piątek, 5 lipca 2013

Od Ivo


Jedziemy do Akademii. To jest : Ja jadę do akademii, a mój młodszy brat i moich trzech kumpli uparło się by mnie odwieźć . "W sumie to fajnie, lecz chyba wolałbym pożegnać się raz i już ich nie widzieć, a tak to czeka mnie jeszcze i ten kielich goryczy. Ale przecież nie ma nigdy takiej goryczy, której nie da się osłodzić. A osłodą już tu jest sam Laki. W końcu będzie oficjalnie, niewątpliwie mój! A teraz trzeba się już ogarnąć"- myślałem, gdy już późną nocą chłopaki zaparkowali nasze auto przed jakimś budynkiem, który miał być moją akademią. Przetarłem swoje podkrążone oczy ( 12 h jazdy, z przystankiem na wyprowadzenie Lakiego) by sprawdzić czy na pewno nie śnię. Chłopacy wyrzucili moje walizki, wyprowadzili konia, klepnęli mnie po plecach i odjechali. To było zupełnie w ich stylu. Też nie lubili się żegnać. Podszedłem do drzwi i nacisnąłem klamkę, lecz ta nie otworzyła drzwi. Westchnąłem, po czym odwróciłem się, szukając wzrokiem Lakiego. Ten położył się na boku, na sianie pod jakimś drzewem i ukradkiem spoglądał na mnie. Uśmiechnąłem się. Podbiegłem, przywiązałem go linką do drzewa, a sam wspiąłem się na nie i powiedziawszy dobranoc Lakiemu, poczekawszy aż on zarży w odpowiedzi, ulokowałem się i zasnąłem. Pierwsza noc w Akademii. No... Prawie że w Akademii . Zapowiada się całkiem wesoło.
Gdy jutro się obudziłem Lakiego nie było. Zeskoczyłem z drzewa i ujrzałem przypiętą karteczkę :
,,Wystarczyło zapukać . Twój koń jest na pastwisku, rzeczy w twoim nowym pokoju o numerze 2. Jak się obudzisz to przyjdź i się przedstaw.
Nauczycielka Kamila Sevilla " 
Parsknąłem śmiechem i pobiegłem. Nauczycielka była naprawdę miła. W sumie już się zadomowiłem. Po szybkim śniadaniu, pobiegłem na pastwisko do Lakiego i usiadłem na ogrodzeniu, przypatrując się wszystkiemu. Laki bawił się z innymi końmi. Już wcześniej zastanawiałem się gdzie są ich właściciele, lecz już niedługo zobaczyłem parę dziewczyn idących do koni..


< C.D. ktoś dokończy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz