wtorek, 9 lipca 2013

Od Johnn'ego do Carmen

- Jasne, chodź do stajni - powiedziałem. Dalej byłem trochę skołowany po tym sokole. No cóż, wolałbym nie stracić swojego ptaka... i zaprowadziłem ją do Perły. Stanęła, popatrzyła się i wyciągnęła rękę w stronę jej pyska. Kiedy ta dmuchnęła przez nozdrza, Carmen ją pogłaskała. Nie powiedziała "Ojej, jaka śliczna!". To dobrze o niej świadczy. Traktuje konie jak pasję, nie jak zabawki na chwilę.
- Perła. Czarna - uśmiechnąłem się. No cóż, dla chłopaków byłoby to idiotyczne imię. Hm, po zastanowieniu dla niej też może takie być...
- Barbossa, Czarna Perła i Johnny. Coś mi to mówi - rzekła z przekornym uśmieszkiem. 
- A ja nawet wiem co. Prowadź do swojego konia!
- Już... - parę boksów dalej stała jej klacz
- Rioja - powiedziała. - Wzięłam ją z Akademii i jeszcze dobrze jej nie znam.
- To też fryz! - powiedziałem i dotknąłem jej miękkiego pyska. Dlatego nic nie powiedziała. No ale z drugiej strony ile to koni fryzyjskich jest na świecie? Nie lubiłem, gdy zaczynałem tak myśleć. Tak zabobonnie. Jakby dwa konie fryzyjskie i dwa ptaki mogły coś znaczyć. Kurde. I znowu to samo! 
- Jakby nie patrzeć, tak - nagle pojawiła się w drzwiach pani Kamila z kilkoma dziewczynami i chłopakiem.
- O, już tu jesteście. Szukaliśmy Was. Zaczynamy pierwszą lekcję! - powiedziała i klasnęła w dłonie. - Proszę oporządzić konie i wyjść z nimi na podwórko! - uśmiechnąłem się więc do Carmen i udałem się do Perły. Wziąłem zgrzebło i przejechałem po jej sierści. Po oporządzeniu wyprowadziłem ją na podwórko, jak kazała Kamila. Stało tam kilka dziewczyn, które chichotały na mój widok, nie widziałem jednak Carmen.
- Dzisiaj poćwiczymy szybkie zmiany chodów, z kłusa w galop, z galopu do stępu. Dla tych, co już umieją jeździć. Za niedługo będą zawody w ujeżdżaniu, więc ćwiczenia się przydadzą. Ci, co przyjechali tutaj żeby nauczyć się jazdy, będą wykonywali proste ćwiczenia, które im będę zadawać, dobrze? - w tej chwili zauważyłem Carmen prowadzącą Riojchę. Zbliżaliśmy się już do padoku. Ciekaw byłem tych zawodów. Prawdę mówiąc to nie mogłem się już ich doczekać. Lekcja minęła szybko, dobrze mi z moją klaczą szło. 
- Dobrze, na dzisiaj tyle. Ale póki jest ciepło, może pojedziemy w teren, co? - zapytała z uśmiechem pani Kamila. Naprawdę świetny pomysł. Rozległ się okrzyk radości. 
- Poczekajcie więc chwilę, wyszykuję Apolla i jedziemy! - uśmiechnąłem się do Carmen. Ona o dziwo nie wydawała się zachwycona tym pomysłem. Postanowiłem podjechać i zapytać dlaczego.
- Hej! Nie wydajesz się zbyt uszczęśliwiona wyjazdem w teren... - nie chciałem być natarczywy. Tak jakoś wyszło...

<Carmen? Może jakaś przygoda w lesie? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz