środa, 21 sierpnia 2013

Od Mell - pierwsze opo

Siedziałam w fotelu i popijając gorące cappucino, wpatrywałam się w krople deszczu spływające po szybie. A więc to dziś... To dziś wyjeżdżam do akademii...
Usłyszałam kroki, a po chwili zobaczyłam mojego psa Rico... Właśnie! Zapomniałam powiedzieć mamie, że zabieram go razem ze mną. Rico i moja klacz Moncherii byli dla mnie wszystkim co mam... Przytuliłam psa, który usadowił się obok fotela. Dopiłam moje cappucino i zeszłam na dół:
- Mamo idę przygotować Moncherii - powiedziałam suchym głosem.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę stajni. Usłyszałam rżenie... Ale nie Cherry, tylko do małego kucyka szetlandzkiego Snikersa - uratowanego przeze mnie i moją mamę z końskich targów... Wsunęłam się do boksu i zaczęłam gładzić kuca po łbie i szyi...
- Oh, Snikers! - szepnęłam. - Będę za tobą tęsknić!
Wyszłam z boksu i skierowałam się w stronę Cherry..
- Niedługo czeka nas wielka przeprowadzka, co mała?? - wyszeptałam. - Ale będziemy tu przyjeżdżać na święta...
Wyprowadziłam klacz z boksu i przywiązałam ją na stanowisku. Przyniosłam owijki i derkę, po czym zaczęłam przygotowywać klacz do transportu. Gdy Cherry była gotowa zaprowadziłam ją do przyczepy. Spakowałam tam też jej rzeczy, po czym wróciłam do domu:
- Mamo, Cherry jest już spakowana, pójdę się przebrać i możemy jechać... - Już chciałam odejść gdy przypomniałam sobie o Rico - Acha i zabieram Rico ze sobą.
- Rozumiem - odpowiedziała mama - Będę czekać w samochodzie...
Przebrałam się w Jeansy, beżowy sweterek i zeszłam na dół. Rico wraz z moją walizką wylądowali na tylnim siedzeniu, a ja wskoczyłam do przodu.
- Ruszamy!! - odezwała się mama 

***
Auto zatrzymało się na podjeździe, a moim oczom ukazał się budynek Akademii. Gdy mama wyłączyła silnik, wyskoczyłam z auta i pobiegłam do przyczepy. Opuściłam powoli rampę. Cherry stąpała niespokojnie z nogi na nogę:
- Już mała, wychodzimy - powiedziałam spokojnie i wyprowadziłam klacz. - Idziemy szukać stajni! 
Gdy umieszczałam klacz w dużym, drewnianym boksie zjawiła się dyrektorka akademii by wręczyć mi wszystkie formularze i kluczyki do mojego pokoju.
Gdy skończyłam podałam klaczy miętowego cukierka i odeszłam w stronę auta... Chwyciłam bagaże, wypuściłam psa z auta i pożegnałam się z mamą:
- Baw się dobrze i pisz do mnie czasami! - rzuciła mama odjeżdżając.
Wtaszczyłam się na trzecie piętro gdzie znajdował się mój pokój. Zaczęłam błądzić wzrokiem po numerach mieszkań 24,25,26 Jest! Pokój numer dwadzieścia siedem... Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi... Weszłam do pokoju i postawiłam walizkę przy drzwiach. Dwadzieścia minut później siedziałam na podłodze, razem z Rico i rozpakowywałam moje rzeczy.

CDN :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz