- O niczym szczególnym - wzruszyłam ramionami - Chociaż... Właśnie. Obiecał nam pomóc.
Johnn’ego zatkało.
- Ty... ty mu... ty mu powiedziałaś?
- Tak. Fajnie, że pomoże, prawda? Zresztą... jako jedyny zachował konia.
- Racja - przyznał niechętnie Johnny. Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie. Co go ugryzło?
- Idźmy do niego - zaproponowałam - Naradzimy się, co przeszukać najpierw.
Johnny mruknął coś pod nosem i, powłócząc nogami, skierował się w stronę Chrisa. Ten pomachał mu wesoło. Johnny to zignorował.
- No, cześć - powiedział Chris, gdy doszliśmy - Jestem Chris, a ty to pewnie Johnny?
- Taaa.
Co mu się działo? Zawsze był miły i gadatliwy, a teraz...
- Dobra, chłopaki. Które miejsca musimy przeszukać? - postanowiłam ratować konwersację - Mamy do dyspozycji rzekę Złotą, Park, Stary Młyn, Kwiecistą Łąkę, Mroczną Łąkę, padok oraz pastwisko.
- Wykluczyłbym Park - odezwał się Chris.
- A ja Stary Młyn i Mroczną Łąkę - burknął Johnny.
- Wobec tego, zostaje nam rzeka, łąka, padok i pastwisko. - podsumowałam - Najpierw sprawdzimy padok, ok? Jest najmniejszy.
- Czekajcie - powiedział Chris - Mam propozycję. Wy idźcie na padok, a ja sprawdzę pastwisko.
- Czemu tak? - zapytał od razu Johnny agresywnie.
- Bo mogę objechać je szybko konno - odparł spokojnie Chris - Do tego, jeśli będą tam konie, to od razu sprawdzą, kto do nich przybył.
- Ok - oznjamiłam. Ma łeb.
*dwie godziny później*
- Już chyba wszystko - powiedziałam zmęczonym głosem - Nie widzę tu już żadnego miejsca, w którym mógłby się schować jakiś koń.
- Jeśli szukaliśmy na małym, głupim padoku koni tak długo, to co dopiero w lesie! - westchnął Johnny.
- Nawet nie mów - jęknęłam - Na szczęście, pastwisko też mamy już z głowy...
Johnny się skrzywił, ale nic nie powiedział. Wtedy nadjechał Chris ze swoim koniem.
- Są! - wykrzyknął tylko.
Ta wiadomość nas zelektryzowała. Rzuciliśmy się ku pastwisku.
Tak! Były! Widziałam wśród nich moją Rioję...
Podbiegłam do niej i przytuliłam głowę do jej pyska. Tęskniłam za nią.
- To jak, zostawiamy je tu? - pytał tymczasem Chris.
- Taaa - usłyszałam odpowiedź Johnn’ego.
- Rozmowny to ty nie jesteś, wiesz?
- Taaa.
- Idziemy do Kamilii?
- Taaa.
- Chyba lepiej będzie, jak je tu zostawimy...
- Taaa.
- Dobra. Zostawiamy tu konie i idziemy do Kamilii. Ok?
- Jasne - odparłam.
- Taaa - powiedział Johnny bez entuzjazmu.
*w gabinecie Kamilii*
- Proszę wejść!
- Dzień dobry - zaczął Chris - znaleźliśmy konie.
- Gdzie były?
- Zbliżały się, wystraszone i zbite w ciasna gromadę, prosto do Mrocznej Łąki... - tu Chris zawiesił tajemniczo głos. Byłam oburzona! Jak mógł tak bezczelnie kłamać! - jednak dzięki naszej szybkiej akcji i udanej współpracy udało się je zagnać na pastwisko, gdzie teraz spokojnie skubią trawkę i odreagowują przeżycia.
- Dobrze - pochwaliła nas Kamila - Ale mam jeszcze jedno pytanie... Czy zbliżyliście się na teren Mrocznej Łąki?
- Niestety, trochę. Wymagała tego od nas zaistniała sytuacja i...
- Nie wolno wam tego robić - powiedziała ostro Kamila. Czułam, że Chrisowi sytuacja wymyka się spod kontroli.
- Przepraszamy panią... To się już nigdy, nigdy nie powtórzy! Prawda? - zwrócił się niespodziewanie do nas.
- TAK! - krzyknęliśmy ochoczo.
- No... - Kamila od razu złagodniała. Zaskakujące. - Ale i tak nie wolno am było... Hmm... A co do waszego szlabanu...
Czułam, jak bije mi serce.
- ...co do szlabanu, to Chris także musi odpracować swoje za złamanie regulaminu. Zbiórka jutro o piątej rano! Możecie wyjść.
<jakieś reakcje? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz