- Bella, mówiłaś mi, że kiedyś razem tworzyliście zespół! Ona grała na gitarze klasycznej, a ty na elektrycznej! - uśmiechnęłam się. Chętnie bym ich posłuchała.
- Ale... Nie mamy piosenkarki - wyszczerzył zęby w uśmiechu Teodor. Popatrzyłam na niego.
- Ja jestem - uśmiechnęłam się.
- Śpiewasz? - popatrzyli na mnie lekko zdziwieni.
- Czasami. Przed publicznością nigdy nie - zarumieniłam się.
- Zobaczymy, czy masz talent - powiedziała Bella z błyskiem w oku. Sięgnęła po gitarę i zagrała kilka akordów.
- Video Games? Lany Del Rey! Jeju, kocham tą piosenkę! - wykrzyknęłam. - Ale nie wiedziałam, że da się ją zagrać na gitarze.
- A da się, da! - powiedział Teo w skupieniu nastrajając gitarę. Po chwili wszyscy byliśmy gotowi.
- Ta piosenka jest taka smutna... Ale tekst jest trochę za bardzo kompromitujący - powiedziałam niemrawo się uśmiechając. - Taak. Bardzo kompromitujący.
- To co? - zapytała a ja nachyliłam się do ucha Teo.
- Z dedykacją dla siostruni - wyszczerzył zęby i zaczął grać. A ja śpiewać.
- Ooo... La bella vita... - zaczęłam bardzo niepewnie. Nie za dobrze szło mi wymawianie słów po angielsku, a miałam nadzieję, że jakoś to brzmi. Tym bardziej, że "Bella Vita" śpiewa facet. Mniejsza o to.
- ...It’s a beautiful life, so let it in your heart. My bella vita... - uśmiechnęłam
się. Czułam się coraz pewniej. Bella zdziwiła się trochę na początku, ale później zaczęła grać razem z Teo. Dobrze do brzmiało, gitara klasyczna z elektryczną. Zaśpiewałam tylko jedną zwrotkę, bo więcej nie pamiętałam.
- Ej, to było coś Roza! - krzyknęła Bella krzyżując nogi i odkładając gitarę.
- Nieźle, nieźle - uśmiechną się Teodor. - Nie, no super! A teraz... - nachylił się do Belli. - Coś bez słów. - i zaczęli grać Piratów z Karaibów. No wiecie to, pam-pam-pa-pa-pam-pam-pa-pa-pam-pam-pa-pa-pa-pa...
Jedna z moich ulubionych piosenek. W tej chwili zauważyłam, że zrobiło się późno. Ale daliśmy czadu. Hm, mam nadzieję, że nie ma jeszcze ciszy nocnej... Jakby na zawołanie na schodach usłyszałam krzyki Kamili: "Kto tak hałasuje!?!"
Twarz Belli stała się trupio blada. Okej. Nie. OKEJ TRZEBA COŚ ZROBIĆ!
- Nie masz prawa tu teraz być! - wepchnęłam Teodora do łazienki, pod prysznic i zasunęłam zasłonę.
- BELLA! Chowaj gitary! - krzyknęłam i sama schowałam jedną pod pierzynę, pod którą sama z resztą wlazłam. Potarmosiłam sobie włosy, żeby wyglądało jakbym od dawna była w łóżku. Bella w ostatniej chwili wczołgała się pod drugi koniec kołdry. Złapała książkę w tej sekundzie, kiedy przyszła do nas Kamila.
- Co tu się dzieje?? - zapytała marszcząc czoło i mrużąc oczy.
- Eee.. Bella zostaje u mnie na noc.. - wyjaśniłam pośpiesznie. - Musi sobie jeszcze tylko przynieść śpiwór...
- A co to za hałasy?? - zapytała. - Słychać było na podwórko.
- To nie ma nic wspólnego z nami... - w tej chwili gitara głucho uderzyła o ścianę.
- Co to było? - zapytała po raz kolejny Kamila. Na pewno coś podejrzewała.
- To... Pies. Tak! Właśnie pies Teo tak wył!
- Pies Teo?? Co znaczy to "Teo"??
- Eee, to imię psa. Nazywa się Teo. I jest... Eee, właśnie wyszedł - wyjaśniła Bella rumieniąc się.
- To nie brzmiało jak pies... Więcej ma mi się to nie powtórzyć! - krzyknęła, zmarszczyła jeszcze bardziej czoło i wyszła.
- Matko!! Uff... - jęknęłam.
<Bella? Teo? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz