poniedziałek, 22 lipca 2013

Od Johnn'ego CD Carmen

Byłem taki wkurzony! Ta pani Kamila okazała się zborsuczałą, niewyrozumiałą, wredną jędzą! Nie żebym miał jakieś wąty, ale gdyby Carmen nic nie powiedziała byłoby identycznie. Czasami ci dorośli, są naprawdę niepoważni... A do tego ta kara! Nie no błagam, wycieranie książek. Suuuper. I to przed lekcjami. Znowu będę musiał wstawać o 4 rano tak jak rok temu, żeby zdążyć na przystanek, którym w tym wypadku będzie biblioteka. Nie przepadałem za książkami. Znaczy, lubiłem je w sensie jako do czytania ale bibliotek nie lubiłem, a w szczególności tych starych, bo mogłem się udusić od panującego tam wszędzie kurzu. 
Ale cóż poradzić. Wszedłem do pokoju i padłem na łóżko. Popatrzyłem zmęczonym wzrokiem po nierozpakowanych jeszcze do końca walizkach. Jakoś nie było czasu, żeby to rozpakować, cały czas lekcje jazdy i tak jakoś zeszło...
Nagle ktoś zapukał energicznie do moich drzwi. Po moim zdziwionym "proszę" do pokoju weszła pani Kamila i szybkim wzrokiem ogarnęła cały pokój. Już myślałem, że odwoła naszą karę i zacząłem sobie robić nadzieję w duchu, ale Kamila już zaczęła:
- Nie jestem tu w sprawie waszej kary. Przyszłam tu, żeby powiedzieć ci, że musisz się przeprowadzić do innego pokoju. Mam nadzieję, że to będzie chwilowe, bo mamy problemy z dopływem ciepłej wody do tej części pokoi, oczywiście chodzi mi o łazienki. Przenosimy cię do pokoju nr 12, tam będziesz rezydentował. Spakuj się i tu masz klucze. Ten pokój jest na trzecim piętrze tego budynku, więc przy okazji spalisz trochę kalorii - już otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć ale jej twarde spojrzenie, znaczące tyle co "bez gadania" mnie uciszyło. Później wyszła, a ja pakując się, zastanawiałem się co się stało z tą miłą panią Kamilą, która witała mnie na początku, gdy tu przyjechałem. 
Szybko uwinąłem się z wszystkimi rzeczami i wlekąc za sobą swój dobytek ruszyłem do góry. Pokój okazał się całkiem fajny, mówiąc potocznym językiem. W odcieniach pomarańczowo granatowych z domieszką bieli... Lubiłem tak poetycko się wyrażać. Oczywiście tylko w głowie, bo w życiu nie odważyłbym się powiedzieć takiego czegoś na głos. Tym razem nie zwlekałem z rozpakowywaniem i szybko wszystko poukładałem na swoich półkach. Zrobiło się tu całkiem przyjemnie. Ziewnąłem i położyłem się spać.

*rano*
Obudziłem się o 4.45. Wiedziałem, że nie zdążę na czas. Ubrałem się i ciągle ziewając umyłem twarz. Jezu, jakie wory pod oczami. O ja cie, jeszcze książki do spakowania... Wrzuciłem wszystkie do torby nie patrząc nawet na plan lekcji. W rezultacie była ciężka jakbym niósł tam słonia. Zamknąłem pokój i ruszyłem do biblioteki. Tam już stała Carmen z panią Kamilą
- Siedem minut spóźnienia! Ktoś tu chyba ma problemy z wczesnym wstawaniem... - powiedziała Kamila a Carmen spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. - To będzie na dziś wasz dział. Tu macie ścierki. Nie spóźnijcie się na lekcje! - wydała szybkie komendy Kamila i poszła. Pewnie do stajni. Przygryzłem wargę. Nawet nie zdążyłem się przywitać z Perłą... A dział, który nam przydzieliła, bardziej zakurzony już chyba być nie mógł. Przewróciłem oczami.
- Jak się tak szybko wyrobiłaś? - zapytałem
- No wiesz, i tak wcześnie wstawałam - rzekła i wzięła się za polerowanie okładki
- Przecież to nonsens szorować to wszystko! Najwcześniej ktoś zaglądnie do tych książek za dwadzieścia lat, kiedy to staną się antykami! A i tak zdążą się upaprać... - mruknąłem i wziąłem do ręki ścierkę
- Syzyfowa praca... - mruknęła w odpowiedzi Carmen. Byłem taki dumny, że widziałem co to znaczy, że aż się uśmiechnąłem. Wbrew pozorom szybko się uwinęliśmy i zaraz polecieliśmy na lekcje. Wpadliśmy do klasy w ostatniej chwili. Był to język polski... Nie było aż tak źle. Babka całą lekcję przenudziła, że aż ziewałem. Nie wiedziałem, czy to ze zmęczenia czy znudzenia. Pod koniec lekcji wpadła do klasy pani Kamila z obwieściła wszystkim wielką nowinę:
- Za parę dni odbędą się miejscowe zawody w ujeżdżaniu! Mam nadzieję, że się postaracie! Wezmą w nim udział wszystkie pobliskie szkółki jeździeckie i stadniny a do tego ludzie z prywatnymi hodowlami. Mam nadzieję, że cię cieszycie? - zapytała w euforii. Rozległ się krzyk radości. Sam się cieszyłem. Szybko jednak ucichł, gdy polonistka posłała pani Kamili miażdżące spojrzenie.
- No tak... Przepraszam panią i życzę udanej lekcji - powiedziała Kamila i wybiegła z klasy w chwili, gdy zadzwonił dzwonek...

<Carmen? Jakieś nowości? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz