- Jaaasne - odparłam bez przekonania - tylko taki mały... eee... problem. Nie mam pojęcia, gdzie on jest.
- Jak to? - Johnny wydawał się rozczarowany.
- Bo... widzisz. Laurenty poleciał do lasu jakieś trzy dni temu i jeszcze nie wrócił. - mruknęłam, z niechęcią myśląc o ptaku - Szkoda, bo mógłby nam pomóc. Mimo swojego ptasiego móżdżka.
Johnny zamyślił się.
- To co robimy? Od czego zacząć?
- Tablica ogłoszeń - oznajmiłam zdecydowanie.
- Ale po cho... - zaczął Johnny.
- Zobaczysz - prychnęłam - I bez przekleństw mi tu!
Johnny burknął coś pod nosem, w stylu “jak chcesz, ale marnujemy czas”. Ignorowałam to. Wydawało mi się, że wpadłam na trop pewnej bardzo nieprzyjemnej intrygi, wymierzonej w... nas.
Tablica ogłoszeń, jak zwykle pełna papierów. Przeleciałam je szybko wzrokiem, szukając Tego. Jest:
DYŻURY OPIEKI NAD KOŃMI
Poniedziałek: Rozalia; Azalis
Wtorek: Violetta; Miley (zamiana z: czwartek)
Środa: Ivo; Nicole
Czwartek: Carmen; Johnny
Piątek: Melissa; Alex
Sobota: każdy we własnym zakresie
Niedziela: każdy we własnym zakresie
- Jaki dziś mamy dzień? - zapytałam spokojnie.
- Wtorek - zdziwił się Johnny - A co?
- Popatrz - wskazałam mu wtorek na liście - Ktoś dopisał ręcznie do wtorku “zamiana z: czwartek”. Jak myślisz, kto?
- Pewnie Kamila - odparł chłopak z ironią.
- Nie, właśnie nie. Przyjrzyj się. Czy widzisz jakąś zależność w doborze osób?
Johnny chwilę w skupieniu obserwował listę; możliwe, że coś szeptał. Jednak w końcu pokręcił głową.
- Ja widzę. Rozpiszę ci to - wyjęłam z torby jakąś kartkę i długopis - Popatrz, oto wszystkie osoby z Akademii, przepisane z tej listy. Teraz ponumerujemy je według daty przyjazdu.
- Nie znamy przecież tych dat - zauważył Johnny.
- Widzisz, kara w bibliotece okazała się pożyteczna. Wczoraj miałam czyścić jedną książkę o tytule “Dzieje P.P.P.”. Całkiem nowa okładka. Zaciekawił mnie ten tytuł, więc zaczęłam ją wertować. - w tym momencie Johnny kiwnął głową na znak, że widział - I okazało się, że to taka kronika tej Akademii. Były tam wpisy, kto kiedy przyjechał.
- I ty to jeszcze pamiętasz? - zapytał z niedowierzaniem Johnny.
- Jasne. Przecież to było dopiero wczoraj - zdziwiłam się troszkę. No, może i mama mówiła mi, że mam fotograficzną pamięć, ale chyba zapamiętać kilka nazwisk to nie jest jakieś super wyzwanie?
Johnny patrzył na mnie jak na wariatkę. Wzruszyłam ramionami i ciągnęłam dalej:
- No, w każdym razie. Pierwsza przyjechała niejaka Rozalia Lime. Po niej kolejno: Violetta Verman, Azalis Chedrene, Miley Hiddlestone, Ivo Chodkiewicz, ja, Nicole Hiddlestone, ty, Melissa Arien oraz Alex Wega. Teraz popatrz, jak to wygląda. Pierwszy dyżur ma pierwsza i trzecia osoba. Drugi druga i czwarta. Trzeci piąta i siódma, czwarty szósta i ósma, a ostatni dwie ostatnio przybyłe dziewczyny. Logiczny układ.
- To dlatego nielogiczna jest ta zamiana dyżurów, tak? - Johnny chyba załapał, o co mi chodzi. Kiwnęłam głową.
- Do tego, wpisy w tej kronice były ręczne. Najprawdopodobniej autorstwa Kamilii, ponieważ nikt inny raczej nie miał czasu, ochoty ani powodu tego robić. A ten komunikat o zamianie wygląda zupełnie inaczej niż te komunikaty Kamilii...
- Wobec tego, tak naprawdę nie mamy teraz dyżuru! - zawołał Johnny.
- Tak. Dyżur powinny mieć teraz Violetta i Miley, ale one przeczytały ten komunikat i uznały go za prawomocny, ponieważ nie znają charakteru pisma Kamilii. Dlatego nie poszły napoić koni - prawdopodobnie zrobią to w czwartek. Więc wtedy ktoś, byc może był to autor tego komunikatu, wypuścił konie z boksów. I zwalił na nas. - zakończyłam z triumfem.
- No dobrze, a Kamila? Jakim cudem mogła nie poznać swojego pisma?
- Pewnie obrzuciła wzrokiem tablicę i natrafiła na ten komunikat, jest czerwony i rzuca się w oczy. Mogła uznać to za jakiś nakaz jakiegoś przełożonego... Lub ktoś jej nakablował, a napisu nawet nie widziała.
- To co robimy? - zapytał Johnny po krótkim milczeniu.
- No cóż. Jedyne wyjście to... zapytać Kamilę.
<Johnny? czyżbyś właśnie miał iść się spytać? trzymam kciuki :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz