wtorek, 30 lipca 2013

Od Chrisa, CD Johnn'ego, Carmen

- Heeej, koleś! - darłem się, waląc w drzwi Johnn’ego - POBUDA!
Po jakiś dziesięciu minutach Johnny (w końcu!) otworzył mi wrota swojej fortecy, wyraźnie zaspany. I zły.
- Czego się drzesz? - warknął na powitanie. Przyjemny typ, nie ma co.
- Masz już piętnaście minut spóźnienia na szlabanik - oznajmiłem z milutkim uśmiechem - Kamila mnie po ciebie wysłała.
- C-co? - jęknął.
- A tak. I lepiej się pośpiesz... Taka przyjacielska rada. - dorzuciłem trochę jadowicie.
- Przyjacielska? - powtórzył, blednąc ze złości.
- Mówiłem, że masz już kwadrans spóźnienia. Chyba nie chcesz mieć totalnie przechlapane u Kamili, hmm?
Johnny mruknął coś w stylu “spadaj”, ale mniej cenzuralnie. Drażnienie go to niezła zabawa.
- Poczekam na ciebie - obiecałem, ale ten zamknął mi drzwi przed nosem. Chce wojny? Proszę bardzo.
- Dobra - oznajmiłem - To schodzę do Carmen... Z nią się tak dobrze rozmawia...
Efekt był natychmiastowy. Johnny, już ubrany (jak on to tak szybko zrobił?), zbiegł na dół na złamanie karku. Podążyłem powoli za nim, śmiejąc się w duchu.

*w bibliotece*

- Jesteście nareszcie - mruknęła z pretensją Carmen - Ile można czekać? Kamila była wściekła jak osa. A was nie było, więc wyżywała się na mnie!
- Sorry - burknął Johnny i sięgnął po książkę. Carmen chyba te przeprosiny nie usatysfakcjonowały...
- Przepraszam bardzo. Zachowałem się jak idiota i krańcowy egoista. Ech, mogłem powiedzieć Kamili, że lepiej, żebyś ty poszła! Wybaczysz mi? - rzuciłem jednym tchem.
Johnn’ego zatkało. Poczułem się dumny - on nie zdobyłby się na TAKI popis krasomówczy.
Za to na Carmen to nie uczyniło tak wielkiego wrażenia, jak się spodziewałem. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się. To wszystko. Hmm, będę musiał poszukać na nią innych metod.
Na razie zająłem się wycieraniem książek. Chciałem skrócić sobie robotę, więc przecierałem je bardzo dokładnie z przodu i tak średnio z tyłu. Będzie git.
Po około dwóch godzinach opuściliśmy bibliotekę i skierowaliśmy się w kierunku sal lekcyjnych...

*w klasie*

- Hej, będę mógł z tobą usiąść? - spytałem niespodziewanie Carmen. Zaskoczyło ją moje pytanie, a Johnny popatrzył na mnie wilkiem.
- Eeee... w sumie... Jak chcesz - dokończyła nagle i odeszła. Johnny spojrzał groźnie i szepnął:
- Tylko spróbuj...
- I co mi zrobisz? - uśmiechnąłem się drwiąco.
Johhny już otworzył usta, aby coś mi odpyskować, gdy do klasy wparowała nauczycielka.
- Chłopcy - krzyknęła w naszą stronę - Co to za stanie na środku? Siadać mi natychmiast! Razem, w pierwszej środkowej! Muszę mieć was na oku.
Westchnąłem teatralnie i usiadłem z doskonale widoczną niechęcią. Johnny, wyraźnie wściekły, także usiadł i odsunął swoje krzesło jak najdalej od mojego. Rozpoczęła się matma.
- Pożyczysz mi cyrkiel? - zapytałem się Johnn’ego z niewinną minką.

<Johnny? wybijesz mi teraz oko cyrklem? ; )>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz