Udałam się więc z Remusem Jaspersem do pani higienistki, która niechybnie zdiagnozowała u mnie złamanie palca. Oczywiście nie obyło się również bez dużego białego opatrunku na nos. Jakby dodać to wszystko do siebie to wyszłam z gabinetu medycznego z plastrem na nosie, prawą nogą do łydki w gipsie i kulą do podpierania.
W Remusie najwidoczniej odezwało się malutkie poczucie winy, bo pomagał mi w poruszaniu się. Jednak po chwili zaczął się niepokojąco uśmiechać.
- Z czego masz beke? - warknęłam.
- Nie mogę się tak uśmiechać? - zapytał nieco rozbawiony moją miną.
- Nie.
- Elliezabeth, jeśli mnie pamięć nie myli, to ty byłaś ta zła - zauważył ostrożnie Remus.
- No to jednak pamięć cię myli - prychnęłam. - I... Bierz tą łapę... Potrafię sama chodzić!
- A co gdybym powiedział, że należało ci się?
- Dostałbyś z liścia - powiedziałam z nienaturalnym dla mnie spokojem.
- Jasne...
- No jasne!
- Spoczko, jak chcesz.
- Wiesz... - zmieniłam temat - jestem dla ciebie jakoś bardziej wredna niż dla innych np. Johnny'ego lub Megan i innych no nie wiem.
- Tsaaa, zauważyłem.
Zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęłam. Nie zamierzałam się cały czas na niego fochać.
- Masz zwierzę? - zapytał - mojego szczura już poznałaś - parsknął śmiechem
- Ja mam pieska. Takiego małego, łaciatego. - powiedziałam
- Mogę go poznać?
- Jasne.
Pokuśtykałam więc do swojego pokoju i chwilę później wyszłam z Rufusem na smyczy.
- Po co smycz? - dziwił się Rem
- Rufus nie lubi szczurów myszy i kotów - powiedziałam - mimo, że nie przepadam za twoim osobliwym zwierzęciem, nie chcę narażać na stratę ciebie. No bo np. mi byłoby trudno gdyby z Rufuskiem było coś nie tak.
- Jasne.
<Ym... Remus? Nie pisałam bo byłam na wyjeździe ale zamierzam odrobić zaległości>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz