Jechałam właśnie z moim przyjacielem do Akademii, w której miałam się teraz uczyć. Która to już?... Ach tak piąta. Dlaczego byłam wyrzucana? Zazwyczaj oficjalnym powodem był brak miejsc, a nieoficjalnym po prostu brak akceptacji. Nauczyciele mnie nienawidzili. To przez mój wygląd. Ale mam to gdzieś. Wreszcie będę mogła spędzać najwięcej czasu z Devil'em. On mi wystarczy do szczęścia. No i jest jeszcze Brad, który właśnie siedział mi na kolanach. W połowie drogi zaczął się domagać wyciągnięcia z klatki znajdującej się na tylnym siedzeniu.
- Jesteśmy mała. - powiedział David zatrzymując samochód przed białym budynkiem.
- Nie mów do mnie mała. - burknęłam i wysiadłam z auta. Szczurka posadziłam sobie na ramieniu i skierowałam się do przyczepy. Wyprowadziłam z niej mojego wałacha. Dave zdążył w tym czasie wypakować moje walizki. Właściwie jedną. Reszta to pokrowce z moją gitarą elektryczną, skrzypcami także elektrycznymi i keyboard'em. Nie wiem po co zabrałam to wszystko. Może dlatego, że nie mogę bez tego żyć?...
- To cześć - chłopak przytulił mnie serdecznie. - Kiedy się zobaczymy?
- Pewnie dopiero na święta - odparłam wtulając się w niego mocniej.
- Rany, nie wiem czy wytrzymam tyle - westchnął i uśmiechnął się.
- Poradzisz sobie. Jesteś dużym chłopcem - zaśmiałam się.
- Trzymaj się mała. - Nie daruję mu! Powiedział to specjalnie.
- Zabiję! - rzuciłam w niego małym kamyczkiem śmiejąc się przy tym.
- Dobra, dobra będę grzeczny - uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia! - rzucił na pożegnanie i wsiadł do samochodu. Pomachałam mu jeszcze i odwróciłam się w stronę Devil'a. Cały czas trzymałam go za uprząż. Zostawiłam walizki i poszłam poszukać stajni. Wprowadziłam go do wolnego boksu.
- Bądź grzeczny, niedługo przyjdę - szepnęłam do niego i pocałowałam w chrapy. Pokrowiec z gitarą zarzuciłam na prawe ramię, ten ze skrzypcami na drugie. Keyboard do ręki, i walizka na kółkach. Skierowałam się w stronę akademii. Podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna.
- Hej, nowa jesteś? - zapytała.
- Ta. - odburknęłam.
- Pomogę ci. - chciała chwycić keyboard, ale podstawiłam jej walizkę. Weszłyśmy bez słowa po schodach na pierwsze piętro.
- Wiesz gdzie jest jakiś kierownik, czy ktoś taki?
<Alice?>
piątek, 30 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
Od Ell CD Rozalii, Emily
Poszłam do biblioteki. Kocham tam
chodzić. Uwielbiam czytać książki. Usłyszałam glosy. Chyba kolejne
miłośniczki książek. Uśmiechnęłam się na tą myśl.
- Cześć! - powiedziałam na widok Rozalii i Emily.
- Cześć - przytały się ze mną.
- Co tam porabiacie?
- Gadamy o książkach - westchnęła Emily.
- Zgadza się. A ty co lubisz czytać, Ell? -zapytała Rozalia.
- Ja? -zastanowiłam się przez chwilę - głównie fantasy. Ale nie takie Sciencr Fiction jak naprzykład gwiezdne wojny a bardziej o takich istotach niestworzonych jak wampiry, wilkołaki czy wróżki.
- Hm... Interesujące - powiedziała Rozalia
- A wy co czytacie?
- Cześć! - powiedziałam na widok Rozalii i Emily.
- Cześć - przytały się ze mną.
- Co tam porabiacie?
- Gadamy o książkach - westchnęła Emily.
- Zgadza się. A ty co lubisz czytać, Ell? -zapytała Rozalia.
- Ja? -zastanowiłam się przez chwilę - głównie fantasy. Ale nie takie Sciencr Fiction jak naprzykład gwiezdne wojny a bardziej o takich istotach niestworzonych jak wampiry, wilkołaki czy wróżki.
- Hm... Interesujące - powiedziała Rozalia
- A wy co czytacie?
<Emily, Rozalia? Sorki,że tak króciutko ale nie mam weny>
Nowi członkowie!
Powitajmy Becka i Cesarię oraz ich konie: Fokusa i Devil'a :)
Bawcia się dobrze! ;>
Bawcia się dobrze! ;>
Od Megan CD Remus'a
Wrzuciłam buty do szafy i podeszłam do łóżka
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
wtorek, 27 sierpnia 2013
Od Ell CD Remus'a
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałam
- Nie było mnie przez tydzień, a tutaj w akademii akcja tak szybko się toczy, że nie nadążam...
- Ale ta Alice ma coś do mnie? Wiesz... W waszym kobiecym kręgu krążą różne plotki...
- Nie, nie wiem, a może po prostu jest taka jak, ja czyli uważa cię za palanta i idiotę? - wyszczerzyłam zęby w bezczelnym uśmiechu.
- Hm... Czyli już wiem jakie masz o mnie zdanie... - powiedział i strzelił focha.
- Jezu, Rem... - poklepałam go po ramieniu - nie znasz się na żartach.
- Może częściowo masz rację, ale żarty są śmieszne tylko wtedy, gdy śmieją się obie osoby, a nie tylko jedna.
- No właśnie - i posłałam mu wszystko mówiące spojrzenie.
- Okej. Przepraszam poniosło mnie trochę. - wyznał po chwili milczenia.
- Mnie również. Przepraszam - podaliśmy sobie ręce a ja zaprosiłam Remusa do mojego pokoju na herbatę.
Wyszliśmy więc ja po schodach jakoś sobie radziłam dziękując w duchu załozycielom, że pomyśleli o poręczy.
Po chwili znaleźliśmy się przy moim pokoju. Otworzyłam drzwi, wpuściłam do środka Rudolfa.
- Pilnuj swojego szczura. - powiedziałam Remusowi.
- Jasne. - włożył zwierzaka do plecaka (hehe nawet nie czuję kiedy rymuję XD).
- Plecak połóż.. gdziekolwiek - poleciłam koledze, a sama udałam się do czajnika.
- Ładnie tu masz - pochwalił wystrój pokoju po czym niepewnie usiadł na łóżku.
- Wiem - powiedziałam
- Zawsze jesteś taka skromna? - zapytał z ironią w głosie.
- Skromność to moje drugie imię... Wolisz herbatę czy gorącą czekoladę? Może kawę?
- Czekolade.
- Ja też.
PO chwili wyszłam z parującymi napojami na tacy, które przez moją chorą nogę chybotały się niepokojąco.
- Pomogę ci - zaoferował Remus.
Wziął tackę i poszedł do najbliższego stolika.
- Ciastka wolisz czekoladowe czy orzechowe?
- Orzechowe... Boże Ell masz tu same pyszności!
- Wiem - powiedziałam i parsknęłam śmiechem.
Potem rozsiedliśmy w fotelach i zaczęliśmy rozmawiać o...
<Remusie? O czym gadaliśmy? Ja nie mam weny co widać w tym beznadziejnym opowiadaniu.... Pisałam lepcze>
- Nie było mnie przez tydzień, a tutaj w akademii akcja tak szybko się toczy, że nie nadążam...
- Ale ta Alice ma coś do mnie? Wiesz... W waszym kobiecym kręgu krążą różne plotki...
- Nie, nie wiem, a może po prostu jest taka jak, ja czyli uważa cię za palanta i idiotę? - wyszczerzyłam zęby w bezczelnym uśmiechu.
- Hm... Czyli już wiem jakie masz o mnie zdanie... - powiedział i strzelił focha.
- Jezu, Rem... - poklepałam go po ramieniu - nie znasz się na żartach.
- Może częściowo masz rację, ale żarty są śmieszne tylko wtedy, gdy śmieją się obie osoby, a nie tylko jedna.
- No właśnie - i posłałam mu wszystko mówiące spojrzenie.
- Okej. Przepraszam poniosło mnie trochę. - wyznał po chwili milczenia.
- Mnie również. Przepraszam - podaliśmy sobie ręce a ja zaprosiłam Remusa do mojego pokoju na herbatę.
Wyszliśmy więc ja po schodach jakoś sobie radziłam dziękując w duchu załozycielom, że pomyśleli o poręczy.
Po chwili znaleźliśmy się przy moim pokoju. Otworzyłam drzwi, wpuściłam do środka Rudolfa.
- Pilnuj swojego szczura. - powiedziałam Remusowi.
- Jasne. - włożył zwierzaka do plecaka (hehe nawet nie czuję kiedy rymuję XD).
- Plecak połóż.. gdziekolwiek - poleciłam koledze, a sama udałam się do czajnika.
- Ładnie tu masz - pochwalił wystrój pokoju po czym niepewnie usiadł na łóżku.
- Wiem - powiedziałam
- Zawsze jesteś taka skromna? - zapytał z ironią w głosie.
- Skromność to moje drugie imię... Wolisz herbatę czy gorącą czekoladę? Może kawę?
- Czekolade.
- Ja też.
PO chwili wyszłam z parującymi napojami na tacy, które przez moją chorą nogę chybotały się niepokojąco.
- Pomogę ci - zaoferował Remus.
Wziął tackę i poszedł do najbliższego stolika.
- Ciastka wolisz czekoladowe czy orzechowe?
- Orzechowe... Boże Ell masz tu same pyszności!
- Wiem - powiedziałam i parsknęłam śmiechem.
Potem rozsiedliśmy w fotelach i zaczęliśmy rozmawiać o...
<Remusie? O czym gadaliśmy? Ja nie mam weny co widać w tym beznadziejnym opowiadaniu.... Pisałam lepcze>
Wyniki konkursu!
Zdecydowałam, że już czas zakończyć ankietę c;
Konkurs dobiegł wiec końca, a wyniki przedstawiają się następująco:
Drugie miejsce... Teo!
Trzecie... Megan!
Serdecznie gratuluję zwycięzcom!
( i zachęcam do brania udziału w mini konkursie ;) )
Od Rozalii CD Louisy
Louisa?! Boże, co ona tu robi?! W jednej chwili byłam przy niej.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i złapałam ją za ramię.
- Zostaw mnie, akademia nie jest tylko twoja! - jak zwykle, miły dla ucha język.
- Ale ja tu byłam pierwsza, a ty wszystko zepsujesz! - krzyknęłam, a ona mi się wyrwała.
- Odwal się ode mnie!
- Nie! Zepsujesz mi cały pobyt tu!
- Może i tak, ale mogę tu być tak samo jak ty! - wrzasnęła na mnie. Bezczelna!
- Jesteś ode mnie młodsza! I nie mów, że przyprowadziłaś tego swojego konisia!
- Właśnie, że tak! Bo jest o wiele lepszy od tej twojej kobyły!
- Ogarnij się! Też bym mogła jeździć na koniu za dziesięć tysięcy euro!
- Mogłabyś, ale nie jeździsz! I to ty się ogarnij! - poleciała do swojego pokoju wołając jeszcze "idiotka!".
- Jak ja jej nie cierpię! - tupnęłam nogą niczym mała dziewczynka. Nagle podeszła do mnie Emily.
- Kto to? - zapytała marszcząc brwi.
- Moja kochana siostra - było mi trochę głupio, że słyszała całą tą kłótnię.
- Matko, na serio? - zdziwiła się. I wiedziałam, dlaczego. Miałam na serio nadzieję, że nie zepsuje mi wszystkiego. westchnęłam. Musiałam się wyciszyć.
Zapytałam Emily, czy chce iść ze mną do biblioteki. Może poleciłaby mi jakąś dobrą książkę?
- Jasne, chętnie - rzekła i ruszyłyśmy do Akademii. W pewnym sensie cieszyłam się, że jestem tu dłużej od tej kwoki. A tak się cieszyłam, że odpocznę od niej na choćby rok! Malutki rok!
Chociać prędzej czy później wiedziałam, że i tak mnie zmałpuje i przyjedzie do Akademii... Ale tak od razu?! Dosłownie parę tygodni po mnie?! Ona jest nieobliczalna...
*W bibliotece*
- Dawno tu nie byłam - uśmiechnęłam się do Emily. - Lubisz czytać? - zapytałam jej.
- No... Tak średnio. Zależy co - odpowiedziała.
<ktoś...? :) >
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i złapałam ją za ramię.
- Zostaw mnie, akademia nie jest tylko twoja! - jak zwykle, miły dla ucha język.
- Ale ja tu byłam pierwsza, a ty wszystko zepsujesz! - krzyknęłam, a ona mi się wyrwała.
- Odwal się ode mnie!
- Nie! Zepsujesz mi cały pobyt tu!
- Może i tak, ale mogę tu być tak samo jak ty! - wrzasnęła na mnie. Bezczelna!
- Jesteś ode mnie młodsza! I nie mów, że przyprowadziłaś tego swojego konisia!
- Właśnie, że tak! Bo jest o wiele lepszy od tej twojej kobyły!
- Ogarnij się! Też bym mogła jeździć na koniu za dziesięć tysięcy euro!
- Mogłabyś, ale nie jeździsz! I to ty się ogarnij! - poleciała do swojego pokoju wołając jeszcze "idiotka!".
- Jak ja jej nie cierpię! - tupnęłam nogą niczym mała dziewczynka. Nagle podeszła do mnie Emily.
- Kto to? - zapytała marszcząc brwi.
- Moja kochana siostra - było mi trochę głupio, że słyszała całą tą kłótnię.
- Matko, na serio? - zdziwiła się. I wiedziałam, dlaczego. Miałam na serio nadzieję, że nie zepsuje mi wszystkiego. westchnęłam. Musiałam się wyciszyć.
Zapytałam Emily, czy chce iść ze mną do biblioteki. Może poleciłaby mi jakąś dobrą książkę?
- Jasne, chętnie - rzekła i ruszyłyśmy do Akademii. W pewnym sensie cieszyłam się, że jestem tu dłużej od tej kwoki. A tak się cieszyłam, że odpocznę od niej na choćby rok! Malutki rok!
Chociać prędzej czy później wiedziałam, że i tak mnie zmałpuje i przyjedzie do Akademii... Ale tak od razu?! Dosłownie parę tygodni po mnie?! Ona jest nieobliczalna...
*W bibliotece*
- Dawno tu nie byłam - uśmiechnęłam się do Emily. - Lubisz czytać? - zapytałam jej.
- No... Tak średnio. Zależy co - odpowiedziała.
<ktoś...? :) >
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Od Alex CD Mell
- Miło mi, jestem Alex - powiedziałam i skupiłam się na lekcji. Mell wydawała się miła. Pod koniec lekcji dała mi karteczkę. Było na niej było napisanie:
"Hejka^^Wybierzesz się ze mną na przejażdżkę?"
Nie wiedziałam, czy dzisiaj czy jutro... o której godzinie. Sprawdziłam, czy napisała coś z tyłu, ale nic tam nie było. Poszłam do pokoju. Gulek siedział w swojej kuli. Jak słodko turlał się po ziemi. Przebrałam się w mój stary sprzęt (wygrzebałam go z szafy): białe bryczesy, czarne oficerki, toczek (może biały, a może różowy...) i koszulkę. Poszłam do stajni. Toby jadł smaczny kąsek.
- Toby! Chodź na przejażdżkę! - powiedziałam. Toby po tych słowach skończył jeść, podszedł bliżej i mnie obwąchał. Wyprowadziłam go z boksu. Był trochę brudny: "Zapewne od kurzu" - myślałam. Wyszczotkowałam mu sierść z tego "kurzu" i założyłam na niego sprzęcik (nie będę opisywać.) Pędem wyszliśmy na zewnątrz. Wsiadłam na niego (trochę to trudne) i ruszyłam w stronę Kwiecistej Łąki. Nagle zobaczyłam Mell.
- Hej! Jedziesz ze mną na przejażdżkę? - spytała
- ...Ok - odpowiedziałam i kłusowałyśmy w tą i we tę. Gadałyśmy o (takich tam pierdółkach:P) i nie zauważyłam jakiegoś chłopaka. Toby stanął dęba i spadłam z konia. Jednak nie tylko ja. Chłopak się bardzo wystraszył i upadł.
<Niech dokończy jakiś chłopak^^>
"Hejka^^Wybierzesz się ze mną na przejażdżkę?"
Nie wiedziałam, czy dzisiaj czy jutro... o której godzinie. Sprawdziłam, czy napisała coś z tyłu, ale nic tam nie było. Poszłam do pokoju. Gulek siedział w swojej kuli. Jak słodko turlał się po ziemi. Przebrałam się w mój stary sprzęt (wygrzebałam go z szafy): białe bryczesy, czarne oficerki, toczek (może biały, a może różowy...) i koszulkę. Poszłam do stajni. Toby jadł smaczny kąsek.
- Toby! Chodź na przejażdżkę! - powiedziałam. Toby po tych słowach skończył jeść, podszedł bliżej i mnie obwąchał. Wyprowadziłam go z boksu. Był trochę brudny: "Zapewne od kurzu" - myślałam. Wyszczotkowałam mu sierść z tego "kurzu" i założyłam na niego sprzęcik (nie będę opisywać.) Pędem wyszliśmy na zewnątrz. Wsiadłam na niego (trochę to trudne) i ruszyłam w stronę Kwiecistej Łąki. Nagle zobaczyłam Mell.
- Hej! Jedziesz ze mną na przejażdżkę? - spytała
- ...Ok - odpowiedziałam i kłusowałyśmy w tą i we tę. Gadałyśmy o (takich tam pierdółkach:P) i nie zauważyłam jakiegoś chłopaka. Toby stanął dęba i spadłam z konia. Jednak nie tylko ja. Chłopak się bardzo wystraszył i upadł.
<Niech dokończy jakiś chłopak^^>
Od Remus'a CD Ell
- Wesoło ci co nie? - spytałem
- Tak - powiedziała obojętnym tonem
Spojrzałem na psa, pomyślałem, że to całkiem dobrze, że to akurat nie kot, jeden z tych małych, paskudnych zwierzątek.
- Ładny, ale wolę duże psy - powiedziałem
- Ja lubię mojego futrzaczka, ty wolisz małe łyse gryzonie i jest git - powiedziała
Nagle zza korytarze wyszła moja siostra.
- Cześć Alice! - krzyknąłem, ale jedyne co usłyszałem to ''Zamknij się pacanie'' - i to wszytko, Alice weszła do swojego pokoju
- Ciekawe co ją ugryzło - powiedziałem i spojrzałem na Ell
<Ell sorki ze krótkie brak mi weny>
- Tak - powiedziała obojętnym tonem
Spojrzałem na psa, pomyślałem, że to całkiem dobrze, że to akurat nie kot, jeden z tych małych, paskudnych zwierzątek.
- Ładny, ale wolę duże psy - powiedziałem
- Ja lubię mojego futrzaczka, ty wolisz małe łyse gryzonie i jest git - powiedziała
Nagle zza korytarze wyszła moja siostra.
- Cześć Alice! - krzyknąłem, ale jedyne co usłyszałem to ''Zamknij się pacanie'' - i to wszytko, Alice weszła do swojego pokoju
- Ciekawe co ją ugryzło - powiedziałem i spojrzałem na Ell
<Ell sorki ze krótkie brak mi weny>
Od Ell CD Remus'a
Udałam się więc z Remusem Jaspersem do pani higienistki, która niechybnie zdiagnozowała u mnie złamanie palca. Oczywiście nie obyło się również bez dużego białego opatrunku na nos. Jakby dodać to wszystko do siebie to wyszłam z gabinetu medycznego z plastrem na nosie, prawą nogą do łydki w gipsie i kulą do podpierania.
W Remusie najwidoczniej odezwało się malutkie poczucie winy, bo pomagał mi w poruszaniu się. Jednak po chwili zaczął się niepokojąco uśmiechać.
- Z czego masz beke? - warknęłam.
- Nie mogę się tak uśmiechać? - zapytał nieco rozbawiony moją miną.
- Nie.
- Elliezabeth, jeśli mnie pamięć nie myli, to ty byłaś ta zła - zauważył ostrożnie Remus.
- No to jednak pamięć cię myli - prychnęłam. - I... Bierz tą łapę... Potrafię sama chodzić!
- A co gdybym powiedział, że należało ci się?
- Dostałbyś z liścia - powiedziałam z nienaturalnym dla mnie spokojem.
- Jasne...
- No jasne!
- Spoczko, jak chcesz.
- Wiesz... - zmieniłam temat - jestem dla ciebie jakoś bardziej wredna niż dla innych np. Johnny'ego lub Megan i innych no nie wiem.
- Tsaaa, zauważyłem.
Zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęłam. Nie zamierzałam się cały czas na niego fochać.
- Masz zwierzę? - zapytał - mojego szczura już poznałaś - parsknął śmiechem
- Ja mam pieska. Takiego małego, łaciatego. - powiedziałam
- Mogę go poznać?
- Jasne.
Pokuśtykałam więc do swojego pokoju i chwilę później wyszłam z Rufusem na smyczy.
- Po co smycz? - dziwił się Rem
- Rufus nie lubi szczurów myszy i kotów - powiedziałam - mimo, że nie przepadam za twoim osobliwym zwierzęciem, nie chcę narażać na stratę ciebie. No bo np. mi byłoby trudno gdyby z Rufuskiem było coś nie tak.
- Jasne.
<Ym... Remus? Nie pisałam bo byłam na wyjeździe ale zamierzam odrobić zaległości>
W Remusie najwidoczniej odezwało się malutkie poczucie winy, bo pomagał mi w poruszaniu się. Jednak po chwili zaczął się niepokojąco uśmiechać.
- Z czego masz beke? - warknęłam.
- Nie mogę się tak uśmiechać? - zapytał nieco rozbawiony moją miną.
- Nie.
- Elliezabeth, jeśli mnie pamięć nie myli, to ty byłaś ta zła - zauważył ostrożnie Remus.
- No to jednak pamięć cię myli - prychnęłam. - I... Bierz tą łapę... Potrafię sama chodzić!
- A co gdybym powiedział, że należało ci się?
- Dostałbyś z liścia - powiedziałam z nienaturalnym dla mnie spokojem.
- Jasne...
- No jasne!
- Spoczko, jak chcesz.
- Wiesz... - zmieniłam temat - jestem dla ciebie jakoś bardziej wredna niż dla innych np. Johnny'ego lub Megan i innych no nie wiem.
- Tsaaa, zauważyłem.
Zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęłam. Nie zamierzałam się cały czas na niego fochać.
- Masz zwierzę? - zapytał - mojego szczura już poznałaś - parsknął śmiechem
- Ja mam pieska. Takiego małego, łaciatego. - powiedziałam
- Mogę go poznać?
- Jasne.
Pokuśtykałam więc do swojego pokoju i chwilę później wyszłam z Rufusem na smyczy.
- Po co smycz? - dziwił się Rem
- Rufus nie lubi szczurów myszy i kotów - powiedziałam - mimo, że nie przepadam za twoim osobliwym zwierzęciem, nie chcę narażać na stratę ciebie. No bo np. mi byłoby trudno gdyby z Rufuskiem było coś nie tak.
- Jasne.
<Ym... Remus? Nie pisałam bo byłam na wyjeździe ale zamierzam odrobić zaległości>
Stawiam się ponownie na polu bitwy!
Blog wraca do życia, znudziło mi się to nicnierobienie :)
Bez dunaj chyba by mi się się już wcale nie chciało wracać, dzięki ;*
Śmiało możecie już zawalać moją pocztę opowiadaniami i wiadomościami! :D
czwartek, 22 sierpnia 2013
Zawieszenie bloga!
Z przykrością muszę Was poinformować o tym, iż zawieszam bloga na czas nieokreślony. Na pewno na krótko, nie więcej niż tydzień.
Mam problemy w realu i to się odbija na mojej staranności i aktywności na blogu. Zapominam tytułować opo, niekiedy zapomnę ich dodać, męczy mnie poprawiania opowiadań i nie mam ochoty ich pisać ;/
W takim stanie nie jestem w stanie prowadzić bloga.
A wszystko dzięki zbliżającemu się roku szkolnemu. Witaj szkoło! -______-
Bardzo Was przepraszam i proszę, żebyście się wstrzymali z wysyłaniem do mnie opowiadań i wiadomości na howrse. Na razie jestem zbyt skołowana żeby się udzielać na blogu czy howrse.
Poza tym tera często mnie nie będzie, jadę do dziadków, koleżanki, załatwiam różne sprawy i zazwyczaj po prostu mnie nie ma.
I'm so sorry :(
Smutno mi to isać bo wiem, że po odświeżeniu bloga nikt nie będzie już tak aktywny jak teraz, lecz to naprawdę ostateczność. Obiecuję, że gdy wrócę dodam na bloga reklamy i z pieniędzy, które otrzymam ufunduję nagrodę książkową o koniach jako nagrodę w konkursie :)
gen. Cappuccinko ~ po przegranej bitwie
Mam problemy w realu i to się odbija na mojej staranności i aktywności na blogu. Zapominam tytułować opo, niekiedy zapomnę ich dodać, męczy mnie poprawiania opowiadań i nie mam ochoty ich pisać ;/
W takim stanie nie jestem w stanie prowadzić bloga.
A wszystko dzięki zbliżającemu się roku szkolnemu. Witaj szkoło! -______-
Bardzo Was przepraszam i proszę, żebyście się wstrzymali z wysyłaniem do mnie opowiadań i wiadomości na howrse. Na razie jestem zbyt skołowana żeby się udzielać na blogu czy howrse.
Poza tym tera często mnie nie będzie, jadę do dziadków, koleżanki, załatwiam różne sprawy i zazwyczaj po prostu mnie nie ma.
I'm so sorry :(
gen. Cappuccinko ~ po przegranej bitwie
Od Mell CD
Gdy promienie słoneczne wdarły się do mojego pokoju,usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek była 6:05. Zaczęłam błądzić wzrokiem w poszukiwaniu Rico :
- Rico?! Rico gdzie jesteś ??! - zawołałam
Po chwili ujrzałam psa trzymającego w pysku moją skórzaną oficerkę:
- Ricoo ! Oddawaj to ! - Powiedziałam i wyszarpałam psu buta - Coś ty najlepszego narobił ?!
Spojrzałam na oficerkę - była cała obśliniona i poszarpana. No nic... Miałam jeszcze jedną parę,a w następny weekend planowałam jechać do sklepu jeździeckiego po parę rzeczy dla Chery.
- No dobrze nic się nie stało - powiedziałam spokojniej i pogłaskałam psa.
Lekcje zaczynały się dziś o ósmej tak więc miałam jeszcze 2 godziny. Poszłam się przebrać a po chwili stałam na korytarzu w bryczesach,nowych oficerkach,koszulce i przyglądałam się planowi lekcji :
- Hmm pierwszy jest język Polski - powiedziałam sama do siebie
Zeszłam do stajni,nikogo w niej nie było. Usłyszałam ciche rżenie Chery... Podbiegłam do jej boksu i podałam jej kawałek marchewki :
- Hej kochana pojeździmy sobie troszeczkę - powiedziałam i pocałowałam klacz w chrapy.
Poszłam do mojej siodlarni i wzięłam mój sprzęt : Siodło skokowe,ogłowie bez nachrapnika,ochraniacze,popręg,futerko pod siodło i wreście Lawendowy czaprak który dostałam gdy dołączyłam do akademii.Wróciłam do klaczy,wyczesałam jej grzywę i ogon,usunęłam kurz z jej sierści za pomocą szczotki i wyczyściłam jej kopytka.Założyłam cały sprzęt,podciągnęłam popręg i wjechałam na maneż. Rozstępowałam klacz i ruszyłam kłusem w okół parkuru...Zrobiłam woltę i zagalopowałam.Pod koniec treningu przeskoczyłam kilka razy 90 cm oxera i zakończyłam jazdę..Rozsiodłałam klacz i wróciłam do pokoju. Była godzina 7:20 musiałam się pośpieszyć ! Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w normalne ubrania. Wyprostowałam włosy i spakowałam potrzebne książki i zeszyty,po czym wyszłam na korytarz.. Odnalazłam klasę w której odbywała się lekcja polskiego :
- Dzień dobry ! - przywitałam się wchodząc do klasy
- Dzień dobry.. - odezwała się nauczycielka - Siadaj na miejsce !
Usiadłam w ławce obok jakiejś dziewczyny.
- Nowa ? - zapytała dziewczyna z uśmiechem
- Jestem Melissa,ale mów mi Mell - Odwzajemniłam uśmiech
- Miło mi ja jestem [...]
<Dokończy ktoś ?
>
- Rico?! Rico gdzie jesteś ??! - zawołałam
Po chwili ujrzałam psa trzymającego w pysku moją skórzaną oficerkę:
- Ricoo ! Oddawaj to ! - Powiedziałam i wyszarpałam psu buta - Coś ty najlepszego narobił ?!
Spojrzałam na oficerkę - była cała obśliniona i poszarpana. No nic... Miałam jeszcze jedną parę,a w następny weekend planowałam jechać do sklepu jeździeckiego po parę rzeczy dla Chery.
- No dobrze nic się nie stało - powiedziałam spokojniej i pogłaskałam psa.
Lekcje zaczynały się dziś o ósmej tak więc miałam jeszcze 2 godziny. Poszłam się przebrać a po chwili stałam na korytarzu w bryczesach,nowych oficerkach,koszulce i przyglądałam się planowi lekcji :
- Hmm pierwszy jest język Polski - powiedziałam sama do siebie
Zeszłam do stajni,nikogo w niej nie było. Usłyszałam ciche rżenie Chery... Podbiegłam do jej boksu i podałam jej kawałek marchewki :
- Hej kochana pojeździmy sobie troszeczkę - powiedziałam i pocałowałam klacz w chrapy.
Poszłam do mojej siodlarni i wzięłam mój sprzęt : Siodło skokowe,ogłowie bez nachrapnika,ochraniacze,popręg,futerko pod siodło i wreście Lawendowy czaprak który dostałam gdy dołączyłam do akademii.Wróciłam do klaczy,wyczesałam jej grzywę i ogon,usunęłam kurz z jej sierści za pomocą szczotki i wyczyściłam jej kopytka.Założyłam cały sprzęt,podciągnęłam popręg i wjechałam na maneż. Rozstępowałam klacz i ruszyłam kłusem w okół parkuru...Zrobiłam woltę i zagalopowałam.Pod koniec treningu przeskoczyłam kilka razy 90 cm oxera i zakończyłam jazdę..Rozsiodłałam klacz i wróciłam do pokoju. Była godzina 7:20 musiałam się pośpieszyć ! Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w normalne ubrania. Wyprostowałam włosy i spakowałam potrzebne książki i zeszyty,po czym wyszłam na korytarz.. Odnalazłam klasę w której odbywała się lekcja polskiego :
- Dzień dobry ! - przywitałam się wchodząc do klasy
- Dzień dobry.. - odezwała się nauczycielka - Siadaj na miejsce !
Usiadłam w ławce obok jakiejś dziewczyny.
- Nowa ? - zapytała dziewczyna z uśmiechem
- Jestem Melissa,ale mów mi Mell - Odwzajemniłam uśmiech
- Miło mi ja jestem [...]
<Dokończy ktoś ?
Od Megan CD Remusa
Wrzuciłam buty do szafy i podeszłam do łóżka
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
- A widziałeś młode? - zapytałam
- Nie, nie jestem tu często - odpowiedział Remus
Pokazałam mu małe psiaki. Spały.
- Masz pomysł jakby mogły się nazywać? - zapytał
- Nie... - zaczęłam - ale jak trochę podrosną to mój brat po nie przyjedzie
Chłopak tylko coś mruknął pod nosem i spojrzał na zegarek.
- Ja już muszę iść - powiedział i wyszedł z pokoju
Zostałam sama. Mika poszła pod łóżko. Postanowiłam iść do stajni, do Mistral. Stała w boksie tak samo znudzona jak ja. Wyprowadziłam ją i pojechałyśmy na kwiecistą łąkę. Nagle klaczka stanęła dęba a ja spadłam z jej grzbietu. Na szczęście wylądowałam na stercie siana i nic mi się nie stało.
- Jestem cała brudna! - krzyknęłam - Co Ci odbiło?!
Mistral zarżała i podeszła do mnie. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademii. Klacz podreptała za mną. Po drodze zauważyłam Johnn'ego. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z kimkolwiek, ale on chyba mnie zauważył.
<Johnny, widzisz mnie?>
Od Alice CD Oliver'a
Postanowiłam wybrać się na spacer.
Nie zaszła daleko, gdy ktoś na mnie wpadł oboje runęliśmy na ziemię.
Chwila minęła zanim doszłam do siebie kiedy się uniosłam zobaczyłam Oliviera.
- Alice? - spytał Olivier zaskoczony
- Tak idioto, a niby kto? - powiedziałam
Olivier szybko się podniósł i pomógł mi wstać.
- Nie wiedziałem, że przyjechałaś.
- Tak, przyjechałam niedługo po moim bracie - rzekłam i odruchowo pisnęłam na widok znanej mi dobrze jaszczurki.
Olivier ją natychmiast podniósł.
- Nie bój się, to tylko Bloow - powiedział
- Tak wiem, to tylko taki odruch - odpowiedziałam i siadłam na jakiejś ławce
Olivier zawiązał smycz jaszczurce i usiadł obok mnie.
- Fajnie, nie widziałem cię od od kąd wyjechałem tu - powiedział i uśmiechnął się
- Jak się tu dostałeś? - spytałam
<Olivier dokończysz?>
Nie zaszła daleko, gdy ktoś na mnie wpadł oboje runęliśmy na ziemię.
Chwila minęła zanim doszłam do siebie kiedy się uniosłam zobaczyłam Oliviera.
- Alice? - spytał Olivier zaskoczony
- Tak idioto, a niby kto? - powiedziałam
Olivier szybko się podniósł i pomógł mi wstać.
- Nie wiedziałem, że przyjechałaś.
- Tak, przyjechałam niedługo po moim bracie - rzekłam i odruchowo pisnęłam na widok znanej mi dobrze jaszczurki.
Olivier ją natychmiast podniósł.
- Nie bój się, to tylko Bloow - powiedział
- Tak wiem, to tylko taki odruch - odpowiedziałam i siadłam na jakiejś ławce
Olivier zawiązał smycz jaszczurce i usiadł obok mnie.
- Fajnie, nie widziałem cię od od kąd wyjechałem tu - powiedział i uśmiechnął się
- Jak się tu dostałeś? - spytałam
<Olivier dokończysz?>
środa, 21 sierpnia 2013
Od Remus'a CD Megan
Dogoniłem ją kiedy była w połowie drogi do pokoju.
- No nie fochaj się - powiedziałem i się zaśmiałem
- Phhhh, to przez tego głupiego psa - powiedziała i nawet się nie zatrzymała
- No czekaj - powiedziałem i staliśmy już w drzwiach jej pokoju. - Na co się wkurzasz? - spytałem - Mam na dzieje że nie zaczniesz planować zemsty na tym psie - dodałem szybo i się zaśmiałem
- No już dobra - powiedziała i weszliśmy do pokoju
Już na samym progu powitała nas Mika
- Cześć sierściuchu - powiedziałem głaszcząc psa po łepku
Megan również pogłaskała psa...
<Megan, dokończysz?>
- No nie fochaj się - powiedziałem i się zaśmiałem
- Phhhh, to przez tego głupiego psa - powiedziała i nawet się nie zatrzymała
- No czekaj - powiedziałem i staliśmy już w drzwiach jej pokoju. - Na co się wkurzasz? - spytałem - Mam na dzieje że nie zaczniesz planować zemsty na tym psie - dodałem szybo i się zaśmiałem
- No już dobra - powiedziała i weszliśmy do pokoju
Już na samym progu powitała nas Mika
- Cześć sierściuchu - powiedziałem głaszcząc psa po łepku
Megan również pogłaskała psa...
<Megan, dokończysz?>
Od Megan CD Remus'a
- No... - zaczęłam - Możemy
Poszliśmy do parku. Wyciągnęłam z kieszeni jakieś koraliki, które dziwnym sposobem się tu znalazły.
- Co to? - zapytał Remus
- Jakieś koraliki - odpowiedziałam - Całkiem ładne
Nagle zadzwonił mój telefon. Rodzice.
- Tak, tak pamiętam... - mówiłam do telefonu
Gdy skończyłam rozmowę wróciłam do Remusa
- Kto? - zapytał
- Nadopiekuńczy rodzice - powiedziałam
- Skąd ja to znam... - popatrzył w górę
- Matka zabrania mi chodzić na szpilkach "bo sobie nóżki połamię" - naśladowałam głos mamy - A mi jeszcze nigdy się nic nie stało
- Ale coś się może wkrótce stać - powiedział
- Ojeju - zrobiłam minę smutnego szczeniaka
Zaczęliśmy się śmiać. Nagle wiatr zawiał bardzo mocno.
- Chodźmy do akademii bo robi się zimno - powiedziałam
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy psiaka siedzącego obok schodów. Jeszcze nigdy go tu nie widziałam.
- Piesku - zawołałam - Chodź do mnie
Pies podszedł i powąchał moją dłoń ale po chwili skierował się ku schodom i wszedł na górę. My również poszliśmy w tamtą stronę.
- Ciekawe gdzie poszedł - powiedziałam i jak na komendę pod moimi nogami pojawił się pies. Runęłam na ziemię.
- Aaa! - pisnęłam
- A mówiłem, że w końcu coś się stanie - zaśmiał się Remus
Zdjęłam buty i zaczęłam iść w stronę pokoju.
- Megan zaczekaj! - krzyknął chłopak
<Remus, co dalej?>
Poszliśmy do parku. Wyciągnęłam z kieszeni jakieś koraliki, które dziwnym sposobem się tu znalazły.
- Co to? - zapytał Remus
- Jakieś koraliki - odpowiedziałam - Całkiem ładne
Nagle zadzwonił mój telefon. Rodzice.
- Tak, tak pamiętam... - mówiłam do telefonu
Gdy skończyłam rozmowę wróciłam do Remusa
- Kto? - zapytał
- Nadopiekuńczy rodzice - powiedziałam
- Skąd ja to znam... - popatrzył w górę
- Matka zabrania mi chodzić na szpilkach "bo sobie nóżki połamię" - naśladowałam głos mamy - A mi jeszcze nigdy się nic nie stało
- Ale coś się może wkrótce stać - powiedział
- Ojeju - zrobiłam minę smutnego szczeniaka
Zaczęliśmy się śmiać. Nagle wiatr zawiał bardzo mocno.
- Chodźmy do akademii bo robi się zimno - powiedziałam
Gdy wchodziliśmy do budynku zauważyliśmy psiaka siedzącego obok schodów. Jeszcze nigdy go tu nie widziałam.
- Piesku - zawołałam - Chodź do mnie
Pies podszedł i powąchał moją dłoń ale po chwili skierował się ku schodom i wszedł na górę. My również poszliśmy w tamtą stronę.
- Ciekawe gdzie poszedł - powiedziałam i jak na komendę pod moimi nogami pojawił się pies. Runęłam na ziemię.
- Aaa! - pisnęłam
- A mówiłem, że w końcu coś się stanie - zaśmiał się Remus
Zdjęłam buty i zaczęłam iść w stronę pokoju.
- Megan zaczekaj! - krzyknął chłopak
<Remus, co dalej?>
Uwaga uwaga! Mini konkurs!
MINI KoNKURS!
Wiem, że jeszcze nie został rozstrzygnięty poprzedni konkurs, ale teraz mam dla Was drugi, ale polegający na zupełnie czymś innym. Wobec tego, pasowałoby wyjaśnić, na czym miałby polegać.
Zasady są bardzo proste.
Chodzi o to, żebyście w komentarzu napisali, co chcielibyście dodatkowego w formularzu Waszego ucznia czy konia. No nie wiem, przy postaci "dodatkowe zdjęcia" czy "przezwiska"? Użyjcie wyobraźni (albo posłużcie się innymi blogami xD...)
Proste, prawda? :)
Oprócz tego, możecie mi śmiało pisać propozycje co do czegoś nowego na blogu, wasze pomysły, wizje na lepszą Akademię... Wszystkie propozycje mile widziane! ;)
Dodatkowo, chcę przypomnieć, żebyście się nie bali zgłaszać do mnie błędów, które zauważyliście na stronie. Zdarza mi się je popełniać - też jestem w końcu człowiekiem. Was również prosiłabym, żebyście się chodź trochę używali przecinków, kropek i dużych liter. To nie takie trudne? ;>
Zależy mi, żeby blog był zadbany i estetyczny - bez Was mi się to nie uda ;D
A - nadmieniem jeszcze, że konkurs ma nieokreśloną liczbę zgłoszeń i nieokreślony termin zakończenia. Nagrody?
Każdy kto nadeśle fajną propozycję, która zostanie zrealizowana dostanie 20 zł i owijki w wybranym kolorze xD
No i gratki na how^^
Pozdrawiam!
Założycielka ;3
Wiem, że jeszcze nie został rozstrzygnięty poprzedni konkurs, ale teraz mam dla Was drugi, ale polegający na zupełnie czymś innym. Wobec tego, pasowałoby wyjaśnić, na czym miałby polegać.
Zasady są bardzo proste.
Chodzi o to, żebyście w komentarzu napisali, co chcielibyście dodatkowego w formularzu Waszego ucznia czy konia. No nie wiem, przy postaci "dodatkowe zdjęcia" czy "przezwiska"? Użyjcie wyobraźni (albo posłużcie się innymi blogami xD...)
Proste, prawda? :)
Oprócz tego, możecie mi śmiało pisać propozycje co do czegoś nowego na blogu, wasze pomysły, wizje na lepszą Akademię... Wszystkie propozycje mile widziane! ;)
Dodatkowo, chcę przypomnieć, żebyście się nie bali zgłaszać do mnie błędów, które zauważyliście na stronie. Zdarza mi się je popełniać - też jestem w końcu człowiekiem. Was również prosiłabym, żebyście się chodź trochę używali przecinków, kropek i dużych liter. To nie takie trudne? ;>
Zależy mi, żeby blog był zadbany i estetyczny - bez Was mi się to nie uda ;D
A - nadmieniem jeszcze, że konkurs ma nieokreśloną liczbę zgłoszeń i nieokreślony termin zakończenia. Nagrody?
Każdy kto nadeśle fajną propozycję, która zostanie zrealizowana dostanie 20 zł i owijki w wybranym kolorze xD
No i gratki na how^^
Pozdrawiam!
Założycielka ;3
Od Andrew'a CD Emily
Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy.
Podczas jazdy rozmawialiśmy o naszych pupilach, które niestety musiały zostać w Akademii. Jechaliśmy jakieś 20 minut i już mogliśmy zobaczyć rzekę.
Zostawiliśmy rowery i zaczęliśmy iść.
- Nie cierpię chemii - powiedziałem po chwili
- Ja też niezbyt ją lubię - odpowiedziała
- Przynudzają - rzekłem obojętnym tonem
- No - mruknęła Emily takim samym tonem jak ja
Usiedliśmy pod jakimś drzewem.
Zapadła chwila ciszy.
Po chwili spojrzałem na rzekę.
- Zastanawiam się - powiedziałem
- Nad czym? - spytała
- Nad tym wszystkim - powiedziałem i nadal gapiłem się na rzekę
- Czyli? - spytała lekko poirytowana
- Echhh, po prostu nad wszystkim, chciałbym się zwyczajne stąd wyrwać,
wyjechać, przeżyć jakąś przygodę... - powiedziałem i przeniosłem wzrok na nią...
<Emily?>
Podczas jazdy rozmawialiśmy o naszych pupilach, które niestety musiały zostać w Akademii. Jechaliśmy jakieś 20 minut i już mogliśmy zobaczyć rzekę.
Zostawiliśmy rowery i zaczęliśmy iść.
- Nie cierpię chemii - powiedziałem po chwili
- Ja też niezbyt ją lubię - odpowiedziała
- Przynudzają - rzekłem obojętnym tonem
- No - mruknęła Emily takim samym tonem jak ja
Usiedliśmy pod jakimś drzewem.
Zapadła chwila ciszy.
Po chwili spojrzałem na rzekę.
- Zastanawiam się - powiedziałem
- Nad czym? - spytała
- Nad tym wszystkim - powiedziałem i nadal gapiłem się na rzekę
- Czyli? - spytała lekko poirytowana
- Echhh, po prostu nad wszystkim, chciałbym się zwyczajne stąd wyrwać,
wyjechać, przeżyć jakąś przygodę... - powiedziałem i przeniosłem wzrok na nią...
<Emily?>
Od Mell - pierwsze opo
Siedziałam w fotelu i popijając gorące cappucino, wpatrywałam się w krople deszczu spływające po szybie. A więc to dziś... To dziś wyjeżdżam do akademii...
Usłyszałam kroki, a po chwili zobaczyłam mojego psa Rico... Właśnie! Zapomniałam powiedzieć mamie, że zabieram go razem ze mną. Rico i moja klacz Moncherii byli dla mnie wszystkim co mam... Przytuliłam psa, który usadowił się obok fotela. Dopiłam moje cappucino i zeszłam na dół:
- Mamo idę przygotować Moncherii - powiedziałam suchym głosem.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę stajni. Usłyszałam rżenie... Ale nie Cherry, tylko do małego kucyka szetlandzkiego Snikersa - uratowanego przeze mnie i moją mamę z końskich targów... Wsunęłam się do boksu i zaczęłam gładzić kuca po łbie i szyi...
- Oh, Snikers! - szepnęłam. - Będę za tobą tęsknić!
Wyszłam z boksu i skierowałam się w stronę Cherry..
- Niedługo czeka nas wielka przeprowadzka, co mała?? - wyszeptałam. - Ale będziemy tu przyjeżdżać na święta...
Wyprowadziłam klacz z boksu i przywiązałam ją na stanowisku. Przyniosłam owijki i derkę, po czym zaczęłam przygotowywać klacz do transportu. Gdy Cherry była gotowa zaprowadziłam ją do przyczepy. Spakowałam tam też jej rzeczy, po czym wróciłam do domu:
- Mamo, Cherry jest już spakowana, pójdę się przebrać i możemy jechać... - Już chciałam odejść gdy przypomniałam sobie o Rico - Acha i zabieram Rico ze sobą.
- Rozumiem - odpowiedziała mama - Będę czekać w samochodzie...
Przebrałam się w Jeansy, beżowy sweterek i zeszłam na dół. Rico wraz z moją walizką wylądowali na tylnim siedzeniu, a ja wskoczyłam do przodu.
- Ruszamy!! - odezwała się mama
- Już mała, wychodzimy - powiedziałam spokojnie i wyprowadziłam klacz. - Idziemy szukać stajni!
Gdy umieszczałam klacz w dużym, drewnianym boksie zjawiła się dyrektorka akademii by wręczyć mi wszystkie formularze i kluczyki do mojego pokoju.
Gdy skończyłam podałam klaczy miętowego cukierka i odeszłam w stronę auta... Chwyciłam bagaże, wypuściłam psa z auta i pożegnałam się z mamą:
- Baw się dobrze i pisz do mnie czasami! - rzuciła mama odjeżdżając.
Wtaszczyłam się na trzecie piętro gdzie znajdował się mój pokój. Zaczęłam błądzić wzrokiem po numerach mieszkań 24,25,26 Jest! Pokój numer dwadzieścia siedem... Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi... Weszłam do pokoju i postawiłam walizkę przy drzwiach. Dwadzieścia minut później siedziałam na podłodze, razem z Rico i rozpakowywałam moje rzeczy.
CDN :3
Usłyszałam kroki, a po chwili zobaczyłam mojego psa Rico... Właśnie! Zapomniałam powiedzieć mamie, że zabieram go razem ze mną. Rico i moja klacz Moncherii byli dla mnie wszystkim co mam... Przytuliłam psa, który usadowił się obok fotela. Dopiłam moje cappucino i zeszłam na dół:
- Mamo idę przygotować Moncherii - powiedziałam suchym głosem.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę stajni. Usłyszałam rżenie... Ale nie Cherry, tylko do małego kucyka szetlandzkiego Snikersa - uratowanego przeze mnie i moją mamę z końskich targów... Wsunęłam się do boksu i zaczęłam gładzić kuca po łbie i szyi...
- Oh, Snikers! - szepnęłam. - Będę za tobą tęsknić!
Wyszłam z boksu i skierowałam się w stronę Cherry..
- Niedługo czeka nas wielka przeprowadzka, co mała?? - wyszeptałam. - Ale będziemy tu przyjeżdżać na święta...
Wyprowadziłam klacz z boksu i przywiązałam ją na stanowisku. Przyniosłam owijki i derkę, po czym zaczęłam przygotowywać klacz do transportu. Gdy Cherry była gotowa zaprowadziłam ją do przyczepy. Spakowałam tam też jej rzeczy, po czym wróciłam do domu:
- Mamo, Cherry jest już spakowana, pójdę się przebrać i możemy jechać... - Już chciałam odejść gdy przypomniałam sobie o Rico - Acha i zabieram Rico ze sobą.
- Rozumiem - odpowiedziała mama - Będę czekać w samochodzie...
Przebrałam się w Jeansy, beżowy sweterek i zeszłam na dół. Rico wraz z moją walizką wylądowali na tylnim siedzeniu, a ja wskoczyłam do przodu.
- Ruszamy!! - odezwała się mama
***
Auto zatrzymało się na podjeździe, a moim oczom ukazał się budynek Akademii. Gdy mama wyłączyła silnik, wyskoczyłam z auta i pobiegłam do przyczepy. Opuściłam powoli rampę. Cherry stąpała niespokojnie z nogi na nogę:- Już mała, wychodzimy - powiedziałam spokojnie i wyprowadziłam klacz. - Idziemy szukać stajni!
Gdy umieszczałam klacz w dużym, drewnianym boksie zjawiła się dyrektorka akademii by wręczyć mi wszystkie formularze i kluczyki do mojego pokoju.
Gdy skończyłam podałam klaczy miętowego cukierka i odeszłam w stronę auta... Chwyciłam bagaże, wypuściłam psa z auta i pożegnałam się z mamą:
- Baw się dobrze i pisz do mnie czasami! - rzuciła mama odjeżdżając.
Wtaszczyłam się na trzecie piętro gdzie znajdował się mój pokój. Zaczęłam błądzić wzrokiem po numerach mieszkań 24,25,26 Jest! Pokój numer dwadzieścia siedem... Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi... Weszłam do pokoju i postawiłam walizkę przy drzwiach. Dwadzieścia minut później siedziałam na podłodze, razem z Rico i rozpakowywałam moje rzeczy.
CDN :3
Od Alice - pierwsze opo
*-Tylko nie słuchaj się brata*- oto ostatnie słowa jakie usłyszałam od moich kochanych rodziców przed wyjazdem do Akademii.
Jechałam z ciocią.
Obok mnie leżał Shadow, a za to Cza-Cza pojechała już dzisiaj rano.
Tak, wyrywam się z domu, do Akademii. Szczęście, że mój brat już tam jest.
Pogłaskałam Shadow'a i spojrzałam przez okno, wszystko jakby za mgłą...
- Echhh - westchnęłam i oparłam głowę o szybę
- Coś nie tak, Alice? - spytała ciocia pewnie nawet nie spoglądając na mnie.
Obrzuciłam ją niemal paraliżującym spojrzeniem.
- Wszystko ok - powiedziałam po chwilowym namyśleniu
- Li, wszystko będzie dobrze, rozumem zmiana szkoły na akademię i to taką gdzie jest ten demon - powiedziała ciocia niemalże łagodnym tonem.
Mając na myśli demona, miała na myśli mojego brata Remusa.
- Ciociu nie nazywaj mnie Li, ustaliliśmy, że używam drugiego imienia -burknęłam i odwróciłam wzrok.
- Ty z Remusem naprawdę macie coś nie tak w łebkach - powiedziała ciotka i się skrzywiła
Resztę drogi przemilczałyśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, u progu Akademii czekał na mnie brat.
Kiedy tylko wysiadła ruszyłam w jego stronę.
Gdy podeszła do niego bliżej, skrzywił się na widok kocura na moich rękach.
- Musiałaś przywozić tutaj tego łysego sierściucha? - powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Tak musiałam wiesz - powiedziałam i obrzuciłam go wrednym spojrzeniem,
a on za to pokazał mi język
Przekomarzaliśmy się jak dobre, stare małżeństwo.
Po kilku minutach kłótni spytał:
- Jaki masz numer pokoju? - zaraz po tych słowach wziął odemnie walizki
- 19 - powiedziałam i po głaskałam Shadow'a
Ruszyliśmy do mojego pokoju. Po drodze opowiadał mi o różnych osobach z akademii i nauczycielce.
Gdy w końcu weszliśmy do mojego pokoju, Remus rzucił walizkę pod ścianę i usiadł na moim łóżku.
Wskazałam mu ręką drzwi.
On wstał i w paru susach przebiegł mój pokój, zatrzymał się dopiero w drzwiach, uśmiechnął i rzucił kotu nienawistne spojrzenie
- Tylko spróbuj tknąć mojego szczurka a cię wypatroszę - rzucił i wybiegł
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam.
*Ktoś by dokończył :)*
Jechałam z ciocią.
Obok mnie leżał Shadow, a za to Cza-Cza pojechała już dzisiaj rano.
Tak, wyrywam się z domu, do Akademii. Szczęście, że mój brat już tam jest.
Pogłaskałam Shadow'a i spojrzałam przez okno, wszystko jakby za mgłą...
- Echhh - westchnęłam i oparłam głowę o szybę
- Coś nie tak, Alice? - spytała ciocia pewnie nawet nie spoglądając na mnie.
Obrzuciłam ją niemal paraliżującym spojrzeniem.
- Wszystko ok - powiedziałam po chwilowym namyśleniu
- Li, wszystko będzie dobrze, rozumem zmiana szkoły na akademię i to taką gdzie jest ten demon - powiedziała ciocia niemalże łagodnym tonem.
Mając na myśli demona, miała na myśli mojego brata Remusa.
- Ciociu nie nazywaj mnie Li, ustaliliśmy, że używam drugiego imienia -burknęłam i odwróciłam wzrok.
- Ty z Remusem naprawdę macie coś nie tak w łebkach - powiedziała ciotka i się skrzywiła
Resztę drogi przemilczałyśmy.
Gdy dotarliśmy na miejsce, u progu Akademii czekał na mnie brat.
Kiedy tylko wysiadła ruszyłam w jego stronę.
Gdy podeszła do niego bliżej, skrzywił się na widok kocura na moich rękach.
- Musiałaś przywozić tutaj tego łysego sierściucha? - powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Tak musiałam wiesz - powiedziałam i obrzuciłam go wrednym spojrzeniem,
a on za to pokazał mi język
Przekomarzaliśmy się jak dobre, stare małżeństwo.
Po kilku minutach kłótni spytał:
- Jaki masz numer pokoju? - zaraz po tych słowach wziął odemnie walizki
- 19 - powiedziałam i po głaskałam Shadow'a
Ruszyliśmy do mojego pokoju. Po drodze opowiadał mi o różnych osobach z akademii i nauczycielce.
Gdy w końcu weszliśmy do mojego pokoju, Remus rzucił walizkę pod ścianę i usiadł na moim łóżku.
Wskazałam mu ręką drzwi.
On wstał i w paru susach przebiegł mój pokój, zatrzymał się dopiero w drzwiach, uśmiechnął i rzucił kotu nienawistne spojrzenie
- Tylko spróbuj tknąć mojego szczurka a cię wypatroszę - rzucił i wybiegł
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam.
*Ktoś by dokończył :)*
Od Emily CD Andrew'a
Andrew odprowadził mnie do pokoju.
Stanął w drzwiach.
Ja stałam w pokoju, a on nadal w drzwiach i patrzył.
- No to do jutra, pa! - krzyknęłam szybko.
Kiedy już poszedł, ja już szykowałam się do snu.
Spojrzałam na zegarek: już mamy 22.30, yyy... Bez komentarza.
Gdy już byłam gotowa, położyłam się spać.
Długo myślałam, kim dla mnie jest Andrew.
Kumplem? Przyjacielem? Albo...
Nie! Na pewno nie tym. Jak kogoś się ledwo poznało, to nie może być to. I przy tych myślach się zatrzymałam.
*Kilka krótkich godzin sennych*
Wstałam, ubrałam się, ogarnęłam, jak zwykle.
Poleciałam do sali lekcyjnych.
Ufff, zdążyłam. No i mamy Chemię.
Chemia. No cóż, nie należy do moich ulubionych przedmiotów.
Ale, trzeba się z nią zmierzyć. Tylko z kim będę siedzieć?
Podchodzę do Andrewa.
- Ej, czy mogę z tobą usiąść? - pytam Andrew'a z niewinnym uśmiechem.
- No w sumie możesz - odpowiedział obojętnie.
Usiadłam obok niego, i zaczęła się ta chemia.
Tak to jej nie lubię, ale jak się siedzi ze znajomym to nie jest aż tak źle.
Rozejrzałam się po klasie. Jakaś grupa chłopaków o czymś gadają. Widać, że pokazują palcami i coś szepczą. Nie rozumiem ich.
Tak samo jak chemii. Lekcje za chwilę dobiegną końca.
*Chwilka przed przejażdżką*
Wróciłam do pokoju. Ubrałam miętową bluzkę i i dżinsową katanę.
Specjalnie przed przejażdżką. Włosy zostawiłam tak jak są, czyli w wysokim warkoczu. Pospacerowałam spokojnie do stajni.
Po drodze widziałam jakiegoś gościa w bluzie - paprał coś markerem
na drzwiach Belli. Żal mi się jej zrobiło. Takie brzydkie napisy tam były, że nie chciałam nawet tego czytać. Zdążyłam pstryknąć zdjęcie.
Potem pobiegłam do stajni.
*Przed Akademią*
Czekał na mnie już Andrew. Pogadaliśmy.
- Dobra, jedziemy czy nie? - pytam.
- No jedziemy - odpowiedział.
Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy.
<Andrew, reszta do ciebie czy kogoś tam>
Stanął w drzwiach.
Ja stałam w pokoju, a on nadal w drzwiach i patrzył.
- No to do jutra, pa! - krzyknęłam szybko.
Kiedy już poszedł, ja już szykowałam się do snu.
Spojrzałam na zegarek: już mamy 22.30, yyy... Bez komentarza.
Gdy już byłam gotowa, położyłam się spać.
Długo myślałam, kim dla mnie jest Andrew.
Kumplem? Przyjacielem? Albo...
Nie! Na pewno nie tym. Jak kogoś się ledwo poznało, to nie może być to. I przy tych myślach się zatrzymałam.
*Kilka krótkich godzin sennych*
Wstałam, ubrałam się, ogarnęłam, jak zwykle.
Poleciałam do sali lekcyjnych.
Ufff, zdążyłam. No i mamy Chemię.
Chemia. No cóż, nie należy do moich ulubionych przedmiotów.
Ale, trzeba się z nią zmierzyć. Tylko z kim będę siedzieć?
Podchodzę do Andrewa.
- Ej, czy mogę z tobą usiąść? - pytam Andrew'a z niewinnym uśmiechem.
- No w sumie możesz - odpowiedział obojętnie.
Usiadłam obok niego, i zaczęła się ta chemia.
Tak to jej nie lubię, ale jak się siedzi ze znajomym to nie jest aż tak źle.
Rozejrzałam się po klasie. Jakaś grupa chłopaków o czymś gadają. Widać, że pokazują palcami i coś szepczą. Nie rozumiem ich.
Tak samo jak chemii. Lekcje za chwilę dobiegną końca.
*Chwilka przed przejażdżką*
Wróciłam do pokoju. Ubrałam miętową bluzkę i i dżinsową katanę.
Specjalnie przed przejażdżką. Włosy zostawiłam tak jak są, czyli w wysokim warkoczu. Pospacerowałam spokojnie do stajni.
Po drodze widziałam jakiegoś gościa w bluzie - paprał coś markerem
na drzwiach Belli. Żal mi się jej zrobiło. Takie brzydkie napisy tam były, że nie chciałam nawet tego czytać. Zdążyłam pstryknąć zdjęcie.
Potem pobiegłam do stajni.
*Przed Akademią*
Czekał na mnie już Andrew. Pogadaliśmy.
- Dobra, jedziemy czy nie? - pytam.
- No jedziemy - odpowiedział.
Wzięliśmy rowery i pojechaliśmy.
<Andrew, reszta do ciebie czy kogoś tam>
wtorek, 20 sierpnia 2013
Od Louisy - wielki początek
- Mamo, nie da się szybciej?! - krzyknęłam, kiedy mama tankowała na stacji benzynowej. Tyle się już tam gramoliła!
- Już, dziecko chwila!
- Nie rozumiesz, że Lucyfer się ugotuje w tej przyczepie?! - krzyknęłam jeszcze głośniej. Czy ona nie mogła się pośpieszyć???
- No. Już. Możemy jechać - mama wsiadła do samochodu. W końcu! Myślałam, że nigdy się nie wybierzemy. Byłam taka podekscytowana! Gdyby nie to, że siostrzyczka pojechała tam wcześniej, byłabym w jeszcze lepszym humorze! W końcu wyrwałam się z tej mojej dotychczasowej budy! Nareszcie!
Uśmiechnęłam się błogo i opuszkiem palca przejechałam po aparacie, który miałam zawieszony na szyi. Uwielbiałam go! Mój prezent na 10 urodziny...
- To już tutaj - powiedziała z ulga mama, gdy samochód stanął przed białym budynkiem. Wyjęłam moją ukochaną walizkę, torbę i wyszłam z auta. Wyprowadziłam Lucyfera z przyczepy.
- Trzymaj się kochana! Pozdrów ode mnie Rozalię! - uśmiechnęła się do mnie mama, a ja burknęłam coś w rodzaju "okej". Trudno mi było jednocześnie trzymać i walizki, i Lucka. Po chwili zastanowienia odłożyłam bagaże i rozglądnęłam się w poszukiwaniu stajni. Znalazłam ją niedługo później. Wprowadziłam Lucka do wolnego boksu. Mam nadzieję, że nie zajęłam nikomu boksu. A nawet jeśli, to trudno. Był wolny.
Dałam mojemu wałachowi marchewkę i wróciłam po walizki.
Nagle z moją stronę zmierzała jakaś postać.
- Witaj, jestem Kamila Sevilla, nauczycielka jazdy konnej. Gdzie jest twój koń? - zapytała z uśmiechem.
- Wprowadziłam go do boksu - wyjaśniłam. Chciałam już znaleźć się w pokoju.
- Oh, widzę, że szybko się zadomawiasz. Tutaj masz klucze do swojego pokoju, numer 29. Na trzecim piętrze. Na lekcje możesz przyjść już jutro - pożegnała się i poszła sobie. Dała mi wolną rękę. Hmm.
Poszłam do mojego pokoju.
Niezły, niezły. W odcieniach biało - kremowych, no super. Parę detali ode mnie i będzie git. Zostawiłam tam walizki i ruszyłam na poszukiwanie mojej siostry. Hahah, ale będzie miała śliczną minkę na mój widok. Zaśmiałam się cicho. Poszłam do parku.
Nikogo nie było... No, może za wyjątkiem jakiejś pary. Chłopak i dziewczyna z długimi włosami, siedzieli obok siebie i szeptali coś. Kucnęłam za krzakiem. Uregulowałam ostrość i popatrzyłam pod jakim kontem pada światło. Przymierzyłam się i pstryk! Cholera, zapomniałam o dźwięku. Dziewczyna zadrżała, a chłopak zerwał się i uciekł. Mało nie pęknęłam śmiechem. To tak komicznie wyglądało!
Wycofałam się i oglądnęłam zdjęcie. Wyszło super! Błahahah, może mi się przydać do jakichś niecnych celów. Zatarłam ręce i cicho przebiegłam do stajni.
Zobaczyłam tam...
<Bella? Teo? Roza? Ktoś inny? ...
- Już, dziecko chwila!
- Nie rozumiesz, że Lucyfer się ugotuje w tej przyczepie?! - krzyknęłam jeszcze głośniej. Czy ona nie mogła się pośpieszyć???
- No. Już. Możemy jechać - mama wsiadła do samochodu. W końcu! Myślałam, że nigdy się nie wybierzemy. Byłam taka podekscytowana! Gdyby nie to, że siostrzyczka pojechała tam wcześniej, byłabym w jeszcze lepszym humorze! W końcu wyrwałam się z tej mojej dotychczasowej budy! Nareszcie!
Uśmiechnęłam się błogo i opuszkiem palca przejechałam po aparacie, który miałam zawieszony na szyi. Uwielbiałam go! Mój prezent na 10 urodziny...
- To już tutaj - powiedziała z ulga mama, gdy samochód stanął przed białym budynkiem. Wyjęłam moją ukochaną walizkę, torbę i wyszłam z auta. Wyprowadziłam Lucyfera z przyczepy.
- Trzymaj się kochana! Pozdrów ode mnie Rozalię! - uśmiechnęła się do mnie mama, a ja burknęłam coś w rodzaju "okej". Trudno mi było jednocześnie trzymać i walizki, i Lucka. Po chwili zastanowienia odłożyłam bagaże i rozglądnęłam się w poszukiwaniu stajni. Znalazłam ją niedługo później. Wprowadziłam Lucka do wolnego boksu. Mam nadzieję, że nie zajęłam nikomu boksu. A nawet jeśli, to trudno. Był wolny.
Dałam mojemu wałachowi marchewkę i wróciłam po walizki.
Nagle z moją stronę zmierzała jakaś postać.
- Witaj, jestem Kamila Sevilla, nauczycielka jazdy konnej. Gdzie jest twój koń? - zapytała z uśmiechem.
- Wprowadziłam go do boksu - wyjaśniłam. Chciałam już znaleźć się w pokoju.
- Oh, widzę, że szybko się zadomawiasz. Tutaj masz klucze do swojego pokoju, numer 29. Na trzecim piętrze. Na lekcje możesz przyjść już jutro - pożegnała się i poszła sobie. Dała mi wolną rękę. Hmm.
Poszłam do mojego pokoju.
Niezły, niezły. W odcieniach biało - kremowych, no super. Parę detali ode mnie i będzie git. Zostawiłam tam walizki i ruszyłam na poszukiwanie mojej siostry. Hahah, ale będzie miała śliczną minkę na mój widok. Zaśmiałam się cicho. Poszłam do parku.
Nikogo nie było... No, może za wyjątkiem jakiejś pary. Chłopak i dziewczyna z długimi włosami, siedzieli obok siebie i szeptali coś. Kucnęłam za krzakiem. Uregulowałam ostrość i popatrzyłam pod jakim kontem pada światło. Przymierzyłam się i pstryk! Cholera, zapomniałam o dźwięku. Dziewczyna zadrżała, a chłopak zerwał się i uciekł. Mało nie pęknęłam śmiechem. To tak komicznie wyglądało!
Wycofałam się i oglądnęłam zdjęcie. Wyszło super! Błahahah, może mi się przydać do jakichś niecnych celów. Zatarłam ręce i cicho przebiegłam do stajni.
Zobaczyłam tam...
<Bella? Teo? Roza? Ktoś inny? ...
Nowi członkowie! xD
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Od Andrew'a CD Emily
- Noo możemy - powiedziałem i spojrzałem jednym okiem na psy biegające i szalejące obok nas.
- A gdzie? - spytała i również zerknęła na psy, a potem znowu wzrok przeniosła na mnie.
- Może nad rzekę, podobno to ładne miejsce - powiedziałem po krótkim namyśleniu się
- No, zgoda - powiedziała i uśmiechnęła się
- Pasuje ci jutro gdzieś o 13? - spytałem i również się uśmiechnąłem
- Tak, pasuje - powiedziała i pogłaskała oba psy, które przybiegły do nas.
Rozmawialiśmy jeszcze do późnego wieczora.
Wszyscy już poszli spać, a my nadal gadaliśmy. W końcu jednak trzeba było pójść spać.
- No dobra, już chyba trzeba by było iść spać - powiedziała Emily, lekko ziewnęła i uśmiechnęła się
- No, masz rację - powiedziałem
Wstaliśmy z ławki na której siedzieliśmy
- Odprowadzę cię - powiedziałem i zagwizdałem na oba psy.
- Dzięki - powiedziała i spojrzała w stronę pędzących do nas psów.
Ruszyliśmy w stronę pokojów.
- Wiesz, lubię cię - powiedziałem kiedy byliśmy już blisko
- Dzięki, ja ciebie też - powiedziała i się uśmiechnęła
Stanęliśmy w drzwiach jej pokoju.
<Emily dokończysz?
>
- A gdzie? - spytała i również zerknęła na psy, a potem znowu wzrok przeniosła na mnie.
- Może nad rzekę, podobno to ładne miejsce - powiedziałem po krótkim namyśleniu się
- No, zgoda - powiedziała i uśmiechnęła się
- Pasuje ci jutro gdzieś o 13? - spytałem i również się uśmiechnąłem
- Tak, pasuje - powiedziała i pogłaskała oba psy, które przybiegły do nas.
Rozmawialiśmy jeszcze do późnego wieczora.
Wszyscy już poszli spać, a my nadal gadaliśmy. W końcu jednak trzeba było pójść spać.
- No dobra, już chyba trzeba by było iść spać - powiedziała Emily, lekko ziewnęła i uśmiechnęła się
- No, masz rację - powiedziałem
Wstaliśmy z ławki na której siedzieliśmy
- Odprowadzę cię - powiedziałem i zagwizdałem na oba psy.
- Dzięki - powiedziała i spojrzała w stronę pędzących do nas psów.
Ruszyliśmy w stronę pokojów.
- Wiesz, lubię cię - powiedziałem kiedy byliśmy już blisko
- Dzięki, ja ciebie też - powiedziała i się uśmiechnęła
Stanęliśmy w drzwiach jej pokoju.
<Emily dokończysz?
Od Belli CD Rozalii
- Hej Bella, jak tam było z Remusem? -zapytała się Roza, wyszczerzając swoje ząbki.
- Co, o co ci chodzi? - zaprzeczałam jej.
- Sama wiesz o co? - drażniła mnie Rozalia. Właśnie w tej chwili wybiegłam ze stajni i pobiegłam do parku.
*w parku*
Siadłam na ławce, skuliłam się, twarz zakryłam dłońmi i zaczęłam płakać. Mam nadzieję że nikt mnie nie widział. Było mi głupio, że podsłuchiwałam, brata i Rozalię. Chciałam ich przeprosić, ale nie miałam tyle odwagi. Wtedy usłyszałam czyjeś ciche kroki. Okazało się że był to Teodor. Siadł koło mnie a ja oparłam się o jego barki. Powiedziałam mu wszystko, a potem zapytałam się, czemu nie idzie na przejażdżkę z Rozalią. Odpowiedział mi, że Rozalia zgodziła się przyszykować mu konia, bo on chciał iść do mnie, by pogadać. Rozmowa trwała chwilę, nawet taką dłuższą chwilkę. Nagle, kiedy opierałam się o brata usłyszałam kliknięcie o przycisk aparatu. Ktoś zrobił mi i bratu zdjęcie, dobrze że od tyłu. Kiedy powiedziałam to Teo, on zaraz się spłoszył (Teodor po prostu uciekł). Znowu zostałam sama. -Chyba pójdę do pokoju? - powiedziałam sama do siebie i ruszyłam.
*w korytarzu*
- Hej,co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam na kogoś w bluzie.
Ktoś bezczelnie niszczył moje drzwi do pokoju. Były popisane takimi tekstami:
Ta akademia jest do d***, kurde nie wiem po co to piszemy pozdrawiamy Rozalia i Bella
- Jak ktoś mógł mi to zrobić. To po prostu chamstwo - pomyślałam i weszłam do pokoju.
*w pokoju*
Wzięłam szczotkę, wodę i zaczęłam to zmywać. Nic z tego, ten marker nie chce zejść. W tej chwili przechodziła koło mojego pokoju Rozalia. Widać że była zmęczona po tej przejażdżce. - Co to ma być?! - krzyknęła na mnie Rozalia.
- To nie ja - powiedziałam.
Zaczęłyśmy się tak głośno kłócić, że chyba usłyszała nas Kamila. Podeszła do mnie i Rozalii i powiedziała:
<Rozalia co było dalej?>
- Co, o co ci chodzi? - zaprzeczałam jej.
- Sama wiesz o co? - drażniła mnie Rozalia. Właśnie w tej chwili wybiegłam ze stajni i pobiegłam do parku.
*w parku*
Siadłam na ławce, skuliłam się, twarz zakryłam dłońmi i zaczęłam płakać. Mam nadzieję że nikt mnie nie widział. Było mi głupio, że podsłuchiwałam, brata i Rozalię. Chciałam ich przeprosić, ale nie miałam tyle odwagi. Wtedy usłyszałam czyjeś ciche kroki. Okazało się że był to Teodor. Siadł koło mnie a ja oparłam się o jego barki. Powiedziałam mu wszystko, a potem zapytałam się, czemu nie idzie na przejażdżkę z Rozalią. Odpowiedział mi, że Rozalia zgodziła się przyszykować mu konia, bo on chciał iść do mnie, by pogadać. Rozmowa trwała chwilę, nawet taką dłuższą chwilkę. Nagle, kiedy opierałam się o brata usłyszałam kliknięcie o przycisk aparatu. Ktoś zrobił mi i bratu zdjęcie, dobrze że od tyłu. Kiedy powiedziałam to Teo, on zaraz się spłoszył (Teodor po prostu uciekł). Znowu zostałam sama. -Chyba pójdę do pokoju? - powiedziałam sama do siebie i ruszyłam.
*w korytarzu*
- Hej,co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam na kogoś w bluzie.
Ktoś bezczelnie niszczył moje drzwi do pokoju. Były popisane takimi tekstami:
Ta akademia jest do d***, kurde nie wiem po co to piszemy pozdrawiamy Rozalia i Bella
- Jak ktoś mógł mi to zrobić. To po prostu chamstwo - pomyślałam i weszłam do pokoju.
*w pokoju*
Wzięłam szczotkę, wodę i zaczęłam to zmywać. Nic z tego, ten marker nie chce zejść. W tej chwili przechodziła koło mojego pokoju Rozalia. Widać że była zmęczona po tej przejażdżce. - Co to ma być?! - krzyknęła na mnie Rozalia.
- To nie ja - powiedziałam.
Zaczęłyśmy się tak głośno kłócić, że chyba usłyszała nas Kamila. Podeszła do mnie i Rozalii i powiedziała:
<Rozalia co było dalej?>
Witajcie!!! :)
Do Akademii zawitały dwie nowe uczennice: Louisa i Vanessa.
Mam nadzieję, że będziecie się dobrze czuły! Bawcie się dobrze! ;)

Mam nadzieję, że będziecie się dobrze czuły! Bawcie się dobrze! ;)
Od Rozalii CD Teo
To był dla mnie szok, mimo, iż przeżywam go drugi raz. Zerknęłam w bok. Krzak... chichotał?! Zmrużyłam oczy... Hm. Bella i... ten nowy?
- Wiesz co, może lepiej pójdziemy do mojego pokoju - szepnęłam do ucha Teo.
- Jak chcesz - odpowiedział zdziwiony. Po chwili byliśmy już na schodach, a ja wyjaśniłam mu czemu chciałam zwiewać z parku.
- A więc siostra mnie śledzi? - zmarszczył czoło, ale zaraz przypomniał sobie o co mnie się przed chwilą pytał. - Aa, więc? - zapytał zmieszany.
- Oj, Teo... Wiesz, że już się zgodziłam? - uśmiechnęłam się.
- Tak? To... fajnie - uśmiechnął się zakłopotany.
- Już się mnie o to pytałeś głuptasie! - roześmiałam się.
- No... Tak. Masz rację. Jestem kretynem - pokręcił głową.
- Przestań! Chodź ze mną do stajni, pasowało by konie wyczyścić - uśmiechnęłam się zachęcająco. Boże, ale on był śmieszny!
- Jasne, idę - rzekł i ruszyliśmy do stajni. Ja poszłam do Valrena a on do Kropki. Wzięłam z siodlarni wszystkie potrzebne rzeczy i przedźwigałam je do boksu mojego wałacha. Było z nim trochę roboty...
Miałam zamiar poćwiczyć z nim jeszcze dzisiaj wolty na ujeżdżalni. A później może jakiś spacer...
Ale cały czas myślałam o Teo! I nie mogłam przestać! Nie miałam w swoim krótkim życiu zbyt wielu chłopaków. Z resztą, wszyscy okazywali się debilami po tygodniu chodzenia...
- Hej, co robisz? - zapytała nagle radośnie Bella. Zmrużyłam oczy. Podsłuchiwała mnie. Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł...
<Bella? Na co wpadł mój geniusz? :D >
Od Johnn'ego CD Carmen
Nie wiem, czemu to zrobiłem. Czy może zrobiła?
Może dlatego, że byłem bez niej chory. Ucierpiała na tym moja psychika. Tak, pewnie dlatego.
To był krótki pocałunek. Stanowczo za krótki. W moim mniemaniu przynajmniej. Ale nawet przez ten krótki moment myślenie mi się całkowicie wyłączyło. Wszystkie wspomnienia przeleciały przed moim wzrokiem.
Gdy o mało co nie wytrąciłem jej talerza z ręki. Jak weszliśmy do młyna, żeby po chwili wybiec z niego z krzykiem. I kiedy później nadal trzymałem ją za rękę przy całej klasie. Gdy zobaczyła mnie z Megan i jak nawijała o tym sunhz-tu czy jak mu tam było.
I w końcu nasza dzisiejsza kłótnia.
A później? Później nie było już nic.
Tylko jej usta.
- Nie rób mi tego więcej - szepnąłem cicho.
- Ani ty mi - odrzekła, gdy ja ją jeszcze mocniej przytuliłem.
Jak ja ją...
- Matko najświętsza, co tu się dzieje?! - równo jak na 1, 2, 3 odskoczyliśmy.
Nie. Tylko-nie-ta-ba-ba. Chociaż mając na uwadze Emily i... CHRISA?! nie mogłem się martwić tylko o nią... - Johnny, Carmen, ile jeszcze będzie z wami problemów?! - krzyczała dalej Kamila.
Ona nas śledzi? Mamy nadzór 24h na dobę???
Westchnąłem, a Carmen spurpurowiała.
- My przyszliśmy tylko oddać ptaka - Chris uniósł dłonie w geście "ja nic nie robiłem". Był jeszcze ciutkę osłupiały. Od kiedy tam stał?!
- To ja już sobie może pójdę? - powiedziała cicho Emily, i wymknęła się chyłkiem na korytarz.
- Emily! - krzyknął jeszcze za nią Chris, ale pod wzrokiem Kamili zaprzestał za nią pogoni.
- Proszę pani... - zaczął. - W regulaminie nie pisze nic o zakazie całowania się - zupełnie jakby to on... z Emily...
- Dajcie mi w końcu święty spokój! Chris i Johnny do siebie! - krzyknęła jeszcze wściekła Kamila i wyszła z pokoju.
- Nie podziękujecie? - zapytał bezczelnie Chris.
- Oh, daj już spokój - usłyszałem Carmen. Wypuściłem powietrze, uśmiechnąłem się z wysiłkiem, uścisnąłem dłoń dziewczyny i wyszedłem na Chrisem.
- No, no, no, chłopie! - zaczął. Kąśliwie.
- No co, powiedziałeś, że jest moja - zauważyłem niewinnie.
- Ale... Jak mogłeś mi to zrobić? - w Szekspira się będzie bawił?
- Oj Chris, Chris - pokręciłem głową, a zza drzwi dobiegło mnie ostrzegawcze:
- Johnny!!! - Carmen.
- Nie wiesz jeszcze, na co mnie stać - roześmiałem się i zostawiłem go samego z jego głupią miną. I sokołem na ręce.
Obandażowanej?
Tak. My się chyba na serio całowaliśmy.
<Carmen? Sorry, nie wiedziałam jakiego używasz szamponu :$ >
Może dlatego, że byłem bez niej chory. Ucierpiała na tym moja psychika. Tak, pewnie dlatego.
To był krótki pocałunek. Stanowczo za krótki. W moim mniemaniu przynajmniej. Ale nawet przez ten krótki moment myślenie mi się całkowicie wyłączyło. Wszystkie wspomnienia przeleciały przed moim wzrokiem.
Gdy o mało co nie wytrąciłem jej talerza z ręki. Jak weszliśmy do młyna, żeby po chwili wybiec z niego z krzykiem. I kiedy później nadal trzymałem ją za rękę przy całej klasie. Gdy zobaczyła mnie z Megan i jak nawijała o tym sunhz-tu czy jak mu tam było.
I w końcu nasza dzisiejsza kłótnia.
A później? Później nie było już nic.
Tylko jej usta.
- Nie rób mi tego więcej - szepnąłem cicho.
- Ani ty mi - odrzekła, gdy ja ją jeszcze mocniej przytuliłem.
Jak ja ją...
- Matko najświętsza, co tu się dzieje?! - równo jak na 1, 2, 3 odskoczyliśmy.
Nie. Tylko-nie-ta-ba-ba. Chociaż mając na uwadze Emily i... CHRISA?! nie mogłem się martwić tylko o nią... - Johnny, Carmen, ile jeszcze będzie z wami problemów?! - krzyczała dalej Kamila.
Ona nas śledzi? Mamy nadzór 24h na dobę???
Westchnąłem, a Carmen spurpurowiała.
- My przyszliśmy tylko oddać ptaka - Chris uniósł dłonie w geście "ja nic nie robiłem". Był jeszcze ciutkę osłupiały. Od kiedy tam stał?!
- To ja już sobie może pójdę? - powiedziała cicho Emily, i wymknęła się chyłkiem na korytarz.
- Emily! - krzyknął jeszcze za nią Chris, ale pod wzrokiem Kamili zaprzestał za nią pogoni.
- Proszę pani... - zaczął. - W regulaminie nie pisze nic o zakazie całowania się - zupełnie jakby to on... z Emily...
- Dajcie mi w końcu święty spokój! Chris i Johnny do siebie! - krzyknęła jeszcze wściekła Kamila i wyszła z pokoju.
- Nie podziękujecie? - zapytał bezczelnie Chris.
- Oh, daj już spokój - usłyszałem Carmen. Wypuściłem powietrze, uśmiechnąłem się z wysiłkiem, uścisnąłem dłoń dziewczyny i wyszedłem na Chrisem.
- No, no, no, chłopie! - zaczął. Kąśliwie.
- No co, powiedziałeś, że jest moja - zauważyłem niewinnie.
- Ale... Jak mogłeś mi to zrobić? - w Szekspira się będzie bawił?
- Oj Chris, Chris - pokręciłem głową, a zza drzwi dobiegło mnie ostrzegawcze:
- Johnny!!! - Carmen.
- Nie wiesz jeszcze, na co mnie stać - roześmiałem się i zostawiłem go samego z jego głupią miną. I sokołem na ręce.
Obandażowanej?
Tak. My się chyba na serio całowaliśmy.
<Carmen? Sorry, nie wiedziałam jakiego używasz szamponu :$ >
niedziela, 18 sierpnia 2013
Od Emily CD Andrew
- Cześć! - powiedział i się do mnie uśmiechnął.
- Cześć! - odpowiedziałam mu i zarumieniłam się.
Chłopak patrzył mi w oczy. Podszedł bliżej i już wiedziałam co powie.
- Emily - odpowiedziałam bez chwili namysłu.
- Andrew - przedstawił mi się.
Podaliśmy sobie ręce. Ja się uśmiechnęłam, jak to mam w zwyczaju.
Jeszcze raz się zarumieniłam. No nawet fajny chłopak z niego.
- Widzę że masz psa. Jak się wabi? - zapytałam i pogłaskałam zwierzę po grzbiecie.
- Diego. Ty chyba też go masz - odpowiedział.
- Wabi się Asteria. Możesz pogłaskać, nie gryzie - powiedziałam.
Asteria wcześniej siedziała, a teraz poderwała się i zamachała ogonem, bo usłyszała żę to o niej mowa. Pies Andrew'a i moja sunia
obwąchały się, a potem pobiegły się bawić.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem trochę spacerowaliśmy.
Robiło się już ciemno, więc wzięliśmy swoje psy i wróciliśmy do Akademii.
A potem rozmawialiśmy znowu, tylko że na korytarzu.
Pieski nadal się bawiły.
- To... Może się gdzieś umówimy? - zapytałam.
<Sorki że takie krótkie> <dokończysz Andrew?>
- Cześć! - odpowiedziałam mu i zarumieniłam się.
Chłopak patrzył mi w oczy. Podszedł bliżej i już wiedziałam co powie.
- Emily - odpowiedziałam bez chwili namysłu.
- Andrew - przedstawił mi się.
Podaliśmy sobie ręce. Ja się uśmiechnęłam, jak to mam w zwyczaju.
Jeszcze raz się zarumieniłam. No nawet fajny chłopak z niego.
- Widzę że masz psa. Jak się wabi? - zapytałam i pogłaskałam zwierzę po grzbiecie.
- Diego. Ty chyba też go masz - odpowiedział.
- Wabi się Asteria. Możesz pogłaskać, nie gryzie - powiedziałam.
Asteria wcześniej siedziała, a teraz poderwała się i zamachała ogonem, bo usłyszała żę to o niej mowa. Pies Andrew'a i moja sunia
obwąchały się, a potem pobiegły się bawić.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem trochę spacerowaliśmy.
Robiło się już ciemno, więc wzięliśmy swoje psy i wróciliśmy do Akademii.
A potem rozmawialiśmy znowu, tylko że na korytarzu.
Pieski nadal się bawiły.
- To... Może się gdzieś umówimy? - zapytałam.
<Sorki że takie krótkie> <dokończysz Andrew?>
sobota, 17 sierpnia 2013
Od Andrew'a - pierwsze opowiadanie
Podróż do Akademii minęła mi spokojnie. Zaraz po przybyciu rozpakowałem się. Padłem na łóżko. Patrzyłem tępo w sufit, gdy nagle Diego zaczął szczekać i biegać po pokoju
- Co piesku? - zamruczałem pod nosem otępiałym głosem
Po niespełna minucie poczułem że zaczynam robić się senny
Ziewnąłem raz i drugi.
Oprzytomniałem po 5 minutach
- No tak trzeba ruszać w odwet - burknąłem do psa leżącego obok mnie
- Idziemy, no wstawiaj leniuchu - zawołałem obok drzwi na psa.
Nie minęła chwila, gdy Diego znalazł się u mego boku. Wyszedłszy na korytarz i rozejrzałem się Z drugiego końca biegła w moim kierunku mała zielona jaszczurka.
Przebiegła obok mnie. Po chwili, zza korytarza wynurzył się nie kto inny jak mój dawny przyjaciel Olivier.
Biegł za jaszczurką coś krzycząc po drodze, miną mnie i znikł za rogiem.
Spojrzałem wymownie na Diego siedzącego obok mojej nogi.
Ruszyłem w stronę wyjścia.
Kiedy stałem już w drzwiach ktoś, a raczej coś przebiegło obok mnie, a za nim tego czegoś właścicielka
- Cześć - powiedziałem i się uśmiechnąłem
- Cześć - odpowiedziała dziewczyna stojąca na przeciwko mnie
<Ktoś dokończy>
- Co piesku? - zamruczałem pod nosem otępiałym głosem
Po niespełna minucie poczułem że zaczynam robić się senny
Ziewnąłem raz i drugi.
Oprzytomniałem po 5 minutach
- No tak trzeba ruszać w odwet - burknąłem do psa leżącego obok mnie
- Idziemy, no wstawiaj leniuchu - zawołałem obok drzwi na psa.
Nie minęła chwila, gdy Diego znalazł się u mego boku. Wyszedłszy na korytarz i rozejrzałem się Z drugiego końca biegła w moim kierunku mała zielona jaszczurka.
Przebiegła obok mnie. Po chwili, zza korytarza wynurzył się nie kto inny jak mój dawny przyjaciel Olivier.
Biegł za jaszczurką coś krzycząc po drodze, miną mnie i znikł za rogiem.
Spojrzałem wymownie na Diego siedzącego obok mojej nogi.
Ruszyłem w stronę wyjścia.
Kiedy stałem już w drzwiach ktoś, a raczej coś przebiegło obok mnie, a za nim tego czegoś właścicielka
- Cześć - powiedziałem i się uśmiechnąłem
- Cześć - odpowiedziała dziewczyna stojąca na przeciwko mnie
<Ktoś dokończy>
Od Charles'a - pierwsze opowiadanie
- Jedziemy już chyba cały dzień! - krzyknąłem
- Wkrótce będziemy - powiedział mój ojciec, który odwoził mnie na miejsce
- Dlaczego w ogóle muszę tam jechać? - zapytałem
- Nauka z końmi dobrze Ci zrobi - mówił - Może się wreszcie trochę uspokoisz
Nic już nie powiedziałem. Wpatrywałem się tępo w szybę i widziałem jakiegoś biegnącego konia.
- I gdzie ta twoja akademia? - powiedziałem ironicznie - Już wiem, w d***
- Charles - wrogo odrzekł tata - Zachowuj się
- Nie jestem już małym dzieckiem! - krzyknąłem - Mam już prawie 17 lat!
- Nie jesteś jeszcze pełnoletni i mieszkasz za mną pd jednym dachem i masz się trzymać moich zasad
- Już nie będę z tobą mieszkał - burknąłem - Będę mieszkał w akademii
Ojciec tylko westchnął. Już po chwili wyrósł przed nami niewielki staroświecki budynek. Wysiedlismy z samochodu.
- To jest ta akademia?! - wrzasnąłem z niedowierzaniem - To wygląda bardziej jak kościół niż szkoła!
- Zanieś swoje rzeczy do pokoju - usłyszałem zza swoich pleców
Wziąłem walizki i poszedłem na drugie piętro. Gdy wracałem zobaczyłem jakąś brunetkę, która zmierzała w moim kierunku.
- Siema - powiedziała - Jesteś nowy?
- Tak - odpowiedziałem - A ty jesteś...
- Ell - dokończyła
<Elisabeth, i co dalej?>
- Wkrótce będziemy - powiedział mój ojciec, który odwoził mnie na miejsce
- Dlaczego w ogóle muszę tam jechać? - zapytałem
- Nauka z końmi dobrze Ci zrobi - mówił - Może się wreszcie trochę uspokoisz
Nic już nie powiedziałem. Wpatrywałem się tępo w szybę i widziałem jakiegoś biegnącego konia.
- I gdzie ta twoja akademia? - powiedziałem ironicznie - Już wiem, w d***
- Charles - wrogo odrzekł tata - Zachowuj się
- Nie jestem już małym dzieckiem! - krzyknąłem - Mam już prawie 17 lat!
- Nie jesteś jeszcze pełnoletni i mieszkasz za mną pd jednym dachem i masz się trzymać moich zasad
- Już nie będę z tobą mieszkał - burknąłem - Będę mieszkał w akademii
Ojciec tylko westchnął. Już po chwili wyrósł przed nami niewielki staroświecki budynek. Wysiedlismy z samochodu.
- To jest ta akademia?! - wrzasnąłem z niedowierzaniem - To wygląda bardziej jak kościół niż szkoła!
- Zanieś swoje rzeczy do pokoju - usłyszałem zza swoich pleców
Wziąłem walizki i poszedłem na drugie piętro. Gdy wracałem zobaczyłem jakąś brunetkę, która zmierzała w moim kierunku.
- Siema - powiedziała - Jesteś nowy?
- Tak - odpowiedziałem - A ty jesteś...
- Ell - dokończyła
<Elisabeth, i co dalej?>
Od Remusa CD Megan
- Nie martw się - powiedziałem po minucie ciszy
- Tak, wiem - mruknęła pod nosem
- Szczerze to ja tęsknię za moim kumplami. Tak z dnia na dzień musiałem wyjechać - powiedziałem i posmutniałem ale nie na długo bo zaraz potem lekko się uśmiechnąłem.
Po chwili ciszy odezwałem się wreszcie:
- Już lepiej? - spytałem i spojrzałem na Megan
- Tak - powiedziała i lekko się uśmiechnęła
Ja zresztą też się uśmiechnąłem.
Chwyciłem gitarę i zagrałem parę dźwięków, jednym okiem spojrzałem na Megan. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłem, że już się nie smuci.
Zagrałem parę piosenek i po niespełna godzinie odłożyłem gitarę .
Usiadłem obok Megan
- Dobra - powiedziałem - teraz coś o mnie - dokończyłem i spojrzałem na Megan
- Zamieniam się w słuch - uśmiechnęła się
- Zacznijmy od tego, że uwielbiam szczury - powiedziałem nadal na nią patrząc
- Zauważyłam - powiedziała i się uśmiechnęła
- Hym. Gram na gitarze i jeżeli trzeba umiem też grać na saksofonie
skrzypcach oraz flecie - wydusiłem to zdanie na jednym oddechu, a gdy je skończyłem znowu się uśmiechnąłem
- A o tym to akurat też wiedziałam - powiedziała i lekko zachichotała
- No wiesz, lubię również czytać książki i nawet się uczyć chociaż to nie aż tak bardzo - powiedziałem i spojrzałem na Megan domyślając się co na to powie
- No, akurat tego nie wiedziałam. Co lubisz czytać??? - spytałam z uśmieszkiem
- Książki przygodowe i horrory, ale szczerze przeczytam każdą książkę, którą mi dadzą - powiedziałem i spojrzałem wymownie na kieszeń, w której zaczął harcować szczurek
- No dobrze co jeszcze? - spytała
- No lubię sztuki walki, wszystkie bez wyjątków - powiedziałem rozwlekając każde słowo
- A trenujesz coś? - spytała rozwlekając wszystko tak jak ja
- Trenuję boks - powiedziałem i spojrzałem na Megan. Była dosyć zaskoczona
- Fajnie - powiedziała i ponownie się uśmiechnęła
- Może się gdzieś przejdziemy? - spytałem
<Megan co ty na to?>
- Tak, wiem - mruknęła pod nosem
- Szczerze to ja tęsknię za moim kumplami. Tak z dnia na dzień musiałem wyjechać - powiedziałem i posmutniałem ale nie na długo bo zaraz potem lekko się uśmiechnąłem.
Po chwili ciszy odezwałem się wreszcie:
- Już lepiej? - spytałem i spojrzałem na Megan
- Tak - powiedziała i lekko się uśmiechnęła
Ja zresztą też się uśmiechnąłem.
Chwyciłem gitarę i zagrałem parę dźwięków, jednym okiem spojrzałem na Megan. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłem, że już się nie smuci.
Zagrałem parę piosenek i po niespełna godzinie odłożyłem gitarę .
Usiadłem obok Megan
- Dobra - powiedziałem - teraz coś o mnie - dokończyłem i spojrzałem na Megan
- Zamieniam się w słuch - uśmiechnęła się
- Zacznijmy od tego, że uwielbiam szczury - powiedziałem nadal na nią patrząc
- Zauważyłam - powiedziała i się uśmiechnęła
- Hym. Gram na gitarze i jeżeli trzeba umiem też grać na saksofonie
skrzypcach oraz flecie - wydusiłem to zdanie na jednym oddechu, a gdy je skończyłem znowu się uśmiechnąłem
- A o tym to akurat też wiedziałam - powiedziała i lekko zachichotała
- No wiesz, lubię również czytać książki i nawet się uczyć chociaż to nie aż tak bardzo - powiedziałem i spojrzałem na Megan domyślając się co na to powie
- No, akurat tego nie wiedziałam. Co lubisz czytać??? - spytałam z uśmieszkiem
- Książki przygodowe i horrory, ale szczerze przeczytam każdą książkę, którą mi dadzą - powiedziałem i spojrzałem wymownie na kieszeń, w której zaczął harcować szczurek
- No dobrze co jeszcze? - spytała
- No lubię sztuki walki, wszystkie bez wyjątków - powiedziałem rozwlekając każde słowo
- A trenujesz coś? - spytała rozwlekając wszystko tak jak ja
- Trenuję boks - powiedziałem i spojrzałem na Megan. Była dosyć zaskoczona
- Fajnie - powiedziała i ponownie się uśmiechnęła
- Może się gdzieś przejdziemy? - spytałem
<Megan co ty na to?>
piątek, 16 sierpnia 2013
Od Megan CD Remus'a
Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Sama nigdy nie ogarnęłabym tego bałaganu.
- O sobie... - mówiłam pod nosem
- Co? - zapytał Remus
- Lubię muzykę - powiedziałam - I to baaardzo
- Tak się składa, że ja też - uśmiechnął się
Wzięłam gitarę i zaczęłam śpiewać.
Free, free to be myself
Free to need some time
Free to need some help
So I’m reachin' baby out
When I’m lonely in the crowd
When the silence gets too loud
I’ll be crashin' on your couch
And even if I never forget you baby
Tonight I’m gonna let your memory baby, go
Oh, it's sad I know
But at least I got my friends
Share a raincoat in the wind
They got my back until the end
If I never fall in love again
Well at least I got my friends
Like a lifeboat in the dark
Savin' me from the sharks
Even though I gotta broken heart
At least I got my frie-e-e-ends (x3)
Got my friends
Well at least I got my friends...
Nie dam rady. Usiadłam obok Remus'a i z oczu poleciały mi łzy.
- Co się stało? - zapytał
- To była moja ulubiona piosenka - mówiłam - Moja i Veronicy
- Veronica? - chłopak był zdziwiony - Kto to?
- Moja przyjaciółka z dzieciństwa - odpowiedziałam
- Ale co z nią?
- Oh - westchnęłam - Długa historia
Oparłam się o jego ramię i siedzieliśmy tak chwilę, w ciszy.
<Remus, i co dalej?>
- O sobie... - mówiłam pod nosem
- Co? - zapytał Remus
- Lubię muzykę - powiedziałam - I to baaardzo
- Tak się składa, że ja też - uśmiechnął się
Wzięłam gitarę i zaczęłam śpiewać.
Free, free to be myself
Free to need some time
Free to need some help
So I’m reachin' baby out
When I’m lonely in the crowd
When the silence gets too loud
I’ll be crashin' on your couch
And even if I never forget you baby
Tonight I’m gonna let your memory baby, go
Oh, it's sad I know
But at least I got my friends
Share a raincoat in the wind
They got my back until the end
If I never fall in love again
Well at least I got my friends
Like a lifeboat in the dark
Savin' me from the sharks
Even though I gotta broken heart
At least I got my frie-e-e-ends (x3)
Got my friends
Well at least I got my friends...
Nie dam rady. Usiadłam obok Remus'a i z oczu poleciały mi łzy.
- Co się stało? - zapytał
- To była moja ulubiona piosenka - mówiłam - Moja i Veronicy
- Veronica? - chłopak był zdziwiony - Kto to?
- Moja przyjaciółka z dzieciństwa - odpowiedziałam
- Ale co z nią?
- Oh - westchnęłam - Długa historia
Oparłam się o jego ramię i siedzieliśmy tak chwilę, w ciszy.
<Remus, i co dalej?>
Od Chrisa CD Emily, Johnn'ego, Carmen
- Ooo, Emilka. Pomóc? - zapytałem usłużnie, podchodząc do siedzącej na ziemi dziewczyny. Ta popatrzyła na mnie jak na palanta. Swoją drogą, zaskakujące, że tyle osób w jednym dniu potrafi patrzeć się na mnie jak na kretyna.
- Spadaj - warknęła, podnosząc się.
- Pomogę ci jednak - stwierdziłem, podając jej lewą rękę. Prawa złamana.
- Mówiłam, spadaj.
- Nie mów tyle, bo cię jeszcze języczek rozboli.
- SPADAJ, PALANCIE!
- Oj, Emilka, Emilka. Ty mały nerwusie.
- Czy ty nie rozumiesz po polsku?!
- Tak średnio - odparłem bezczelnie, biorąc ją pod ramię i zdecydowanie prowadząc ku Akademii.
- Gdzie ty mnie prowadzisz?!
- Emilka, wydzierasz się co najmniej jak porywany przedszkolak.
- Ty... Ty... - wycedziła z nienawiścią.
- Ja? Co: ja? - zapytałem niewinnie.
- Nienawidzę cię. - wyrzuciła.
- Za co, Emilko, duszyczko przeczysta? - żadna nowina, nie ona pierwsza mi to mówi. Johnny powtarza to z dziesięć razy na dobę. Co najmniej dziesięć.
- Za... za ten cholerny zeszyt od fizyki! Jak mogłeś!
- Zwyczajnie, Emilko.
- Nawet mnie nie przeprosiłeś! Ani nie szukałeś! - miała łzy w oczach. No niee, zaraz się rozbeczy i będę miał problem. Pora działać.
- Emilko - przemówiłem czule (prawie jak do Hammurabiego) - nie moglem cię szukać. Twoje milutkie pchnięcie spowodowało mocnego kopniaka od Hammurabiego i uszkodzenie ręki. Przeprosić też nie miałem okazji, bo w trybie nagłym musiałem odwiedzić szpital. Jasne?
Patrzyła na mnie nachmurzona. Nie wierzy mi, mimo ręki w gipsie. Mówi się trudno. Pociągnałem ją do Akademii. Była wyraźnie zła, ale przynajmniej nic nie mówiła. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Szliśmy w milczeniu bardzo długo. Zaskakująco długo.
- Bałam się w tym lesie - odezwała się Emily niespodziewanie. Aż się wzdrygnąłem - Naprawdę się bałam... Spadłam z konia, byłam zupełnie sama. I przez chwilę łudziłam się, że mnie znajdziesz...
To wzruszające wyznanie przerwał krzyk. Nie ludzki - krzyk ptaka drapieżnego. Po chwili coś sokołopodobnego zaczęło pikować na dół i z wielka gracją wylądowało na mojej złamanej ręce.
- O, cholera - jęknąłem.
- To chyba sokół Carmen - powiedziała nagle Emily - Idziemy odnieść?
Kiwnąłem głową i energicznie ruszyliśmy do pokoju Carmen. Na pukanie nikt nie odpowiadał, więc po chwili namysłu po prostu otworzyliśmy drzwi. Wtedy naszym oczom ukazała się dość... intymna... scenka...
<Johnny? Carmen? Emily? xd>
- Spadaj - warknęła, podnosząc się.
- Pomogę ci jednak - stwierdziłem, podając jej lewą rękę. Prawa złamana.
- Mówiłam, spadaj.
- Nie mów tyle, bo cię jeszcze języczek rozboli.
- SPADAJ, PALANCIE!
- Oj, Emilka, Emilka. Ty mały nerwusie.
- Czy ty nie rozumiesz po polsku?!
- Tak średnio - odparłem bezczelnie, biorąc ją pod ramię i zdecydowanie prowadząc ku Akademii.
- Gdzie ty mnie prowadzisz?!
- Emilka, wydzierasz się co najmniej jak porywany przedszkolak.
- Ty... Ty... - wycedziła z nienawiścią.
- Ja? Co: ja? - zapytałem niewinnie.
- Nienawidzę cię. - wyrzuciła.
- Za co, Emilko, duszyczko przeczysta? - żadna nowina, nie ona pierwsza mi to mówi. Johnny powtarza to z dziesięć razy na dobę. Co najmniej dziesięć.
- Za... za ten cholerny zeszyt od fizyki! Jak mogłeś!
- Zwyczajnie, Emilko.
- Nawet mnie nie przeprosiłeś! Ani nie szukałeś! - miała łzy w oczach. No niee, zaraz się rozbeczy i będę miał problem. Pora działać.
- Emilko - przemówiłem czule (prawie jak do Hammurabiego) - nie moglem cię szukać. Twoje milutkie pchnięcie spowodowało mocnego kopniaka od Hammurabiego i uszkodzenie ręki. Przeprosić też nie miałem okazji, bo w trybie nagłym musiałem odwiedzić szpital. Jasne?
Patrzyła na mnie nachmurzona. Nie wierzy mi, mimo ręki w gipsie. Mówi się trudno. Pociągnałem ją do Akademii. Była wyraźnie zła, ale przynajmniej nic nie mówiła. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Szliśmy w milczeniu bardzo długo. Zaskakująco długo.
- Bałam się w tym lesie - odezwała się Emily niespodziewanie. Aż się wzdrygnąłem - Naprawdę się bałam... Spadłam z konia, byłam zupełnie sama. I przez chwilę łudziłam się, że mnie znajdziesz...
To wzruszające wyznanie przerwał krzyk. Nie ludzki - krzyk ptaka drapieżnego. Po chwili coś sokołopodobnego zaczęło pikować na dół i z wielka gracją wylądowało na mojej złamanej ręce.
- O, cholera - jęknąłem.
- To chyba sokół Carmen - powiedziała nagle Emily - Idziemy odnieść?
Kiwnąłem głową i energicznie ruszyliśmy do pokoju Carmen. Na pukanie nikt nie odpowiadał, więc po chwili namysłu po prostu otworzyliśmy drzwi. Wtedy naszym oczom ukazała się dość... intymna... scenka...
<Johnny? Carmen? Emily? xd>
Od Megan CD Rozalii
Zakupy z Rozą są wspaniałe!
- Dzięki - powiedziałam - A teraz musimy wybrać coś dla młodych Miki i twojego pupila
- Dla Amiga - poprawiła mnie - On nie lubi chodzić w ubrankach
- Ale jak mu pokażesz to na pewno polubi - zapewniałam
Rozalia tylko westchnęła. Weszłyśmy do sklepu z gadżetami dla zwierząt. Wybrałam dwie malutkie kokardki i różowe sweterki.
- Skąd wiesz, że to są "dziewczyny"? - zapytała
- Masz rację - powiedziałam - Na wszelki wypadek kupię też niebieskie
Wyszłam ze sklepu z kolejnymi torebkami.
- Idziemy do H&M'u? - zapytałam - Widziałam tam śliczną sukienkę.
- Mam dość zakupów na jeden dzień - powiedziała
- To chodź na lody - zaproponowałam
Było już dobrze po południu. Jadłyśmy truskawkowe lody, a przy tym śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Miałam ubrudzoną bluzkę, twarz i torebkę. Roza również. Mam nadzieję, że z nią nie będzie tak jak z Verą... oh, muszę w końcu o tym zapomnieć. Nagle zaczął padać deszcz.
- Teraz to już musimy wracać - powiedziałam smutno
- No - moja koleżanka popatrzyła w niebo
Wsiadłyśmy do autobusu. Jedziemy... i stajemy.
- Wystąpiła drobna usterka - usłyszałyśmy głos płynący z głośników - Jej naprawa może potrwać do dwóch godzin. - Dwie godziny?! Mamy tu siedzieć dwie godziny?!
- Wezmę samochód i pojedziemy do domu - usłyszałyśmy jak jakiś chłopak mówił do kolegi
Do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Przepraszam - powiedziałam do nich - Przez przypadek usłyszałam, że macie samochód
- Megan - szepnęła Rozalia - Zostaw ich
- Moglibyście nas podwieźć do Akademii Jazdy Konnej PPP?
- PPP? - zapytał jeden z nich
- Pod Piórem Pegaza - wyjaśniłam
- Wiem gdzie to - powiedział drugi - A tak w ogóle to jestem Steve
- Megan - przedstawiłam się - A to Rozalia
- Miło mi poznać - powiedział ten, który odezwał się pierwszy - Marley
Zauważyłam, że ten cały Marley robi sobie z nas żarty.
- Jestem zaszczycona - powiedziałam z miną prawdziwej damy
- Koniec przedstawienia - powiedziała Roza, która cały czas się przypatrywała całemu zajściu - Odwieziecie nas czy nie?
- Oczywiście - powiedział Marley i wziął mnie za rękę - Chodźcie do samochodu
<Rozalia, wrócimy do tej Akademii?>
- Dzięki - powiedziałam - A teraz musimy wybrać coś dla młodych Miki i twojego pupila
- Dla Amiga - poprawiła mnie - On nie lubi chodzić w ubrankach
- Ale jak mu pokażesz to na pewno polubi - zapewniałam
Rozalia tylko westchnęła. Weszłyśmy do sklepu z gadżetami dla zwierząt. Wybrałam dwie malutkie kokardki i różowe sweterki.
- Skąd wiesz, że to są "dziewczyny"? - zapytała
- Masz rację - powiedziałam - Na wszelki wypadek kupię też niebieskie
Wyszłam ze sklepu z kolejnymi torebkami.
- Idziemy do H&M'u? - zapytałam - Widziałam tam śliczną sukienkę.
- Mam dość zakupów na jeden dzień - powiedziała
- To chodź na lody - zaproponowałam
Było już dobrze po południu. Jadłyśmy truskawkowe lody, a przy tym śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Miałam ubrudzoną bluzkę, twarz i torebkę. Roza również. Mam nadzieję, że z nią nie będzie tak jak z Verą... oh, muszę w końcu o tym zapomnieć. Nagle zaczął padać deszcz.
- Teraz to już musimy wracać - powiedziałam smutno
- No - moja koleżanka popatrzyła w niebo
Wsiadłyśmy do autobusu. Jedziemy... i stajemy.
- Wystąpiła drobna usterka - usłyszałyśmy głos płynący z głośników - Jej naprawa może potrwać do dwóch godzin. - Dwie godziny?! Mamy tu siedzieć dwie godziny?!
- Wezmę samochód i pojedziemy do domu - usłyszałyśmy jak jakiś chłopak mówił do kolegi
Do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Przepraszam - powiedziałam do nich - Przez przypadek usłyszałam, że macie samochód
- Megan - szepnęła Rozalia - Zostaw ich
- Moglibyście nas podwieźć do Akademii Jazdy Konnej PPP?
- PPP? - zapytał jeden z nich
- Pod Piórem Pegaza - wyjaśniłam
- Wiem gdzie to - powiedział drugi - A tak w ogóle to jestem Steve
- Megan - przedstawiłam się - A to Rozalia
- Miło mi poznać - powiedział ten, który odezwał się pierwszy - Marley
Zauważyłam, że ten cały Marley robi sobie z nas żarty.
- Jestem zaszczycona - powiedziałam z miną prawdziwej damy
- Koniec przedstawienia - powiedziała Roza, która cały czas się przypatrywała całemu zajściu - Odwieziecie nas czy nie?
- Oczywiście - powiedział Marley i wziął mnie za rękę - Chodźcie do samochodu
<Rozalia, wrócimy do tej Akademii?>
Od Remusa CD Ell
Ell jęknęła cicho, a potem kopnęła mnie w kostkę i bach, znowu zapiszczała.
Wybuchłem śmiechem.
Dziewczyna jedynie znowu jęknęła.
- Głupek - wydusiła po chwili
- Do usług - uśmiechnąłem się bezczelnie
- Osztyyy wredny mały - nie dokończyła gdyż przerwałem jej:
- No już dobra nic ci nie jest? - spytałem zduszając w sobie śmiech
- Wiesz nic, kurczę nic - powiedziała ironicznie i spojrzała na mnie WILKIEM.
- No już dobra, przepraszam zadowolona? - spytałem i uśmiechnąłem się szeroko.
- No dobra - powiedziała
- Może do pielęgniarki czy czegoś cię zaprowadzić? - spytałem i spojrzałem na jej nos i nogę.
<Ell sory za te rany, dokończ>
Wybuchłem śmiechem.
Dziewczyna jedynie znowu jęknęła.
- Głupek - wydusiła po chwili
- Do usług - uśmiechnąłem się bezczelnie
- Osztyyy wredny mały - nie dokończyła gdyż przerwałem jej:
- No już dobra nic ci nie jest? - spytałem zduszając w sobie śmiech
- Wiesz nic, kurczę nic - powiedziała ironicznie i spojrzała na mnie WILKIEM.
- No już dobra, przepraszam zadowolona? - spytałem i uśmiechnąłem się szeroko.
- No dobra - powiedziała
- Może do pielęgniarki czy czegoś cię zaprowadzić? - spytałem i spojrzałem na jej nos i nogę.
<Ell sory za te rany, dokończ>
Od Olivera - pierwszy dzień
Wybiegłem z auta rodziców z Bloowem na smyczy, obrzuciłem Akademię złowieszczym spojrzeniem i wbiegłem do środka nie zwracając po drodze na piszczące dziewczyny, wpadłem do swojego pokoju, rzuciłem w kąt wszystkie rzeczy i wyszedłem zaraz na progu. Ujrzałem starego kumpla...
- Remekkkk! - wrzasnąłem i podszedłem do niego.
- Oli a co ty tu robisz? - spytał wyraźnie zaskoczony.
- Zapisałem się do tej Akademii - uśmiechnąłem się ukazując białe zęby.
- Czadowo koleś, ale teraz muszę iść - powiedział i stawił jedną nogę do przodu.
- Dobra - burknąłem
Wszedłem do pokoju i nawet nie zauważyłem, że blooow wyszedł. Zacząłem go gonić
- Stójjj! - wrzasnąłem.
Wbiegłem za nim do kuchni i przypadkiem wepchałem jakiegoś ucznia do zlewu.
- Przepraszam! - znowu wrzasnąłem.
Biegłem dalej starając się omijać uczniów.
Popchnąłem paru kiedy wypadłem przed Akademię nadal goniąc Bloowa.
Kiedy z znikąd pojawił się jakiś kot, poleciałem w powietrze i zderzyłem się z jakąś dziewczyną.
Oboje wylądowaliśmy na ziemi minęła z minuta zanim zorientowałem się co stało.
Podniosłem lekko głowę, a widząc minę staranowanej dziewczyny z powrotem opuściłem na ziemię. Kiedy na moim brzuchu pojawił się Bloow, uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po łebku.
- Ałaaa - usłyszałem cichy jęk. Wiedziałem że będę się musiał zmierzyć z ciemną stroną mocy...
Podniosłem się na łokciach
<Jakaś dziewczyna dokończy?>
- Remekkkk! - wrzasnąłem i podszedłem do niego.
- Oli a co ty tu robisz? - spytał wyraźnie zaskoczony.
- Zapisałem się do tej Akademii - uśmiechnąłem się ukazując białe zęby.
- Czadowo koleś, ale teraz muszę iść - powiedział i stawił jedną nogę do przodu.
- Dobra - burknąłem
Wszedłem do pokoju i nawet nie zauważyłem, że blooow wyszedł. Zacząłem go gonić
- Stójjj! - wrzasnąłem.
Wbiegłem za nim do kuchni i przypadkiem wepchałem jakiegoś ucznia do zlewu.
- Przepraszam! - znowu wrzasnąłem.
Biegłem dalej starając się omijać uczniów.
Popchnąłem paru kiedy wypadłem przed Akademię nadal goniąc Bloowa.
Kiedy z znikąd pojawił się jakiś kot, poleciałem w powietrze i zderzyłem się z jakąś dziewczyną.
Oboje wylądowaliśmy na ziemi minęła z minuta zanim zorientowałem się co stało.
Podniosłem lekko głowę, a widząc minę staranowanej dziewczyny z powrotem opuściłem na ziemię. Kiedy na moim brzuchu pojawił się Bloow, uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po łebku.
- Ałaaa - usłyszałem cichy jęk. Wiedziałem że będę się musiał zmierzyć z ciemną stroną mocy...
Podniosłem się na łokciach
<Jakaś dziewczyna dokończy?>
Przepraszam...
Że dopiero dzisiaj dodaję wasze opowiadania i odpowiadam na pw, ale byłam w miejscu, gdzie nie ma internetu i było ciężko ;/
Sorki, już dodaję wszystkie opo, postaram się odpisać na nie jutro ;]
Sorki, już dodaję wszystkie opo, postaram się odpisać na nie jutro ;]
środa, 14 sierpnia 2013
Od Catherine - pierwsze opowiadanie
- Hej, Katy, czy to tutaj?
Zapytał mnie tato, kiedy jechaliśmy samochodem zawieść mnie do Akademii.
- Ymm, chyba tutaj, nie wiem....
Nie byłam zadowolona z tego, że będę się tutaj uczyć. Będę daleko od domu, w miejscu, o którym w ogóle nic nie słyszałam, i wśród koni, których nie znam. Na szczęście będzie ze mną moja Flicka. Ale w sumie nie wiem, czy to był dobry pomysł, by ja tu brać. Jest dzika, słucha się tylko mnie. Będzie na pastwisku z innymi końmi. Nie jest nawet do końca udomowiona. Rodzice chcieli, abym uczyła się w dobrej szkole w towarzystwie koni. Byłam obojętna na wszystko.
Samochód skręcił. Wjechaliśmy na teren Akademii, zaparkowaliśmy pod budynkiem. Wysiadłam z samochodu i popatrzałam na okolicę.
- I jak ci się podoba? - zapytał mnie tato
- No.... Nie jest aż tak źle.
- Katy, wiem, że nie chcesz tu być, ale nie przyjęli cię do prywatnej szkoły, nawet, że wysłałem im twój e-say. Tutaj będzie dobrze, zobaczysz.
Lekko się uśmiechnęłam. Tato zaczął wyjmować bagaże, a ja otworzyłam przyczepę, w której stała Flicka.
- Co ty robisz?
- Zaprowadzę Flickę do stajni - dalej próbowałam otworzyć tą przyczepę, ale kłódka 'trochę' zardzewiała
- A, co z bagażami?
- Pójdź do recepcji i mnie zgłoś. Ja w tym czasie ja zaprowadzę..
Nagle kłódka puściła, drzwi się otworzyły. Flicka wybiegła z przyczepy i popędziła w stronę pastwiska
- Niech to szlak! - zdenerwował się mój ojciec
- FLICKA!!! - zawołałam ją
Flicka nagle się zatrzymała, odwróciła się w moja stronę i podbiegła do mnie.
- Dobry konik - pogłaskałam ją po chrapach
- Jak ty to robisz?!
Ojciec nigdy nie zrozumie tego, że Flicka słucha się TYLKO I WYŁĄCZNIE mnie. Przypięłam Flice uwiąz do kantara i zaprowadziłam ją do stajni.
W stajni ktoś był, jakaś dziewczyna głaskała (prawdopodobnie)swojego konia. Zatrzymałam się z Flicką na środku stajni, dziewczyna obróciła się w moją stronę. Flicka obejrzała się w obie strony, widząc, że w stajni jest mnóstwo koni, nieznanych. Było tam dla niej pełno ciekawych i nieznajomych zapachów. Zaczęła się wyrywać.
- Cichutko maleńka.. Cii.... Ciii... - próbowałam ja uspokoić
- Cześć.. - powiedziała do mnie dziewczyna
- Cześć, jestem Catherine McLoughlin, mów mi Katy.
- Cześć, ja jestem Rozalia Lime. - podała mi rękę
- Jest tu jakiś wolny boks? - zapytałam
- Tak, oczywiście.
Rozalia otworzyła ostatni boks z lewej strony.
- Flicka, spokojnie!
Wpuściłam tam Flickę. Zaczęła się kręcić w kółko, wydawać niespokojne dźwięki.
- Spokojnie, maleńka. nic się nie dzieje...
- To twój koń? - spytała mnie Rozalia
- Tak, a co?
- Nic.. tak się tylko pytam.
- Aha.
Potem czas minął szybko, dostałam swój pokój, rozpakowałam rzeczy, i poszłam na pastwisko pooglądać tutejsze konie.
Kiedy tak je oglądałam, zaczęło mi się wszystko przypominać - jak ją oswoiłam, jak mój ojciec chciał ją sprzedać, jak o nią zawalczyłam...
Wszystko...
Zapytał mnie tato, kiedy jechaliśmy samochodem zawieść mnie do Akademii.
- Ymm, chyba tutaj, nie wiem....
Nie byłam zadowolona z tego, że będę się tutaj uczyć. Będę daleko od domu, w miejscu, o którym w ogóle nic nie słyszałam, i wśród koni, których nie znam. Na szczęście będzie ze mną moja Flicka. Ale w sumie nie wiem, czy to był dobry pomysł, by ja tu brać. Jest dzika, słucha się tylko mnie. Będzie na pastwisku z innymi końmi. Nie jest nawet do końca udomowiona. Rodzice chcieli, abym uczyła się w dobrej szkole w towarzystwie koni. Byłam obojętna na wszystko.
Samochód skręcił. Wjechaliśmy na teren Akademii, zaparkowaliśmy pod budynkiem. Wysiadłam z samochodu i popatrzałam na okolicę.
- I jak ci się podoba? - zapytał mnie tato
- No.... Nie jest aż tak źle.
- Katy, wiem, że nie chcesz tu być, ale nie przyjęli cię do prywatnej szkoły, nawet, że wysłałem im twój e-say. Tutaj będzie dobrze, zobaczysz.
Lekko się uśmiechnęłam. Tato zaczął wyjmować bagaże, a ja otworzyłam przyczepę, w której stała Flicka.
- Co ty robisz?
- Zaprowadzę Flickę do stajni - dalej próbowałam otworzyć tą przyczepę, ale kłódka 'trochę' zardzewiała
- A, co z bagażami?
- Pójdź do recepcji i mnie zgłoś. Ja w tym czasie ja zaprowadzę..
Nagle kłódka puściła, drzwi się otworzyły. Flicka wybiegła z przyczepy i popędziła w stronę pastwiska
- Niech to szlak! - zdenerwował się mój ojciec
- FLICKA!!! - zawołałam ją
Flicka nagle się zatrzymała, odwróciła się w moja stronę i podbiegła do mnie.
- Dobry konik - pogłaskałam ją po chrapach
- Jak ty to robisz?!
Ojciec nigdy nie zrozumie tego, że Flicka słucha się TYLKO I WYŁĄCZNIE mnie. Przypięłam Flice uwiąz do kantara i zaprowadziłam ją do stajni.
W stajni ktoś był, jakaś dziewczyna głaskała (prawdopodobnie)swojego konia. Zatrzymałam się z Flicką na środku stajni, dziewczyna obróciła się w moją stronę. Flicka obejrzała się w obie strony, widząc, że w stajni jest mnóstwo koni, nieznanych. Było tam dla niej pełno ciekawych i nieznajomych zapachów. Zaczęła się wyrywać.
- Cichutko maleńka.. Cii.... Ciii... - próbowałam ja uspokoić
- Cześć.. - powiedziała do mnie dziewczyna
- Cześć, jestem Catherine McLoughlin, mów mi Katy.
- Cześć, ja jestem Rozalia Lime. - podała mi rękę
- Jest tu jakiś wolny boks? - zapytałam
- Tak, oczywiście.
Rozalia otworzyła ostatni boks z lewej strony.
- Flicka, spokojnie!
Wpuściłam tam Flickę. Zaczęła się kręcić w kółko, wydawać niespokojne dźwięki.
- Spokojnie, maleńka. nic się nie dzieje...
- To twój koń? - spytała mnie Rozalia
- Tak, a co?
- Nic.. tak się tylko pytam.
- Aha.
Potem czas minął szybko, dostałam swój pokój, rozpakowałam rzeczy, i poszłam na pastwisko pooglądać tutejsze konie.
Kiedy tak je oglądałam, zaczęło mi się wszystko przypominać - jak ją oswoiłam, jak mój ojciec chciał ją sprzedać, jak o nią zawalczyłam...
Wszystko...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
