- Rozalia. Mów Roza - uśmiechnęłam się. Pierwsza poznana dziewczyna. Wydawała się miła. No cóż, lubiłam pochopnie oceniać ludzi.
- Ładne imię
- Mi też się Azalis podoba. Jakby kwiat - uśmiechnęłam się szerzej.
- Dzięki. Rozpakowałaś się już? - zerknęła mi ciekawsko przez ramię do pokoju
- Jeszcze nie. Parę godzin temu tu dopiero przyjechałam a wypakowywanie się nie jest moją mocną stroną.
- Ja też nie. Znasz tu kogoś?
- Widziałam pewne dziewczyny na schodach jak szły z walizkami... No, może trochę Violettę.
- Mam pomysł. Może się rozpakujemy i pójdziemy zwiedzić stajnię?
- So good. Ale nie sądzę, żebym zdążyła się wypakować przez najbliższy tydzień - wyszczerzyłam zęby
- W takim razie chodź do mnie. Pomożesz mi rozładować walizkę.
- Spoko - poszłam za Azalis. Jej pokój opływał w zieleniach. Gdyby nie mój, chętnie bym go wybrała... Szybko uwinęłyśmy się z jej ubraniami i innymi rzeczami. Już miałyśmy iść do stajni gdy...
<Azalis? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz