Nie wiem, czemu to zrobiłem. Czy może zrobiła?
Może dlatego, że byłem bez niej chory. Ucierpiała na tym moja psychika. Tak, pewnie dlatego.
To był krótki pocałunek. Stanowczo za krótki. W moim mniemaniu przynajmniej. Ale nawet przez ten krótki moment myślenie mi się całkowicie wyłączyło. Wszystkie wspomnienia przeleciały przed moim wzrokiem.
Gdy o mało co nie wytrąciłem jej talerza z ręki. Jak weszliśmy do młyna, żeby po chwili wybiec z niego z krzykiem. I kiedy później nadal trzymałem ją za rękę przy całej klasie. Gdy zobaczyła mnie z Megan i jak nawijała o tym sunhz-tu czy jak mu tam było.
I w końcu nasza dzisiejsza kłótnia.
A później? Później nie było już nic.
Tylko jej usta.
- Nie rób mi tego więcej - szepnąłem cicho.
- Ani ty mi - odrzekła, gdy ja ją jeszcze mocniej przytuliłem.
Jak ja ją...
- Matko najświętsza, co tu się dzieje?! - równo jak na 1, 2, 3 odskoczyliśmy.
Nie. Tylko-nie-ta-ba-ba. Chociaż mając na uwadze Emily i... CHRISA?! nie mogłem się martwić tylko o nią... - Johnny, Carmen, ile jeszcze będzie z wami problemów?! - krzyczała dalej Kamila.
Ona nas śledzi? Mamy nadzór 24h na dobę???
Westchnąłem, a Carmen spurpurowiała.
- My przyszliśmy tylko oddać ptaka - Chris uniósł dłonie w geście "ja nic nie robiłem". Był jeszcze ciutkę osłupiały. Od kiedy tam stał?!
- To ja już sobie może pójdę? - powiedziała cicho Emily, i wymknęła się chyłkiem na korytarz.
- Emily! - krzyknął jeszcze za nią Chris, ale pod wzrokiem Kamili zaprzestał za nią pogoni.
- Proszę pani... - zaczął. - W regulaminie nie pisze nic o zakazie całowania się - zupełnie jakby to on... z Emily...
- Dajcie mi w końcu święty spokój! Chris i Johnny do siebie! - krzyknęła jeszcze wściekła Kamila i wyszła z pokoju.
- Nie podziękujecie? - zapytał bezczelnie Chris.
- Oh, daj już spokój - usłyszałem Carmen. Wypuściłem powietrze, uśmiechnąłem się z wysiłkiem, uścisnąłem dłoń dziewczyny i wyszedłem na Chrisem.
- No, no, no, chłopie! - zaczął. Kąśliwie.
- No co, powiedziałeś, że jest moja - zauważyłem niewinnie.
- Ale... Jak mogłeś mi to zrobić? - w Szekspira się będzie bawił?
- Oj Chris, Chris - pokręciłem głową, a zza drzwi dobiegło mnie ostrzegawcze:
- Johnny!!! - Carmen.
- Nie wiesz jeszcze, na co mnie stać - roześmiałem się i zostawiłem go samego z jego głupią miną. I sokołem na ręce.
Obandażowanej?
Tak. My się chyba na serio całowaliśmy.
<Carmen? Sorry, nie wiedziałam jakiego używasz szamponu :$ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz