni weszła jakaś dziewczyna.
- Hej... rozmawiasz z Tobym? - zapytała
- Eee...nie... - nie wiedziałem co robić. Nie chciałem by sekret się wydał.
- Jestem Carmen, a ty? - zapytała drugi raz
- Beck... - odpowiedziałem i moja nieznośna papuga dodała:
- Ra! Ra! Carmen!
- Ta papuga gada? - zapytała z dziwną miną.
- Tak...To Prom - powiedziałem.
- Ok, do zobaczenia! - powiedziała i poszła.
- Fiu!.. - westchnąłem i poszedłem do akademii. Nagle przypomniałem sobie, że zostawiłem walizki na zewnątrz. Kurczę! Byle ich nikt nie ruszał! Wybiegłem na zewnątrz. Szybko zabrałem walizki, ale czegoś brakowało... tylko czego?...Aha! Proma! Rozglądałem się za moim papuzim przyjacielem. Zobaczyłem Alex! A na jej ramieniu Proma. Rozglądała się dookoła i gdy mnie zobaczyła powiedziała:
- Beck? Co ty tu robisz?! - zapytała
- To co normalnie robię.. - odparłem, i znowu odezwał się Prom: -Arr! Przyjechał bo cię lubi!- Cicho Prom! - szepnąłem z stanowaczą miną
- Nie! - skrzeczał
- A właśnie, że tak!
- Nie!
Alex zaczęła się śmiać.
<Alex?>
Ja zostawiłem na chwilę walizki i poszedłem z Fokusem i Promem do stajni.
- Ok, Fokus to twój boks - powiedziałem i pogłaskałem go po szyi.
- Ra! Ra! Toby! - skrzeczał Prom. Ale miał rację, stał tam Toby.
- Hej staruszku! Alex też tu jest? - zapytałem, kiedy nagle do stajni weszła jakaś dziewczyna.
- Hej... rozmawiasz z Tobym? - zapytała
- Eee...nie... - nie wiedziałem co robić. Nie chciałem by sekret się wydał.
- Jestem Carmen, a ty? - zapytała drugi raz
- Beck... - odpowiedziałem i moja nieznośna papuga dodała:
- Ra! Ra! Carmen!
- Ta papuga gada? - zapytała z dziwną miną.
- Tak...To Prom - powiedziałem.
- Ok, do zobaczenia! - powiedziała i poszła.
- Fiu!.. - westchnąłem i poszedłem do akademii. Nagle przypomniałem sobie, że zostawiłem walizki na zewnątrz. Kurczę! Byle ich nikt nie ruszał! Wybiegłem na zewnątrz. Szybko zabrałem walizki, ale czegoś brakowało... tylko czego?...Aha! Proma! Rozglądałem się za moim papuzim przyjacielem. Zobaczyłem Alex! A na jej ramieniu Proma. Rozglądała się dookoła i gdy mnie zobaczyła powiedziała:
- Beck? Co ty tu robisz?! - zapytała
- To co normalnie robię.. - odparłem, i znowu odezwał się Prom: -Arr! Przyjechał bo cię lubi!- Cicho Prom! - szepnąłem z stanowaczą miną
- Nie! - skrzeczał
- A właśnie, że tak!
- Nie!
Alex zaczęła się śmiać.
<Alex?>
piątek, 30 sierpnia 2013
Od Cesarii - początek
Jechałam właśnie z moim przyjacielem do Akademii, w której miałam się teraz uczyć. Która to już?... Ach tak piąta. Dlaczego byłam wyrzucana? Zazwyczaj oficjalnym powodem był brak miejsc, a nieoficjalnym po prostu brak akceptacji. Nauczyciele mnie nienawidzili. To przez mój wygląd. Ale mam to gdzieś. Wreszcie będę mogła spędzać najwięcej czasu z Devil'em. On mi wystarczy do szczęścia. No i jest jeszcze Brad, który właśnie siedział mi na kolanach. W połowie drogi zaczął się domagać wyciągnięcia z klatki znajdującej się na tylnym siedzeniu.
- Jesteśmy mała. - powiedział David zatrzymując samochód przed białym budynkiem.
- Nie mów do mnie mała. - burknęłam i wysiadłam z auta. Szczurka posadziłam sobie na ramieniu i skierowałam się do przyczepy. Wyprowadziłam z niej mojego wałacha. Dave zdążył w tym czasie wypakować moje walizki. Właściwie jedną. Reszta to pokrowce z moją gitarą elektryczną, skrzypcami także elektrycznymi i keyboard'em. Nie wiem po co zabrałam to wszystko. Może dlatego, że nie mogę bez tego żyć?...
- To cześć - chłopak przytulił mnie serdecznie. - Kiedy się zobaczymy?
- Pewnie dopiero na święta - odparłam wtulając się w niego mocniej.
- Rany, nie wiem czy wytrzymam tyle - westchnął i uśmiechnął się.
- Poradzisz sobie. Jesteś dużym chłopcem - zaśmiałam się.
- Trzymaj się mała. - Nie daruję mu! Powiedział to specjalnie.
- Zabiję! - rzuciłam w niego małym kamyczkiem śmiejąc się przy tym.
- Dobra, dobra będę grzeczny - uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia! - rzucił na pożegnanie i wsiadł do samochodu. Pomachałam mu jeszcze i odwróciłam się w stronę Devil'a. Cały czas trzymałam go za uprząż. Zostawiłam walizki i poszłam poszukać stajni. Wprowadziłam go do wolnego boksu.
- Bądź grzeczny, niedługo przyjdę - szepnęłam do niego i pocałowałam w chrapy. Pokrowiec z gitarą zarzuciłam na prawe ramię, ten ze skrzypcami na drugie. Keyboard do ręki, i walizka na kółkach. Skierowałam się w stronę akademii. Podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna.
- Hej, nowa jesteś? - zapytała.
- Ta. - odburknęłam.
- Pomogę ci. - chciała chwycić keyboard, ale podstawiłam jej walizkę. Weszłyśmy bez słowa po schodach na pierwsze piętro.
- Wiesz gdzie jest jakiś kierownik, czy ktoś taki?
<Alice?>
- Jesteśmy mała. - powiedział David zatrzymując samochód przed białym budynkiem.
- Nie mów do mnie mała. - burknęłam i wysiadłam z auta. Szczurka posadziłam sobie na ramieniu i skierowałam się do przyczepy. Wyprowadziłam z niej mojego wałacha. Dave zdążył w tym czasie wypakować moje walizki. Właściwie jedną. Reszta to pokrowce z moją gitarą elektryczną, skrzypcami także elektrycznymi i keyboard'em. Nie wiem po co zabrałam to wszystko. Może dlatego, że nie mogę bez tego żyć?...
- To cześć - chłopak przytulił mnie serdecznie. - Kiedy się zobaczymy?
- Pewnie dopiero na święta - odparłam wtulając się w niego mocniej.
- Rany, nie wiem czy wytrzymam tyle - westchnął i uśmiechnął się.
- Poradzisz sobie. Jesteś dużym chłopcem - zaśmiałam się.
- Trzymaj się mała. - Nie daruję mu! Powiedział to specjalnie.
- Zabiję! - rzuciłam w niego małym kamyczkiem śmiejąc się przy tym.
- Dobra, dobra będę grzeczny - uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia! - rzucił na pożegnanie i wsiadł do samochodu. Pomachałam mu jeszcze i odwróciłam się w stronę Devil'a. Cały czas trzymałam go za uprząż. Zostawiłam walizki i poszłam poszukać stajni. Wprowadziłam go do wolnego boksu.
- Bądź grzeczny, niedługo przyjdę - szepnęłam do niego i pocałowałam w chrapy. Pokrowiec z gitarą zarzuciłam na prawe ramię, ten ze skrzypcami na drugie. Keyboard do ręki, i walizka na kółkach. Skierowałam się w stronę akademii. Podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna.
- Hej, nowa jesteś? - zapytała.
- Ta. - odburknęłam.
- Pomogę ci. - chciała chwycić keyboard, ale podstawiłam jej walizkę. Weszłyśmy bez słowa po schodach na pierwsze piętro.
- Wiesz gdzie jest jakiś kierownik, czy ktoś taki?
<Alice?>
czwartek, 29 sierpnia 2013
Od Ell CD Rozalii, Emily
Poszłam do biblioteki. Kocham tam
chodzić. Uwielbiam czytać książki. Usłyszałam glosy. Chyba kolejne
miłośniczki książek. Uśmiechnęłam się na tą myśl.
- Cześć! - powiedziałam na widok Rozalii i Emily.
- Cześć - przytały się ze mną.
- Co tam porabiacie?
- Gadamy o książkach - westchnęła Emily.
- Zgadza się. A ty co lubisz czytać, Ell? -zapytała Rozalia.
- Ja? -zastanowiłam się przez chwilę - głównie fantasy. Ale nie takie Sciencr Fiction jak naprzykład gwiezdne wojny a bardziej o takich istotach niestworzonych jak wampiry, wilkołaki czy wróżki.
- Hm... Interesujące - powiedziała Rozalia
- A wy co czytacie?
- Cześć! - powiedziałam na widok Rozalii i Emily.
- Cześć - przytały się ze mną.
- Co tam porabiacie?
- Gadamy o książkach - westchnęła Emily.
- Zgadza się. A ty co lubisz czytać, Ell? -zapytała Rozalia.
- Ja? -zastanowiłam się przez chwilę - głównie fantasy. Ale nie takie Sciencr Fiction jak naprzykład gwiezdne wojny a bardziej o takich istotach niestworzonych jak wampiry, wilkołaki czy wróżki.
- Hm... Interesujące - powiedziała Rozalia
- A wy co czytacie?
<Emily, Rozalia? Sorki,że tak króciutko ale nie mam weny>
Nowi członkowie!
Powitajmy Becka i Cesarię oraz ich konie: Fokusa i Devil'a :)
Bawcia się dobrze! ;>
Bawcia się dobrze! ;>
Od Megan CD Remus'a
Wrzuciłam buty do szafy i podeszłam do łóżka
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
wtorek, 27 sierpnia 2013
Od Ell CD Remus'a
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałam
- Nie było mnie przez tydzień, a tutaj w akademii akcja tak szybko się toczy, że nie nadążam...
- Ale ta Alice ma coś do mnie? Wiesz... W waszym kobiecym kręgu krążą różne plotki...
- Nie, nie wiem, a może po prostu jest taka jak, ja czyli uważa cię za palanta i idiotę? - wyszczerzyłam zęby w bezczelnym uśmiechu.
- Hm... Czyli już wiem jakie masz o mnie zdanie... - powiedział i strzelił focha.
- Jezu, Rem... - poklepałam go po ramieniu - nie znasz się na żartach.
- Może częściowo masz rację, ale żarty są śmieszne tylko wtedy, gdy śmieją się obie osoby, a nie tylko jedna.
- No właśnie - i posłałam mu wszystko mówiące spojrzenie.
- Okej. Przepraszam poniosło mnie trochę. - wyznał po chwili milczenia.
- Mnie również. Przepraszam - podaliśmy sobie ręce a ja zaprosiłam Remusa do mojego pokoju na herbatę.
Wyszliśmy więc ja po schodach jakoś sobie radziłam dziękując w duchu załozycielom, że pomyśleli o poręczy.
Po chwili znaleźliśmy się przy moim pokoju. Otworzyłam drzwi, wpuściłam do środka Rudolfa.
- Pilnuj swojego szczura. - powiedziałam Remusowi.
- Jasne. - włożył zwierzaka do plecaka (hehe nawet nie czuję kiedy rymuję XD).
- Plecak połóż.. gdziekolwiek - poleciłam koledze, a sama udałam się do czajnika.
- Ładnie tu masz - pochwalił wystrój pokoju po czym niepewnie usiadł na łóżku.
- Wiem - powiedziałam
- Zawsze jesteś taka skromna? - zapytał z ironią w głosie.
- Skromność to moje drugie imię... Wolisz herbatę czy gorącą czekoladę? Może kawę?
- Czekolade.
- Ja też.
PO chwili wyszłam z parującymi napojami na tacy, które przez moją chorą nogę chybotały się niepokojąco.
- Pomogę ci - zaoferował Remus.
Wziął tackę i poszedł do najbliższego stolika.
- Ciastka wolisz czekoladowe czy orzechowe?
- Orzechowe... Boże Ell masz tu same pyszności!
- Wiem - powiedziałam i parsknęłam śmiechem.
Potem rozsiedliśmy w fotelach i zaczęliśmy rozmawiać o...
<Remusie? O czym gadaliśmy? Ja nie mam weny co widać w tym beznadziejnym opowiadaniu.... Pisałam lepcze>
- Nie było mnie przez tydzień, a tutaj w akademii akcja tak szybko się toczy, że nie nadążam...
- Ale ta Alice ma coś do mnie? Wiesz... W waszym kobiecym kręgu krążą różne plotki...
- Nie, nie wiem, a może po prostu jest taka jak, ja czyli uważa cię za palanta i idiotę? - wyszczerzyłam zęby w bezczelnym uśmiechu.
- Hm... Czyli już wiem jakie masz o mnie zdanie... - powiedział i strzelił focha.
- Jezu, Rem... - poklepałam go po ramieniu - nie znasz się na żartach.
- Może częściowo masz rację, ale żarty są śmieszne tylko wtedy, gdy śmieją się obie osoby, a nie tylko jedna.
- No właśnie - i posłałam mu wszystko mówiące spojrzenie.
- Okej. Przepraszam poniosło mnie trochę. - wyznał po chwili milczenia.
- Mnie również. Przepraszam - podaliśmy sobie ręce a ja zaprosiłam Remusa do mojego pokoju na herbatę.
Wyszliśmy więc ja po schodach jakoś sobie radziłam dziękując w duchu załozycielom, że pomyśleli o poręczy.
Po chwili znaleźliśmy się przy moim pokoju. Otworzyłam drzwi, wpuściłam do środka Rudolfa.
- Pilnuj swojego szczura. - powiedziałam Remusowi.
- Jasne. - włożył zwierzaka do plecaka (hehe nawet nie czuję kiedy rymuję XD).
- Plecak połóż.. gdziekolwiek - poleciłam koledze, a sama udałam się do czajnika.
- Ładnie tu masz - pochwalił wystrój pokoju po czym niepewnie usiadł na łóżku.
- Wiem - powiedziałam
- Zawsze jesteś taka skromna? - zapytał z ironią w głosie.
- Skromność to moje drugie imię... Wolisz herbatę czy gorącą czekoladę? Może kawę?
- Czekolade.
- Ja też.
PO chwili wyszłam z parującymi napojami na tacy, które przez moją chorą nogę chybotały się niepokojąco.
- Pomogę ci - zaoferował Remus.
Wziął tackę i poszedł do najbliższego stolika.
- Ciastka wolisz czekoladowe czy orzechowe?
- Orzechowe... Boże Ell masz tu same pyszności!
- Wiem - powiedziałam i parsknęłam śmiechem.
Potem rozsiedliśmy w fotelach i zaczęliśmy rozmawiać o...
<Remusie? O czym gadaliśmy? Ja nie mam weny co widać w tym beznadziejnym opowiadaniu.... Pisałam lepcze>
Wyniki konkursu!
Zdecydowałam, że już czas zakończyć ankietę c;
Konkurs dobiegł wiec końca, a wyniki przedstawiają się następująco:
Drugie miejsce... Teo!
Trzecie... Megan!
Serdecznie gratuluję zwycięzcom!
( i zachęcam do brania udziału w mini konkursie ;) )
Od Rozalii CD Louisy
Louisa?! Boże, co ona tu robi?! W jednej chwili byłam przy niej.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i złapałam ją za ramię.
- Zostaw mnie, akademia nie jest tylko twoja! - jak zwykle, miły dla ucha język.
- Ale ja tu byłam pierwsza, a ty wszystko zepsujesz! - krzyknęłam, a ona mi się wyrwała.
- Odwal się ode mnie!
- Nie! Zepsujesz mi cały pobyt tu!
- Może i tak, ale mogę tu być tak samo jak ty! - wrzasnęła na mnie. Bezczelna!
- Jesteś ode mnie młodsza! I nie mów, że przyprowadziłaś tego swojego konisia!
- Właśnie, że tak! Bo jest o wiele lepszy od tej twojej kobyły!
- Ogarnij się! Też bym mogła jeździć na koniu za dziesięć tysięcy euro!
- Mogłabyś, ale nie jeździsz! I to ty się ogarnij! - poleciała do swojego pokoju wołając jeszcze "idiotka!".
- Jak ja jej nie cierpię! - tupnęłam nogą niczym mała dziewczynka. Nagle podeszła do mnie Emily.
- Kto to? - zapytała marszcząc brwi.
- Moja kochana siostra - było mi trochę głupio, że słyszała całą tą kłótnię.
- Matko, na serio? - zdziwiła się. I wiedziałam, dlaczego. Miałam na serio nadzieję, że nie zepsuje mi wszystkiego. westchnęłam. Musiałam się wyciszyć.
Zapytałam Emily, czy chce iść ze mną do biblioteki. Może poleciłaby mi jakąś dobrą książkę?
- Jasne, chętnie - rzekła i ruszyłyśmy do Akademii. W pewnym sensie cieszyłam się, że jestem tu dłużej od tej kwoki. A tak się cieszyłam, że odpocznę od niej na choćby rok! Malutki rok!
Chociać prędzej czy później wiedziałam, że i tak mnie zmałpuje i przyjedzie do Akademii... Ale tak od razu?! Dosłownie parę tygodni po mnie?! Ona jest nieobliczalna...
*W bibliotece*
- Dawno tu nie byłam - uśmiechnęłam się do Emily. - Lubisz czytać? - zapytałam jej.
- No... Tak średnio. Zależy co - odpowiedziała.
<ktoś...? :) >
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i złapałam ją za ramię.
- Zostaw mnie, akademia nie jest tylko twoja! - jak zwykle, miły dla ucha język.
- Ale ja tu byłam pierwsza, a ty wszystko zepsujesz! - krzyknęłam, a ona mi się wyrwała.
- Odwal się ode mnie!
- Nie! Zepsujesz mi cały pobyt tu!
- Może i tak, ale mogę tu być tak samo jak ty! - wrzasnęła na mnie. Bezczelna!
- Jesteś ode mnie młodsza! I nie mów, że przyprowadziłaś tego swojego konisia!
- Właśnie, że tak! Bo jest o wiele lepszy od tej twojej kobyły!
- Ogarnij się! Też bym mogła jeździć na koniu za dziesięć tysięcy euro!
- Mogłabyś, ale nie jeździsz! I to ty się ogarnij! - poleciała do swojego pokoju wołając jeszcze "idiotka!".
- Jak ja jej nie cierpię! - tupnęłam nogą niczym mała dziewczynka. Nagle podeszła do mnie Emily.
- Kto to? - zapytała marszcząc brwi.
- Moja kochana siostra - było mi trochę głupio, że słyszała całą tą kłótnię.
- Matko, na serio? - zdziwiła się. I wiedziałam, dlaczego. Miałam na serio nadzieję, że nie zepsuje mi wszystkiego. westchnęłam. Musiałam się wyciszyć.
Zapytałam Emily, czy chce iść ze mną do biblioteki. Może poleciłaby mi jakąś dobrą książkę?
- Jasne, chętnie - rzekła i ruszyłyśmy do Akademii. W pewnym sensie cieszyłam się, że jestem tu dłużej od tej kwoki. A tak się cieszyłam, że odpocznę od niej na choćby rok! Malutki rok!
Chociać prędzej czy później wiedziałam, że i tak mnie zmałpuje i przyjedzie do Akademii... Ale tak od razu?! Dosłownie parę tygodni po mnie?! Ona jest nieobliczalna...
*W bibliotece*
- Dawno tu nie byłam - uśmiechnęłam się do Emily. - Lubisz czytać? - zapytałam jej.
- No... Tak średnio. Zależy co - odpowiedziała.
<ktoś...? :) >
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Od Alex CD Mell
- Miło mi, jestem Alex - powiedziałam i skupiłam się na lekcji. Mell wydawała się miła. Pod koniec lekcji dała mi karteczkę. Było na niej było napisanie:
"Hejka^^Wybierzesz się ze mną na przejażdżkę?"
Nie wiedziałam, czy dzisiaj czy jutro... o której godzinie. Sprawdziłam, czy napisała coś z tyłu, ale nic tam nie było. Poszłam do pokoju. Gulek siedział w swojej kuli. Jak słodko turlał się po ziemi. Przebrałam się w mój stary sprzęt (wygrzebałam go z szafy): białe bryczesy, czarne oficerki, toczek (może biały, a może różowy...) i koszulkę. Poszłam do stajni. Toby jadł smaczny kąsek.
- Toby! Chodź na przejażdżkę! - powiedziałam. Toby po tych słowach skończył jeść, podszedł bliżej i mnie obwąchał. Wyprowadziłam go z boksu. Był trochę brudny: "Zapewne od kurzu" - myślałam. Wyszczotkowałam mu sierść z tego "kurzu" i założyłam na niego sprzęcik (nie będę opisywać.) Pędem wyszliśmy na zewnątrz. Wsiadłam na niego (trochę to trudne) i ruszyłam w stronę Kwiecistej Łąki. Nagle zobaczyłam Mell.
- Hej! Jedziesz ze mną na przejażdżkę? - spytała
- ...Ok - odpowiedziałam i kłusowałyśmy w tą i we tę. Gadałyśmy o (takich tam pierdółkach:P) i nie zauważyłam jakiegoś chłopaka. Toby stanął dęba i spadłam z konia. Jednak nie tylko ja. Chłopak się bardzo wystraszył i upadł.
<Niech dokończy jakiś chłopak^^>
"Hejka^^Wybierzesz się ze mną na przejażdżkę?"
Nie wiedziałam, czy dzisiaj czy jutro... o której godzinie. Sprawdziłam, czy napisała coś z tyłu, ale nic tam nie było. Poszłam do pokoju. Gulek siedział w swojej kuli. Jak słodko turlał się po ziemi. Przebrałam się w mój stary sprzęt (wygrzebałam go z szafy): białe bryczesy, czarne oficerki, toczek (może biały, a może różowy...) i koszulkę. Poszłam do stajni. Toby jadł smaczny kąsek.
- Toby! Chodź na przejażdżkę! - powiedziałam. Toby po tych słowach skończył jeść, podszedł bliżej i mnie obwąchał. Wyprowadziłam go z boksu. Był trochę brudny: "Zapewne od kurzu" - myślałam. Wyszczotkowałam mu sierść z tego "kurzu" i założyłam na niego sprzęcik (nie będę opisywać.) Pędem wyszliśmy na zewnątrz. Wsiadłam na niego (trochę to trudne) i ruszyłam w stronę Kwiecistej Łąki. Nagle zobaczyłam Mell.
- Hej! Jedziesz ze mną na przejażdżkę? - spytała
- ...Ok - odpowiedziałam i kłusowałyśmy w tą i we tę. Gadałyśmy o (takich tam pierdółkach:P) i nie zauważyłam jakiegoś chłopaka. Toby stanął dęba i spadłam z konia. Jednak nie tylko ja. Chłopak się bardzo wystraszył i upadł.
<Niech dokończy jakiś chłopak^^>
Od Remus'a CD Ell
- Wesoło ci co nie? - spytałem
- Tak - powiedziała obojętnym tonem
Spojrzałem na psa, pomyślałem, że to całkiem dobrze, że to akurat nie kot, jeden z tych małych, paskudnych zwierzątek.
- Ładny, ale wolę duże psy - powiedziałem
- Ja lubię mojego futrzaczka, ty wolisz małe łyse gryzonie i jest git - powiedziała
Nagle zza korytarze wyszła moja siostra.
- Cześć Alice! - krzyknąłem, ale jedyne co usłyszałem to ''Zamknij się pacanie'' - i to wszytko, Alice weszła do swojego pokoju
- Ciekawe co ją ugryzło - powiedziałem i spojrzałem na Ell
<Ell sorki ze krótkie brak mi weny>
- Tak - powiedziała obojętnym tonem
Spojrzałem na psa, pomyślałem, że to całkiem dobrze, że to akurat nie kot, jeden z tych małych, paskudnych zwierzątek.
- Ładny, ale wolę duże psy - powiedziałem
- Ja lubię mojego futrzaczka, ty wolisz małe łyse gryzonie i jest git - powiedziała
Nagle zza korytarze wyszła moja siostra.
- Cześć Alice! - krzyknąłem, ale jedyne co usłyszałem to ''Zamknij się pacanie'' - i to wszytko, Alice weszła do swojego pokoju
- Ciekawe co ją ugryzło - powiedziałem i spojrzałem na Ell
<Ell sorki ze krótkie brak mi weny>
Od Ell CD Remus'a
Udałam się więc z Remusem Jaspersem do pani higienistki, która niechybnie zdiagnozowała u mnie złamanie palca. Oczywiście nie obyło się również bez dużego białego opatrunku na nos. Jakby dodać to wszystko do siebie to wyszłam z gabinetu medycznego z plastrem na nosie, prawą nogą do łydki w gipsie i kulą do podpierania.
W Remusie najwidoczniej odezwało się malutkie poczucie winy, bo pomagał mi w poruszaniu się. Jednak po chwili zaczął się niepokojąco uśmiechać.
- Z czego masz beke? - warknęłam.
- Nie mogę się tak uśmiechać? - zapytał nieco rozbawiony moją miną.
- Nie.
- Elliezabeth, jeśli mnie pamięć nie myli, to ty byłaś ta zła - zauważył ostrożnie Remus.
- No to jednak pamięć cię myli - prychnęłam. - I... Bierz tą łapę... Potrafię sama chodzić!
- A co gdybym powiedział, że należało ci się?
- Dostałbyś z liścia - powiedziałam z nienaturalnym dla mnie spokojem.
- Jasne...
- No jasne!
- Spoczko, jak chcesz.
- Wiesz... - zmieniłam temat - jestem dla ciebie jakoś bardziej wredna niż dla innych np. Johnny'ego lub Megan i innych no nie wiem.
- Tsaaa, zauważyłem.
Zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęłam. Nie zamierzałam się cały czas na niego fochać.
- Masz zwierzę? - zapytał - mojego szczura już poznałaś - parsknął śmiechem
- Ja mam pieska. Takiego małego, łaciatego. - powiedziałam
- Mogę go poznać?
- Jasne.
Pokuśtykałam więc do swojego pokoju i chwilę później wyszłam z Rufusem na smyczy.
- Po co smycz? - dziwił się Rem
- Rufus nie lubi szczurów myszy i kotów - powiedziałam - mimo, że nie przepadam za twoim osobliwym zwierzęciem, nie chcę narażać na stratę ciebie. No bo np. mi byłoby trudno gdyby z Rufuskiem było coś nie tak.
- Jasne.
<Ym... Remus? Nie pisałam bo byłam na wyjeździe ale zamierzam odrobić zaległości>
W Remusie najwidoczniej odezwało się malutkie poczucie winy, bo pomagał mi w poruszaniu się. Jednak po chwili zaczął się niepokojąco uśmiechać.
- Z czego masz beke? - warknęłam.
- Nie mogę się tak uśmiechać? - zapytał nieco rozbawiony moją miną.
- Nie.
- Elliezabeth, jeśli mnie pamięć nie myli, to ty byłaś ta zła - zauważył ostrożnie Remus.
- No to jednak pamięć cię myli - prychnęłam. - I... Bierz tą łapę... Potrafię sama chodzić!
- A co gdybym powiedział, że należało ci się?
- Dostałbyś z liścia - powiedziałam z nienaturalnym dla mnie spokojem.
- Jasne...
- No jasne!
- Spoczko, jak chcesz.
- Wiesz... - zmieniłam temat - jestem dla ciebie jakoś bardziej wredna niż dla innych np. Johnny'ego lub Megan i innych no nie wiem.
- Tsaaa, zauważyłem.
Zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęłam. Nie zamierzałam się cały czas na niego fochać.
- Masz zwierzę? - zapytał - mojego szczura już poznałaś - parsknął śmiechem
- Ja mam pieska. Takiego małego, łaciatego. - powiedziałam
- Mogę go poznać?
- Jasne.
Pokuśtykałam więc do swojego pokoju i chwilę później wyszłam z Rufusem na smyczy.
- Po co smycz? - dziwił się Rem
- Rufus nie lubi szczurów myszy i kotów - powiedziałam - mimo, że nie przepadam za twoim osobliwym zwierzęciem, nie chcę narażać na stratę ciebie. No bo np. mi byłoby trudno gdyby z Rufuskiem było coś nie tak.
- Jasne.
<Ym... Remus? Nie pisałam bo byłam na wyjeździe ale zamierzam odrobić zaległości>
Stawiam się ponownie na polu bitwy!
Blog wraca do życia, znudziło mi się to nicnierobienie :)
Bez dunaj chyba by mi się się już wcale nie chciało wracać, dzięki ;*
Śmiało możecie już zawalać moją pocztę opowiadaniami i wiadomościami! :D
czwartek, 22 sierpnia 2013
Zawieszenie bloga!
Z przykrością muszę Was poinformować o tym, iż zawieszam bloga na czas nieokreślony. Na pewno na krótko, nie więcej niż tydzień.
Mam problemy w realu i to się odbija na mojej staranności i aktywności na blogu. Zapominam tytułować opo, niekiedy zapomnę ich dodać, męczy mnie poprawiania opowiadań i nie mam ochoty ich pisać ;/
W takim stanie nie jestem w stanie prowadzić bloga.
A wszystko dzięki zbliżającemu się roku szkolnemu. Witaj szkoło! -______-
Bardzo Was przepraszam i proszę, żebyście się wstrzymali z wysyłaniem do mnie opowiadań i wiadomości na howrse. Na razie jestem zbyt skołowana żeby się udzielać na blogu czy howrse.
Poza tym tera często mnie nie będzie, jadę do dziadków, koleżanki, załatwiam różne sprawy i zazwyczaj po prostu mnie nie ma.
I'm so sorry :(
Smutno mi to isać bo wiem, że po odświeżeniu bloga nikt nie będzie już tak aktywny jak teraz, lecz to naprawdę ostateczność. Obiecuję, że gdy wrócę dodam na bloga reklamy i z pieniędzy, które otrzymam ufunduję nagrodę książkową o koniach jako nagrodę w konkursie :)
gen. Cappuccinko ~ po przegranej bitwie
Mam problemy w realu i to się odbija na mojej staranności i aktywności na blogu. Zapominam tytułować opo, niekiedy zapomnę ich dodać, męczy mnie poprawiania opowiadań i nie mam ochoty ich pisać ;/
W takim stanie nie jestem w stanie prowadzić bloga.
A wszystko dzięki zbliżającemu się roku szkolnemu. Witaj szkoło! -______-
Bardzo Was przepraszam i proszę, żebyście się wstrzymali z wysyłaniem do mnie opowiadań i wiadomości na howrse. Na razie jestem zbyt skołowana żeby się udzielać na blogu czy howrse.
Poza tym tera często mnie nie będzie, jadę do dziadków, koleżanki, załatwiam różne sprawy i zazwyczaj po prostu mnie nie ma.
I'm so sorry :(
gen. Cappuccinko ~ po przegranej bitwie
Od Mell CD
Gdy promienie słoneczne wdarły się do mojego pokoju,usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek była 6:05. Zaczęłam błądzić wzrokiem w poszukiwaniu Rico :
- Rico?! Rico gdzie jesteś ??! - zawołałam
Po chwili ujrzałam psa trzymającego w pysku moją skórzaną oficerkę:
- Ricoo ! Oddawaj to ! - Powiedziałam i wyszarpałam psu buta - Coś ty najlepszego narobił ?!
Spojrzałam na oficerkę - była cała obśliniona i poszarpana. No nic... Miałam jeszcze jedną parę,a w następny weekend planowałam jechać do sklepu jeździeckiego po parę rzeczy dla Chery.
- No dobrze nic się nie stało - powiedziałam spokojniej i pogłaskałam psa.
Lekcje zaczynały się dziś o ósmej tak więc miałam jeszcze 2 godziny. Poszłam się przebrać a po chwili stałam na korytarzu w bryczesach,nowych oficerkach,koszulce i przyglądałam się planowi lekcji :
- Hmm pierwszy jest język Polski - powiedziałam sama do siebie
Zeszłam do stajni,nikogo w niej nie było. Usłyszałam ciche rżenie Chery... Podbiegłam do jej boksu i podałam jej kawałek marchewki :
- Hej kochana pojeździmy sobie troszeczkę - powiedziałam i pocałowałam klacz w chrapy.
Poszłam do mojej siodlarni i wzięłam mój sprzęt : Siodło skokowe,ogłowie bez nachrapnika,ochraniacze,popręg,futerko pod siodło i wreście Lawendowy czaprak który dostałam gdy dołączyłam do akademii.Wróciłam do klaczy,wyczesałam jej grzywę i ogon,usunęłam kurz z jej sierści za pomocą szczotki i wyczyściłam jej kopytka.Założyłam cały sprzęt,podciągnęłam popręg i wjechałam na maneż. Rozstępowałam klacz i ruszyłam kłusem w okół parkuru...Zrobiłam woltę i zagalopowałam.Pod koniec treningu przeskoczyłam kilka razy 90 cm oxera i zakończyłam jazdę..Rozsiodłałam klacz i wróciłam do pokoju. Była godzina 7:20 musiałam się pośpieszyć ! Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w normalne ubrania. Wyprostowałam włosy i spakowałam potrzebne książki i zeszyty,po czym wyszłam na korytarz.. Odnalazłam klasę w której odbywała się lekcja polskiego :
- Dzień dobry ! - przywitałam się wchodząc do klasy
- Dzień dobry.. - odezwała się nauczycielka - Siadaj na miejsce !
Usiadłam w ławce obok jakiejś dziewczyny.
- Nowa ? - zapytała dziewczyna z uśmiechem
- Jestem Melissa,ale mów mi Mell - Odwzajemniłam uśmiech
- Miło mi ja jestem [...]
<Dokończy ktoś ?
>
- Rico?! Rico gdzie jesteś ??! - zawołałam
Po chwili ujrzałam psa trzymającego w pysku moją skórzaną oficerkę:
- Ricoo ! Oddawaj to ! - Powiedziałam i wyszarpałam psu buta - Coś ty najlepszego narobił ?!
Spojrzałam na oficerkę - była cała obśliniona i poszarpana. No nic... Miałam jeszcze jedną parę,a w następny weekend planowałam jechać do sklepu jeździeckiego po parę rzeczy dla Chery.
- No dobrze nic się nie stało - powiedziałam spokojniej i pogłaskałam psa.
Lekcje zaczynały się dziś o ósmej tak więc miałam jeszcze 2 godziny. Poszłam się przebrać a po chwili stałam na korytarzu w bryczesach,nowych oficerkach,koszulce i przyglądałam się planowi lekcji :
- Hmm pierwszy jest język Polski - powiedziałam sama do siebie
Zeszłam do stajni,nikogo w niej nie było. Usłyszałam ciche rżenie Chery... Podbiegłam do jej boksu i podałam jej kawałek marchewki :
- Hej kochana pojeździmy sobie troszeczkę - powiedziałam i pocałowałam klacz w chrapy.
Poszłam do mojej siodlarni i wzięłam mój sprzęt : Siodło skokowe,ogłowie bez nachrapnika,ochraniacze,popręg,futerko pod siodło i wreście Lawendowy czaprak który dostałam gdy dołączyłam do akademii.Wróciłam do klaczy,wyczesałam jej grzywę i ogon,usunęłam kurz z jej sierści za pomocą szczotki i wyczyściłam jej kopytka.Założyłam cały sprzęt,podciągnęłam popręg i wjechałam na maneż. Rozstępowałam klacz i ruszyłam kłusem w okół parkuru...Zrobiłam woltę i zagalopowałam.Pod koniec treningu przeskoczyłam kilka razy 90 cm oxera i zakończyłam jazdę..Rozsiodłałam klacz i wróciłam do pokoju. Była godzina 7:20 musiałam się pośpieszyć ! Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w normalne ubrania. Wyprostowałam włosy i spakowałam potrzebne książki i zeszyty,po czym wyszłam na korytarz.. Odnalazłam klasę w której odbywała się lekcja polskiego :
- Dzień dobry ! - przywitałam się wchodząc do klasy
- Dzień dobry.. - odezwała się nauczycielka - Siadaj na miejsce !
Usiadłam w ławce obok jakiejś dziewczyny.
- Nowa ? - zapytała dziewczyna z uśmiechem
- Jestem Melissa,ale mów mi Mell - Odwzajemniłam uśmiech
- Miło mi ja jestem [...]
<Dokończy ktoś ?
Od Megan CD Remusa
Wrzuciłam buty do szafy i podeszłam do łóżka
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
Od Alice CD Oliver'a
Postanowiłam wybrać się na spacer.
Nie zaszła daleko, gdy ktoś na mnie wpadł oboje runęliśmy na ziemię.
Chwila minęła zanim doszłam do siebie kiedy się uniosłam zobaczyłam Oliviera.
- Alice? - spytał Olivier zaskoczony
- Tak idioto, a niby kto? - powiedziałam
Olivier szybko się podniósł i pomógł mi wstać.
- Nie wiedziałem, że przyjechałaś.
- Tak, przyjechałam niedługo po moim bracie - rzekłam i odruchowo pisnęłam na widok znanej mi dobrze jaszczurki.
Olivier ją natychmiast podniósł.
- Nie bój się, to tylko Bloow - powiedział
- Tak wiem, to tylko taki odruch - odpowiedziałam i siadłam na jakiejś ławce
Olivier zawiązał smycz jaszczurce i usiadł obok mnie.
- Fajnie, nie widziałem cię od od kąd wyjechałem tu - powiedział i uśmiechnął się
- Jak się tu dostałeś? - spytałam
<Olivier dokończysz?>
Nie zaszła daleko, gdy ktoś na mnie wpadł oboje runęliśmy na ziemię.
Chwila minęła zanim doszłam do siebie kiedy się uniosłam zobaczyłam Oliviera.
- Alice? - spytał Olivier zaskoczony
- Tak idioto, a niby kto? - powiedziałam
Olivier szybko się podniósł i pomógł mi wstać.
- Nie wiedziałem, że przyjechałaś.
- Tak, przyjechałam niedługo po moim bracie - rzekłam i odruchowo pisnęłam na widok znanej mi dobrze jaszczurki.
Olivier ją natychmiast podniósł.
- Nie bój się, to tylko Bloow - powiedział
- Tak wiem, to tylko taki odruch - odpowiedziałam i siadłam na jakiejś ławce
Olivier zawiązał smycz jaszczurce i usiadł obok mnie.
- Fajnie, nie widziałem cię od od kąd wyjechałem tu - powiedział i uśmiechnął się
- Jak się tu dostałeś? - spytałam
<Olivier dokończysz?>
środa, 21 sierpnia 2013
Od Remus'a CD Megan
Dogoniłem ją kiedy była w połowie drogi do pokoju.
- No nie fochaj się - powiedziałem i się zaśmiałem
- Phhhh, to przez tego głupiego psa - powiedziała i nawet się nie zatrzymała
- No czekaj - powiedziałem i staliśmy już w drzwiach jej pokoju. - Na co się wkurzasz? - spytałem - Mam na dzieje że nie zaczniesz planować zemsty na tym psie - dodałem szybo i się zaśmiałem
- No już dobra - powiedziała i weszliśmy do pokoju
Już na samym progu powitała nas Mika
- Cześć sierściuchu - powiedziałem głaszcząc psa po łepku
Megan również pogłaskała psa...
<Megan, dokończysz?>
- No nie fochaj się - powiedziałem i się zaśmiałem
- Phhhh, to przez tego głupiego psa - powiedziała i nawet się nie zatrzymała
- No czekaj - powiedziałem i staliśmy już w drzwiach jej pokoju. - Na co się wkurzasz? - spytałem - Mam na dzieje że nie zaczniesz planować zemsty na tym psie - dodałem szybo i się zaśmiałem
- No już dobra - powiedziała i weszliśmy do pokoju
Już na samym progu powitała nas Mika
- Cześć sierściuchu - powiedziałem głaszcząc psa po łepku
Megan również pogłaskała psa...
<Megan, dokończysz?>
Od Megan CD Remus'a
- No... - zaczęłam - Możemy
Poszliśmy do parku. Wyciągnęłam z kieszeni jakieś koraliki, które dziwnym sposobem się tu znalazły.
- Co to? - zapytał Remus
- Jakieś koraliki - odpowiedziałam - Całkiem ładne
Nagle zadzwonił mój telefon. Rodzice.
- Tak, tak pamiętam... - mówiłam do telefonu
Gdy skończyłam rozmowę wróciłam do Remusa
- Kto? - zapytał
- Nadopiekuńczy rodzice - powiedziałam
- Skąd ja to znam... - popatrzył w górę
- Matka zabrania mi chodzić na szpilkach "bo sobie nóżki połamię" - naśladowałam głos mamy - A mi jeszcze nigdy się nic nie stało
- Ale coś się może wkrótce stać - powiedział
- Ojeju - zrobiłam minę smutnego szczeniaka
Zaczęliśmy się śmiać. Nagle wiatr zawiał bardzo mocno.
- Chodźmy do akademii bo robi się zimno - powiedziałam
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy psiaka siedzącego obok schodów. Jeszcze nigdy go tu nie widziałam.
- Piesku - zawołałam - Chodź do mnie
Pies podszedł i powąchał moją dłoń ale po chwili skierował się ku schodom i wszedł na górę. My również poszliśmy w tamtą stronę.
- Ciekawe gdzie poszedł - powiedziałam i jak na komendę pod moimi nogami pojawił się pies. Runęłam na ziemię.
- Aaa! - pisnęłam
- A mówiłem, że w końcu coś się stanie - zaśmiał się Remus
Zdjęłam buty i zaczęłam iść w stronę pokoju.
- Megan zaczekaj! - krzyknął chłopak
<Remus, co dalej?>
Poszliśmy do parku. Wyciągnęłam z kieszeni jakieś koraliki, które dziwnym sposobem się tu znalazły.
- Co to? - zapytał Remus
- Jakieś koraliki - odpowiedziałam - Całkiem ładne
Nagle zadzwonił mój telefon. Rodzice.
- Tak, tak pamiętam... - mówiłam do telefonu
Gdy skończyłam rozmowę wróciłam do Remusa
- Kto? - zapytał
- Nadopiekuńczy rodzice - powiedziałam
- Skąd ja to znam... - popatrzył w górę
- Matka zabrania mi chodzić na szpilkach "bo sobie nóżki połamię" - naśladowałam głos mamy - A mi jeszcze nigdy się nic nie stało
- Ale coś się może wkrótce stać - powiedział
- Ojeju - zrobiłam minę smutnego szczeniaka
Zaczęliśmy się śmiać. Nagle wiatr zawiał bardzo mocno.
- Chodźmy do akademii bo robi się zimno - powiedziałam
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy psiaka siedzącego obok schodów. Jeszcze nigdy go tu nie widziałam.
- Piesku - zawołałam - Chodź do mnie
Pies podszedł i powąchał moją dłoń ale po chwili skierował się ku schodom i wszedł na górę. My również poszliśmy w tamtą stronę.
- Ciekawe gdzie poszedł - powiedziałam i jak na komendę pod moimi nogami pojawił się pies. Runęłam na ziemię.
- Aaa! - pisnęłam
- A mówiłem, że w końcu coś się stanie - zaśmiał się Remus
Zdjęłam buty i zaczęłam iść w stronę pokoju.
- Megan zaczekaj! - krzyknął chłopak
<Remus, co dalej?>
Uwaga uwaga! Mini konkurs!
MINI KoNKURS!
Wiem, że jeszcze nie został rozstrzygnięty poprzedni konkurs, ale teraz mam dla Was drugi, ale polegający na zupełnie czymś innym. Wobec tego, pasowałoby wyjaśnić, na czym miałby polegać.
Zasady są bardzo proste.
Chodzi o to, żebyście w komentarzu napisali, co chcielibyście dodatkowego w formularzu Waszego ucznia czy konia. No nie wiem, przy postaci "dodatkowe zdjęcia" czy "przezwiska"? Użyjcie wyobraźni (albo posłużcie się innymi blogami xD...)
Proste, prawda? :)
Oprócz tego, możecie mi śmiało pisać propozycje co do czegoś nowego na blogu, wasze pomysły, wizje na lepszą Akademię... Wszystkie propozycje mile widziane! ;)
Dodatkowo, chcę przypomnieć, żebyście się nie bali zgłaszać do mnie błędów, które zauważyliście na stronie. Zdarza mi się je popełniać - też jestem w końcu człowiekiem. Was również prosiłabym, żebyście się chodź trochę używali przecinków, kropek i dużych liter. To nie takie trudne? ;>
Zależy mi, żeby blog był zadbany i estetyczny - bez Was mi się to nie uda ;D
A - nadmieniem jeszcze, że konkurs ma nieokreśloną liczbę zgłoszeń i nieokreślony termin zakończenia. Nagrody?
Każdy kto nadeśle fajną propozycję, która zostanie zrealizowana dostanie 20 zł i owijki w wybranym kolorze xD
No i gratki na how^^
Pozdrawiam!
Założycielka ;3
Wiem, że jeszcze nie został rozstrzygnięty poprzedni konkurs, ale teraz mam dla Was drugi, ale polegający na zupełnie czymś innym. Wobec tego, pasowałoby wyjaśnić, na czym miałby polegać.
Zasady są bardzo proste.
Chodzi o to, żebyście w komentarzu napisali, co chcielibyście dodatkowego w formularzu Waszego ucznia czy konia. No nie wiem, przy postaci "dodatkowe zdjęcia" czy "przezwiska"? Użyjcie wyobraźni (albo posłużcie się innymi blogami xD...)
Proste, prawda? :)
Oprócz tego, możecie mi śmiało pisać propozycje co do czegoś nowego na blogu, wasze pomysły, wizje na lepszą Akademię... Wszystkie propozycje mile widziane! ;)
Dodatkowo, chcę przypomnieć, żebyście się nie bali zgłaszać do mnie błędów, które zauważyliście na stronie. Zdarza mi się je popełniać - też jestem w końcu człowiekiem. Was również prosiłabym, żebyście się chodź trochę używali przecinków, kropek i dużych liter. To nie takie trudne? ;>
Zależy mi, żeby blog był zadbany i estetyczny - bez Was mi się to nie uda ;D
A - nadmieniem jeszcze, że konkurs ma nieokreśloną liczbę zgłoszeń i nieokreślony termin zakończenia. Nagrody?
Każdy kto nadeśle fajną propozycję, która zostanie zrealizowana dostanie 20 zł i owijki w wybranym kolorze xD
No i gratki na how^^
Pozdrawiam!
Założycielka ;3
Od Andrew'a CD Emily
Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy.
Podczas jazdy rozmawialiśmy o naszych pupilach, które niestety musiały zostać w Akademii. Jechaliśmy jakieś 20 minut i już mogliśmy zobaczyć rzekę.
Zostawiliśmy rowery i zaczęliśmy iść.
- Nie cierpię chemii - powiedziałem po chwili
- Ja też niezbyt ją lubię - odpowiedziała
- Przynudzają - rzekłem obojętnym tonem
- No - mruknęła Emily takim samym tonem jak ja
Usiedliśmy pod jakimś drzewem.
Zapadła chwila ciszy.
Po chwili spojrzałem na rzekę.
- Zastanawiam się - powiedziałem
- Nad czym? - spytała
- Nad tym wszystkim - powiedziałem i nadal gapiłem się na rzekę
- Czyli? - spytała lekko poirytowana
- Echhh, po prostu nad wszystkim, chciałbym się zwyczajne stąd wyrwać,
wyjechać, przeżyć jakąś przygodę... - powiedziałem i przeniosłem wzrok na nią...
<Emily?>
Podczas jazdy rozmawialiśmy o naszych pupilach, które niestety musiały zostać w Akademii. Jechaliśmy jakieś 20 minut i już mogliśmy zobaczyć rzekę.
Zostawiliśmy rowery i zaczęliśmy iść.
- Nie cierpię chemii - powiedziałem po chwili
- Ja też niezbyt ją lubię - odpowiedziała
- Przynudzają - rzekłem obojętnym tonem
- No - mruknęła Emily takim samym tonem jak ja
Usiedliśmy pod jakimś drzewem.
Zapadła chwila ciszy.
Po chwili spojrzałem na rzekę.
- Zastanawiam się - powiedziałem
- Nad czym? - spytała
- Nad tym wszystkim - powiedziałem i nadal gapiłem się na rzekę
- Czyli? - spytała lekko poirytowana
- Echhh, po prostu nad wszystkim, chciałbym się zwyczajne stąd wyrwać,
wyjechać, przeżyć jakąś przygodę... - powiedziałem i przeniosłem wzrok na nią...
<Emily?>
Od Mell - pierwsze opo
Siedziałam w fotelu i popijając gorące cappucino, wpatrywałam się w krople deszczu spływające po szybie. A więc to dziś... To dziś wyjeżdżam do akademii...
Usłyszałam kroki, a po chwili zobaczyłam mojego psa Rico... Właśnie! Zapomniałam powiedzieć mamie, że zabieram go razem ze mną. Rico i moja klacz Moncherii byli dla mnie wszystkim co mam... Przytuliłam psa, który usadowił się obok fotela. Dopiłam moje cappucino i zeszłam na dół:
- Mamo idę przygotować Moncherii - powiedziałam suchym głosem.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę stajni. Usłyszałam rżenie... Ale nie Cherry, tylko do małego kucyka szetlandzkiego Snikersa - uratowanego przeze mnie i moją mamę z końskich targów... Wsunęłam się do boksu i zaczęłam gładzić kuca po łbie i szyi...
- Oh, Snikers! - szepnęłam. - Będę za tobą tęsknić!
Wyszłam z boksu i skierowałam się w stronę Cherry..
- Niedługo czeka nas wielka przeprowadzka, co mała?? - wyszeptałam. - Ale będziemy tu przyjeżdżać na święta...
Wyprowadziłam klacz z boksu i przywiązałam ją na stanowisku. Przyniosłam owijki i derkę, po czym zaczęłam przygotowywać klacz do transportu. Gdy Cherry była gotowa zaprowadziłam ją do przyczepy. Spakowałam tam też jej rzeczy, po czym wróciłam do domu:
- Mamo, Cherry jest już spakowana, pójdę się przebrać i możemy jechać... - Już chciałam odejść gdy przypomniałam sobie o Rico - Acha i zabieram Rico ze sobą.
- Rozumiem - odpowiedziała mama - Będę czekać w samochodzie...
Przebrałam się w Jeansy, beżowy sweterek i zeszłam na dół. Rico wraz z moją walizką wylądowali na tylnim siedzeniu, a ja wskoczyłam do przodu.
- Ruszamy!! - odezwała się mama
- Już mała, wychodzimy - powiedziałam spokojnie i wyprowadziłam klacz. - Idziemy szukać stajni!
Gdy umieszczałam klacz w dużym, drewnianym boksie zjawiła się dyrektorka akademii by wręczyć mi wszystkie formularze i kluczyki do mojego pokoju.
Gdy skończyłam podałam klaczy miętowego cukierka i odeszłam w stronę auta... Chwyciłam bagaże, wypuściłam psa z auta i pożegnałam się z mamą:
- Baw się dobrze i pisz do mnie czasami! - rzuciła mama odjeżdżając.
Wtaszczyłam się na trzecie piętro gdzie znajdował się mój pokój. Zaczęłam błądzić wzrokiem po numerach mieszkań 24,25,26 Jest! Pokój numer dwadzieścia siedem... Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi... Weszłam do pokoju i postawiłam walizkę przy drzwiach. Dwadzieścia minut później siedziałam na podłodze, razem z Rico i rozpakowywałam moje rzeczy.
CDN :3
Usłyszałam kroki, a po chwili zobaczyłam mojego psa Rico... Właśnie! Zapomniałam powiedzieć mamie, że zabieram go razem ze mną. Rico i moja klacz Moncherii byli dla mnie wszystkim co mam... Przytuliłam psa, który usadowił się obok fotela. Dopiłam moje cappucino i zeszłam na dół:
- Mamo idę przygotować Moncherii - powiedziałam suchym głosem.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę stajni. Usłyszałam rżenie... Ale nie Cherry, tylko do małego kucyka szetlandzkiego Snikersa - uratowanego przeze mnie i moją mamę z końskich targów... Wsunęłam się do boksu i zaczęłam gładzić kuca po łbie i szyi...
- Oh, Snikers! - szepnęłam. - Będę za tobą tęsknić!
Wyszłam z boksu i skierowałam się w stronę Cherry..
- Niedługo czeka nas wielka przeprowadzka, co mała?? - wyszeptałam. - Ale będziemy tu przyjeżdżać na święta...
Wyprowadziłam klacz z boksu i przywiązałam ją na stanowisku. Przyniosłam owijki i derkę, po czym zaczęłam przygotowywać klacz do transportu. Gdy Cherry była gotowa zaprowadziłam ją do przyczepy. Spakowałam tam też jej rzeczy, po czym wróciłam do domu:
- Mamo, Cherry jest już spakowana, pójdę się przebrać i możemy jechać... - Już chciałam odejść gdy przypomniałam sobie o Rico - Acha i zabieram Rico ze sobą.
- Rozumiem - odpowiedziała mama - Będę czekać w samochodzie...
Przebrałam się w Jeansy, beżowy sweterek i zeszłam na dół. Rico wraz z moją walizką wylądowali na tylnim siedzeniu, a ja wskoczyłam do przodu.
- Ruszamy!! - odezwała się mama
***
Auto zatrzymało się na podjeździe, a moim oczom ukazał się budynek Akademii. Gdy mama wyłączyła silnik, wyskoczyłam z auta i pobiegłam do przyczepy. Opuściłam powoli rampę. Cherry stąpała niespokojnie z nogi na nogę:- Już mała, wychodzimy - powiedziałam spokojnie i wyprowadziłam klacz. - Idziemy szukać stajni!
Gdy umieszczałam klacz w dużym, drewnianym boksie zjawiła się dyrektorka akademii by wręczyć mi wszystkie formularze i kluczyki do mojego pokoju.
Gdy skończyłam podałam klaczy miętowego cukierka i odeszłam w stronę auta... Chwyciłam bagaże, wypuściłam psa z auta i pożegnałam się z mamą:
- Baw się dobrze i pisz do mnie czasami! - rzuciła mama odjeżdżając.
Wtaszczyłam się na trzecie piętro gdzie znajdował się mój pokój. Zaczęłam błądzić wzrokiem po numerach mieszkań 24,25,26 Jest! Pokój numer dwadzieścia siedem... Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi... Weszłam do pokoju i postawiłam walizkę przy drzwiach. Dwadzieścia minut później siedziałam na podłodze, razem z Rico i rozpakowywałam moje rzeczy.
CDN :3
Od Alice - pierwsze opo
*-Tylko nie słuchaj się brata*- oto ostatnie słowa jakie usłyszałam od moich kochanych rodziców przed wyjazdem do Akademii.
Jechałam z ciocią.
Obok mnie leżał Shadow, a za to Cza-Cza pojechała już dzisiaj rano.
Tak, wyrywam się z domu, do Akademii. Szczęście, że mój brat już tam jest.
Pogłaskałam Shadow'a i spojrzałam przez okno, wszystko jakby za mgłą...
- Echhh - westchnęłam i oparłam głowę o szybę
- Coś nie tak, Alice? - spytała ciocia pewnie nawet nie spoglądając na mnie.
Obrzuciłam ją niemal paraliżującym spojrzeniem.
- Wszystko ok - powiedziałam po chwilowym namyśleniu
- Li, wszystko będzie dobrze, rozumem zmiana szkoły na akademię i to taką gdzie jest ten demon - powiedziała ciocia niemalże łagodnym tonem.
Mając na myśli demona, miała na myśli mojego brata Remusa.
- Ciociu nie nazywaj mnie Li, ustaliliśmy, że używam drugiego imienia -burknęłam i odwróciłam wzrok.
- Ty z Remusem naprawdę macie coś nie tak w łebkach - powiedziała ciotka i się skrzywiła
Resztę drogi przemilczałyśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, u progu Akademii czekał na mnie brat.
Kiedy tylko wysiadła ruszyłam w jego stronę.
Gdy podeszła do niego bliżej, skrzywił się na widok kocura na moich rękach.
- Musiałaś przywozić tutaj tego łysego sierściucha? - powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Tak musiałam wiesz - powiedziałam i obrzuciłam go wrednym spojrzeniem,
a on za to pokazał mi język
Przekomarzaliśmy się jak dobre, stare małżeństwo.
Po kilku minutach kłótni spytał:
- Jaki masz numer pokoju? - zaraz po tych słowach wziął odemnie walizki
- 19 - powiedziałam i po głaskałam Shadow'a
Ruszyliśmy do mojego pokoju. Po drodze opowiadał mi o różnych osobach z akademii i nauczycielce.
Gdy w końcu weszliśmy do mojego pokoju, Remus rzucił walizkę pod ścianę i usiadł na moim łóżku.
Wskazałam mu ręką drzwi.
On wstał i w paru susach przebiegł mój pokój, zatrzymał się dopiero w drzwiach, uśmiechnął i rzucił kotu nienawistne spojrzenie
- Tylko spróbuj tknąć mojego szczurka a cię wypatroszę - rzucił i wybiegł
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam.
*Ktoś by dokończył :)*
Jechałam z ciocią.
Obok mnie leżał Shadow, a za to Cza-Cza pojechała już dzisiaj rano.
Tak, wyrywam się z domu, do Akademii. Szczęście, że mój brat już tam jest.
Pogłaskałam Shadow'a i spojrzałam przez okno, wszystko jakby za mgłą...
- Echhh - westchnęłam i oparłam głowę o szybę
- Coś nie tak, Alice? - spytała ciocia pewnie nawet nie spoglądając na mnie.
Obrzuciłam ją niemal paraliżującym spojrzeniem.
- Wszystko ok - powiedziałam po chwilowym namyśleniu
- Li, wszystko będzie dobrze, rozumem zmiana szkoły na akademię i to taką gdzie jest ten demon - powiedziała ciocia niemalże łagodnym tonem.
Mając na myśli demona, miała na myśli mojego brata Remusa.
- Ciociu nie nazywaj mnie Li, ustaliliśmy, że używam drugiego imienia -burknęłam i odwróciłam wzrok.
- Ty z Remusem naprawdę macie coś nie tak w łebkach - powiedziała ciotka i się skrzywiła
Resztę drogi przemilczałyśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, u progu Akademii czekał na mnie brat.
Kiedy tylko wysiadła ruszyłam w jego stronę.
Gdy podeszła do niego bliżej, skrzywił się na widok kocura na moich rękach.
- Musiałaś przywozić tutaj tego łysego sierściucha? - powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Tak musiałam wiesz - powiedziałam i obrzuciłam go wrednym spojrzeniem,
a on za to pokazał mi język
Przekomarzaliśmy się jak dobre, stare małżeństwo.
Po kilku minutach kłótni spytał:
- Jaki masz numer pokoju? - zaraz po tych słowach wziął odemnie walizki
- 19 - powiedziałam i po głaskałam Shadow'a
Ruszyliśmy do mojego pokoju. Po drodze opowiadał mi o różnych osobach z akademii i nauczycielce.
Gdy w końcu weszliśmy do mojego pokoju, Remus rzucił walizkę pod ścianę i usiadł na moim łóżku.
Wskazałam mu ręką drzwi.
On wstał i w paru susach przebiegł mój pokój, zatrzymał się dopiero w drzwiach, uśmiechnął i rzucił kotu nienawistne spojrzenie
- Tylko spróbuj tknąć mojego szczurka a cię wypatroszę - rzucił i wybiegł
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam.
*Ktoś by dokończył :)*
Od Emily CD Andrew'a
Andrew odprowadził mnie do pokoju.
Stanął w drzwiach.
Ja stałam w pokoju, a on nadal w drzwiach i patrzył.
- No to do jutra, pa! - krzyknęłam szybko.
Kiedy już poszedł, ja już szykowałam się do snu.
Spojrzałam na zegarek: już mamy 22.30, yyy... Bez komentarza.
Gdy już byłam gotowa, położyłam się spać.
Długo myślałam, kim dla mnie jest Andrew.
Kumplem? Przyjacielem? Albo...
Nie! Na pewno nie tym. Jak kogoś się ledwo poznało, to nie może być to. I przy tych myślach się zatrzymałam.
*Kilka krótkich godzin sennych*
Wstałam, ubrałam się, ogarnęłam, jak zwykle.
Poleciałam do sali lekcyjnych.
Ufff, zdążyłam. No i mamy Chemię.
Chemia. No cóż, nie należy do moich ulubionych przedmiotów.
Ale, trzeba się z nią zmierzyć. Tylko z kim będę siedzieć?
Podchodzę do Andrewa.
- Ej, czy mogę z tobą usiąść? - pytam Andrew'a z niewinnym uśmiechem.
- No w sumie możesz - odpowiedział obojętnie.
Usiadłam obok niego, i zaczęła się ta chemia.
Tak to jej nie lubię, ale jak się siedzi ze znajomym to nie jest aż tak źle.
Rozejrzałam się po klasie. Jakaś grupa chłopaków o czymś gadają. Widać, że pokazują palcami i coś szepczą. Nie rozumiem ich.
Tak samo jak chemii. Lekcje za chwilę dobiegną końca.
*Chwilka przed przejażdżką*
Wróciłam do pokoju. Ubrałam miętową bluzkę i i dżinsową katanę.
Specjalnie przed przejażdżką. Włosy zostawiłam tak jak są, czyli w wysokim warkoczu. Pospacerowałam spokojnie do stajni.
Po drodze widziałam jakiegoś gościa w bluzie - paprał coś markerem
na drzwiach Belli. Żal mi się jej zrobiło. Takie brzydkie napisy tam były, że nie chciałam nawet tego czytać. Zdążyłam pstryknąć zdjęcie.
Potem pobiegłam do stajni.
*Przed Akademią*
Czekał na mnie już Andrew. Pogadaliśmy.
- Dobra, jedziemy czy nie? - pytam.
- No jedziemy - odpowiedział.
Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy.
<Andrew, reszta do ciebie czy kogoś tam>
Stanął w drzwiach.
Ja stałam w pokoju, a on nadal w drzwiach i patrzył.
- No to do jutra, pa! - krzyknęłam szybko.
Kiedy już poszedł, ja już szykowałam się do snu.
Spojrzałam na zegarek: już mamy 22.30, yyy... Bez komentarza.
Gdy już byłam gotowa, położyłam się spać.
Długo myślałam, kim dla mnie jest Andrew.
Kumplem? Przyjacielem? Albo...
Nie! Na pewno nie tym. Jak kogoś się ledwo poznało, to nie może być to. I przy tych myślach się zatrzymałam.
*Kilka krótkich godzin sennych*
Wstałam, ubrałam się, ogarnęłam, jak zwykle.
Poleciałam do sali lekcyjnych.
Ufff, zdążyłam. No i mamy Chemię.
Chemia. No cóż, nie należy do moich ulubionych przedmiotów.
Ale, trzeba się z nią zmierzyć. Tylko z kim będę siedzieć?
Podchodzę do Andrewa.
- Ej, czy mogę z tobą usiąść? - pytam Andrew'a z niewinnym uśmiechem.
- No w sumie możesz - odpowiedział obojętnie.
Usiadłam obok niego, i zaczęła się ta chemia.
Tak to jej nie lubię, ale jak się siedzi ze znajomym to nie jest aż tak źle.
Rozejrzałam się po klasie. Jakaś grupa chłopaków o czymś gadają. Widać, że pokazują palcami i coś szepczą. Nie rozumiem ich.
Tak samo jak chemii. Lekcje za chwilę dobiegną końca.
*Chwilka przed przejażdżką*
Wróciłam do pokoju. Ubrałam miętową bluzkę i i dżinsową katanę.
Specjalnie przed przejażdżką. Włosy zostawiłam tak jak są, czyli w wysokim warkoczu. Pospacerowałam spokojnie do stajni.
Po drodze widziałam jakiegoś gościa w bluzie - paprał coś markerem
na drzwiach Belli. Żal mi się jej zrobiło. Takie brzydkie napisy tam były, że nie chciałam nawet tego czytać. Zdążyłam pstryknąć zdjęcie.
Potem pobiegłam do stajni.
*Przed Akademią*
Czekał na mnie już Andrew. Pogadaliśmy.
- Dobra, jedziemy czy nie? - pytam.
- No jedziemy - odpowiedział.
Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy.
<Andrew, reszta do ciebie czy kogoś tam>
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)