środa, 24 lipca 2013

Od Johnn'ego CD Carmen

Układaliśmy sobie więc te głupie książki, aż tu wbiega Kamila i wrzeszczy coś o jakiś koniach. Złapała nas za ramiona i wyprowadziła na dwór.
- O co chodzi, proszę pani?? - zapytałem ze zmarszczonym czołem. Nic nie zrobiliśmy a ona od razu wszystko na nas.
- Wy mi powiecie, o co chodzi! 
- Ale proszę pani... - zaczęła Carmen i wyrwała się jej nie doczekawszy odpowiedzi.
- Nic nie zrobiliśmy! - krzyknąłem
- Właśnie! Nic nie zrobiliście! Mieliście napoić konie i wyprowadzić je na pastwisko! Dzisiaj wasza kolej! Przecież ustalaliśmy, że codziennie kto inny będzie to wykonywał! Wszyscy dobrze się spisali, ale przez was pouciekały nam wszystkie konie! Jak można zapomnieć zamknąć boksy po pojeniu?! Nienormalni jesteście? - krzyczała
- Chwila, proszę pani. Nic o żadnym zarządzeniu nie wiedzieliśmy! - zaprotestowałem. Nosz kurde, tak nie można!
- Ach, może byliście wtedy w bibliotece?? Przed spóźnieniem na lekcję, co?? Mogliście się dopytać! Z resztą, lista wisi na tablicy ogłoszeń, może pasowałoby tam czasem zajrzeć??
- Na liście ogłoszeń nic nie ma, byłam tam wczoraj - powiedziała Carmen z grymasem. Pewnie ta pani Kamila zawiesiła ją dopiero dzisiaj a to było jasne, że nie zdążylibyśmy jej przeczytać...
- Mam wam dać kolejną karę...?! - powiedziała Kamila ze srogim wyrazem twarzy, ale nagle sobie uprzytomniłem, że jeśli Perła uciekła, to jestem skończony! Pobiegłem do stajni. Ani żywej duszy... Może poza tym szczeniakiem tego dużego owczarka niemieckiego. 
- Proszę pani, ktoś nas musiał wrobić! Jak mogliśmy wiedzieć o tym zarządzeniu, skoro sama pani powiedziała, że to było wtedy, kiedy byliśmy w bibliotece! - słyszałem tłumaczenia Carmen.
- Z resztą, na pewno nie jesteśmy tacy głupi, żeby nie zamknąć boksów koniom! Gdy się ma własnego konia wie się chyba, że pasowało by zamknąć boks po pojeniu, prawda? - dopowiedziałem. Nie ma takiej opcji, żebyśmy dostali kolejną karę, i to kolejnym razem za to, czego nie zrobiliśmy! Byłem tak sfrustrowany, że zawołałem: 
- Znajdę te konie! Pomożesz mi, Carmen? - widziałem, że nie kręci jej to, ale gdy uśmiechnąłem się, podeszła do mnie.
- W sumie, to jedyna szansa, żeby uwolnić się od wstawania o piątej i jednocześnie uniknięcia tej kary - szepnęła mi do ucha. Wiedziałem, że to prawda...  Kamila popatrzyła na nas z niesmakiem.
- Na razie idźcie na lekcje, jeszcze tego brakuje, żebyście się opuścili w lekcjach! Swoją drogą, nigdy nie miałam tak problematycznych uczniów jak wy! - powiedziała i poszła w stronę szkoły, a my za nią. 
Całe lekcje przemyślałem, gdzie te konie mogły pobiec. Bardzo prawdopodobne, że siedzą po prostu na pastwisku, albo szwendają się gdzieś niedaleko. Ale im później zaczniemy poszukiwania, tym dalej się oddalą! Logiczne chyba! A pozostali jeszcze nie zostali powiadomieni o tym, że uciekły im konie... Moim zdaniem to duży błąd, jednak cieszyłem się, że ta Kamila nas nie wkopała przy całej klasie. Jeszcze tego brakuje, żeby nas wszyscy znienawidzili... Carmen też wyglądała na zamyśloną. 
Lekcje minęły mi dość szybko, ale najgorzej było na ostatniej: fizyce. Pani odpytywała, a ja nie znałem odpowiedzi na ani jedno pytanie. Przez te książki, i ten młyn zupełnie zapomniałem się czegokolwiek nauczyć. A z fizyki i tak nigdy nie byłem orłem... Nie no, jak rodzice dowiedzą się o moich ocenach, wypiszą mnie stąd jak nic. Dostałem -2. Naaciąągaanee. I to dużo.
Jeszcze po lekcjach.szukać tych koni. O nie... Dobrze chociaż, że to była ostatnia lekcja. Zapytałem Carmen, czy weźmie Laurentego. Mógłby nam nieco pomóc.

<Carmen? Jak poszukiwania? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz