wtorek, 30 lipca 2013

Od Chrisa, CD Belli i dziewczyn :)

<wiem, że nie ja to miałam kończyć, ale... zbulwersowała mnie wizja Chrisa latającego jak palant po Akademii z gitarą w ręce i drącego się na Bellę bez powodu (no jasne, że podałam powód xd). I ostrzegam - to jest MEGA długie>

Westchnąłem rozdzierająco. Jak nudno. Jak cholernie nudno.
Hammurabi hasa po pastwisku, zadania domowe grzecznie odrobiłem, Hernán gdzieś polazł... A może go poszukam?
Po namyśle wziąłem jednak gitarę. Niech sobie kocina łazi, gdzie ma ochotę. Musi przecież pozwiedzać, nie? Do tego, miałem ochotę pograć.
Opuściłem pokój i zacząłem ostrożnie schodzić na dół. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym uszkodził mojego akustyka! Oszczędzałem na niego przez wiele lat...
Wtedy, gdzieś w połowie korytarza na pierwszym piętrze, wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Ej, patrz pod nogi! - wrzasnąłem. Gitara prawie mi wypadła z rąk...
- Sorki - powiedziała dziewczyna i po chwili wahania zaczęła się śmiać. Poczułem narastającą złość. Co było śmiesznego w tym, że niemalże zepsułem mój ukochany instrument?!
- Czemu się śmiejesz? - zapytałem zaczepnie - Przecież to wcale nie jest śmieszne, przez ciebie... - chciałem powiedzieć, że prawie straciłem gitarę, ale dziewczyna już uciekła. No cóż.
Ruszyłem dalej w dół, po schodach, a potem opuściłem budynek. Gdzie by tu teraz...?
Wtedy mignął mi ogon Hernána w okolicach furtki do parku. Zdecydowałem się.
Wybrałem sobie zaciszną ławeczkę pod starą wierzbą i zacząłem stroić gitarę. Wydawała jeszcze trochę jękliwe dźwięki, struny brzęczały. To wszystko przez zmianę wilgotności powietrza, pomyślałem.
Wtedy furtka gwałtownie się otworzyła i weszły przez nią cztery dziewczyny z psami. Jedna z nich coś zawołała i wszystkie zaczęły biec. Od samego początku blondynka z warkoczem znacznie wyprzedziła resztę i skierowała się do jedenej z ławeczek. Była naprawdę szybka. Cholernie. Nic dziwnego, że jako pierwsza dopadła ławeczkę. Pozostałe dziewczyny dopiero się zbliżały...
Postanowiłem zagrać im, jako mały doping, jedną z pierwszych piosenek, której się nauczyłem. “La camisa negra” Juanesa. Lubiłem tą piosenkę mimo idiotycznego tekstu. I mój (pod względem muzyki, rzecz jasna) ulubiony kawałek:

Mal parece que solo me quedé
Y fue pura todita tu mentira
Que maldita mala suerte la mía
Que aquel día te encontré

Por beber del veneno malevo de tu amor
Yo quedé moribundo y lleno de dolor
Respiré de ese humo amargo de tu adiós
Y desde que tú te fuiste yo solo tengo

Co znaczy mniej więcej:

Wydaje się źle, że zostałem sam.
a wszystko to były czyste kłamstwa.
Przeklęty mój zły los,
że w tamten dzień cię spotkałem.

Przez to, że wypiłem truciznę twojej podstępnej miłości
zostałem umierający i pełen bólu
wdychałem gorzki dym twojego pożegnania
i od kiedy odeszłaś ja tylko mam...

Czarną koszulę. Taa. Od zawsze twierdziłem, że ta piosenka jest głupia, ale łatwo ją zagrać i każdy ja zna.
No no no, ale dziewczyny się zatrzymały. Czemu? Mam taki okropny głos i przeraźliwie fałszuję? Chyba nie...
- Hej, kto tam? - usłyszałem okrzyk. Nie odpowiedziałem, tylko grałem dalej. Po chwili jedna z dziewczyn niepewnie się przyłączyła do piosenki. A na “Cama, cama, caman baby” (czyli coś w stylu “chodź, skarbie”) podeszła się do mnie i usiadła na ławeczce. Wtedy zmieniłem front.

Para tu amor lo tengo todo
Desde mi sangre hasta la esencia de mi ser
Y para tu amor que es mi tesoro
Tengo mi vida toda entera a tus pies

Dla twojej miłości to wszystko
Od mojej krwi do istoty mego bytu
i dla twojej miłości, która jest moim skarbem
całe, calutkie moje życie u twych stóp

Siedzieliśmy na ławce i śpiewaliśmy. To jest naprawdę piękna piosenka.
Kiedy ostatnie dźwięki gitary umilkły, podniosłem na nią oczy i spytałem się cicho:
- Jak masz na imię?

<noo... słucham, słucham xd Rozalia? Emily? Bella? Violetta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz