wtorek, 30 lipca 2013

Od Johnn'ego CD Chrisa i Carmen

- Trzeba było sobie swój przynieść - powiedziałem spokojnie. Hłe, hłe dobrze mu tak. Pewnie był zbyt zajęty podrywaniem Carmen żeby się spakować.
- No weź gościu. Muszę dokończyć do głupie kółko!
- To masz problem - zauważyłem nawet na niego nie patrząc. Strasznie mnie wkurzał. A Carmen nie. Dla Carmen był szarmancki i uprzejmy. No i co z tego do ciężkiej cholery??? Czemu cały czas o tym myślisz? On to robi na złość, czy na serio...? Nowa fala gniewu zalała mnie po czubek nosa.
- Ej, wyluzuj. O co ci chodzi? - zapytał z głupawą miną. Kiedy popatrzyłem na niego jak na skończonego idiotę, powiedział:
- No co?
- WIADRO - odpowiedziałem. Jeszcze wycieranie książek wytrzymam, ale siedzenia w jednej ławce na pewno nie! Nic już nie odpowiedział, tylko wyrwał kawałek kartki z zeszytu i nabazgrolił tam coś. Potem zmiął w kulkę i rzucił do Carmen. Zauważyłem kontem oka, że ta, gdy to otworzyła uśmiechnęła się i zachichotała. Czułem, że robię się purpurowy. W tej chwili nauczycielka nas przeprosiła i powiedziała, że musi wyjść, bo coś tam się stało. I powiedziała, że za parę minut przyjdzie do nas Kamila.
- Robisz, to żeby mnie wkurzyć, tak? - zapytałem przez zaciśnięte zęby. Miałem-go-totalnie-dość.
- Co? Ty mnie nie interesujesz. Zależy mi na Carmen...
- Nie wnerwiaj mnie, dobrze ci radzę!
- Ja? Ależ skąd! Jest ładna i fajnie się z nią rozmawia - znowu ten zuchwały uśmieszek. Miałem ochotę zwalić go z krzesła, żeby roztrzaskał sobie te słodką twarzyczkę. - I mnie bardzo lubi.
- Kłamca! Tylko kłamiesz! Grasz swoją rolę, prawda?! Wciskasz jej kity! - zaciskałem dłoń na cyrklu. Przez chwilę miałem cudowną wizję wbijania mu go w oko...
- A ona w nie wierzy - roześmiał się szyderczo a ja zwaliłem go z krzesła. Dosłownie! Bo każdy wierzył w jego przedstawienie. Krzywdził ją. Repertuar rodem z "Trudnych Spraw".
Znałem zakończenie. I nie było ono pozytywne dla bohaterki.
- Johnny! Co ty do cholery robisz?! - krzyknęła Carmen i odciągnęła mnie od Chrisa. Ten wstał i się otrzepał.
- To trzeba załatwić po męsku, a nie jak bachory - powiedział Chris i uśmiechnął się do Carmen.
- Nie będzie żadnego załatwiania! Ogarnijcie się! - krzyknęła Carmen, ale na nas nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Gogusie przodem - wysyczałem i wyszedłem z nim na dwór. Byłem piekielnie ciekaw jak się to skończy...

<Chris? O_O>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz