- O hej... Wchodź, wchodź - zdziwiła mnie tymi nagłymi odwiedzinami - Przepraszam za bałagan, właśnie myłem siodło...
Emily uśmiechnęła się i wkroczyła do mojego pokoju. Mieszkałem w nim od niecałego tygodnia, a już miałem straszny bałagan. Biurko zawalone książkami i otwartymi zeszytami. Rozgrzebany kocyk w koszyku Hernána. Porozwalane kocie zabawki na dywanie (w tym połatany żółty miś, którego kot dostał ode mnie na urodziny i rozwalił w jedno popołudnie - wielokrotnie go zszywałem.)
Płyty rozrzucone wokół radia. Gitara bez pokrowca na niepościelonym łóżku. Siodło leżące na środku tylko dopełniało całości. Głupio mi było trochę, ale co zrobić? Nie uprzedziła mnie, tak to bym posprzątał...
- Ładny pokój - odezwała się w końcu Emily. Dopiero wtedy zauważyłem, że cały czas milczałem.
- O, dzięki. Szkoda tylko, że już zdążyłem zrobić w nim taki bajzel - uśmiechnąłem się - Chociaż, Hernán też ma w tym swój skromny udział.
- Hernán? - uniosła brwi pytająco.
- Mój kot. Nie ma go teraz w budynku, chyba łazi po parku. Taki gruby i szary z bardzo pomarańczowymi oczami, może go widziałaś.
- Nie jestem pewna... Jakoś nie zauważyłam, żeby tu były jakiekolwiek koty. Raczej psy i konie, prawda?
Kiwnąłem głową i sięgnąłem po gitarę.
- Pogramy trochę? - zaproponowałem, lekko uderzając w struny.
- Jasne! - ucieszyła się - A może pójdę jeszcze po swoją?
Chwilę później siedzieliśmy na podłodze i graliśmy rozmaite piosenki na dwie gitary. Okazało się, że Emily ma dobrą gitarę klasyczną, ja zaś “wyżywałem się” na akustycznej. Wyjaśniłem jej, że moim zdaniem akustyki mają lepsze, ostrzejsze brzmienie.
- I tak wolę moją Li - odparła z przekornym uśmiechem.
- Li? - uniosłem brwi dokładnie w taki sam sposób jak ona na wiadomość o Hernánie.
- Moja gitara. Tak ja nazwałam - roześmiała się.
- Może ja też nazwę swoją... - zamyśliłem się - Co proponujesz?
Emily chwile myślała, po czym zaproponowała niepewnie:
- Może... Rodrigo?
- Ładnie - powiedziałem - Rodrigo... pasuje.
Uderzyłem jeszcze raz w struny.
- Mam wrażenie, jakby zupełnie inaczej brzmiała - mruknąłem żartobliwie.
- Brzmiał - poprawiła mnie Emily, udając uwagę. Po czym znowu zaczęła się śmiać.
“Bardzo wesoła” - pomyślałem - “I ma poczucie humoru. No i ładna...”
Podczas, gdy Emily zaczęła grać popularna piosenkę “Chłopiec z gitarą”, ja się zastanawiałem, jak jakoś dyplomatycznie spotkać się z nią jeszcze. Wyjść na kawę albo co.
Nagle dotarł do mnie tekst piosenki...
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą
Chcę przez życie śpiewająco razem iść.
Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą
Może mnie o rękę prosić choćby dziś.
- Eeee, Emily... Poszlibyśmy może do stajni? Może byśmy jeszcze gdzieś pojechali... Jest tak ładnie...
<Emily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz