Andrew odprowadził mnie do pokoju.
Stanął w drzwiach.
Ja stałam w pokoju, a on nadal w drzwiach i patrzył.
- No to do jutra, pa! - krzyknęłam szybko.
Kiedy już poszedł, ja już szykowałam się do snu.
Spojrzałam na zegarek: już mamy 22.30, yyy... Bez komentarza.
Gdy już byłam gotowa, położyłam się spać.
Długo myślałam, kim dla mnie jest Andrew.
Kumplem? Przyjacielem? Albo...
Nie! Na pewno nie tym. Jak kogoś się ledwo poznało, to nie może być to. I przy tych myślach się zatrzymałam.
*Kilka krótkich godzin sennych*
Wstałam, ubrałam się, ogarnęłam, jak zwykle.
Poleciałam do sali lekcyjnych.
Ufff, zdążyłam. No i mamy Chemię.
Chemia. No cóż, nie należy do moich ulubionych przedmiotów.
Ale, trzeba się z nią zmierzyć. Tylko z kim będę siedzieć?
Podchodzę do Andrewa.
- Ej, czy mogę z tobą usiąść? - pytam Andrew'a z niewinnym uśmiechem.
- No w sumie możesz - odpowiedział obojętnie.
Usiadłam obok niego, i zaczęła się ta chemia.
Tak to jej nie lubię, ale jak się siedzi ze znajomym to nie jest aż tak źle.
Rozejrzałam się po klasie. Jakaś grupa chłopaków o czymś gadają. Widać, że pokazują palcami i coś szepczą. Nie rozumiem ich.
Tak samo jak chemii. Lekcje za chwilę dobiegną końca.
*Chwilka przed przejażdżką*
Wróciłam do pokoju. Ubrałam miętową bluzkę i i dżinsową katanę.
Specjalnie przed przejażdżką. Włosy zostawiłam tak jak są, czyli w wysokim warkoczu. Pospacerowałam spokojnie do stajni.
Po drodze widziałam jakiegoś gościa w bluzie - paprał coś markerem
na drzwiach Belli. Żal mi się jej zrobiło. Takie brzydkie napisy tam były, że nie chciałam nawet tego czytać. Zdążyłam pstryknąć zdjęcie.
Potem pobiegłam do stajni.
*Przed Akademią*
Czekał na mnie już Andrew. Pogadaliśmy.
- Dobra, jedziemy czy nie? - pytam.
- No jedziemy - odpowiedział.
Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy.
<Andrew, reszta do ciebie czy kogoś tam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz