- No... - zaczęłam - Możemy
Poszliśmy do parku. Wyciągnęłam z kieszeni jakieś koraliki, które dziwnym sposobem się tu znalazły.
- Co to? - zapytał Remus
- Jakieś koraliki - odpowiedziałam - Całkiem ładne
Nagle zadzwonił mój telefon. Rodzice.
- Tak, tak pamiętam... - mówiłam do telefonu
Gdy skończyłam rozmowę wróciłam do Remusa
- Kto? - zapytał
- Nadopiekuńczy rodzice - powiedziałam
- Skąd ja to znam... - popatrzył w górę
- Matka zabrania mi chodzić na szpilkach "bo sobie nóżki połamię" - naśladowałam głos mamy - A mi jeszcze nigdy się nic nie stało
- Ale coś się może wkrótce stać - powiedział
- Ojeju - zrobiłam minę smutnego szczeniaka
Zaczęliśmy się śmiać. Nagle wiatr zawiał bardzo mocno.
- Chodźmy do akademii bo robi się zimno - powiedziałam
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy psiaka siedzącego obok schodów. Jeszcze nigdy go tu nie widziałam.
- Piesku - zawołałam - Chodź do mnie
Pies podszedł i powąchał moją dłoń ale po chwili skierował się ku schodom i wszedł na górę. My również poszliśmy w tamtą stronę.
- Ciekawe gdzie poszedł - powiedziałam i jak na komendę pod moimi nogami pojawił się pies. Runęłam na ziemię.
- Aaa! - pisnęłam
- A mówiłem, że w końcu coś się stanie - zaśmiał się Remus
Zdjęłam buty i zaczęłam iść w stronę pokoju.
- Megan zaczekaj! - krzyknął chłopak
<Remus, co dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz