poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Od Johnn'ego CD Carmen

Nie wiem, czemu to zrobiłem. Czy może zrobiła?
Może dlatego, że byłem bez niej chory. Ucierpiała na tym moja psychika. Tak, pewnie dlatego.
To był krótki pocałunek. Stanowczo za krótki. W moim mniemaniu przynajmniej. Ale nawet przez ten krótki moment myślenie mi się całkowicie wyłączyło. Wszystkie wspomnienia przeleciały przed moim wzrokiem.
Gdy o mało co nie wytrąciłem jej talerza z ręki. Jak weszliśmy do młyna, żeby po chwili wybiec z niego z krzykiem. I kiedy później nadal trzymałem ją za rękę przy całej klasie. Gdy zobaczyła mnie z Megan i jak nawijała o tym sunhz-tu czy jak mu tam było.
I w końcu nasza dzisiejsza kłótnia.
A później? Później nie było już nic.
Tylko jej usta. 
- Nie rób mi tego więcej - szepnąłem cicho.
- Ani ty mi - odrzekła, gdy ja ją jeszcze mocniej przytuliłem. 
Jak ja ją...
- Matko najświętsza, co tu się dzieje?! - równo jak na 1, 2, 3 odskoczyliśmy.
Nie. Tylko-nie-ta-ba-ba. Chociaż mając na uwadze Emily i... CHRISA?! nie mogłem się martwić tylko o nią... - Johnny, Carmen, ile jeszcze będzie z wami problemów?! - krzyczała dalej Kamila. 
Ona nas śledzi? Mamy nadzór 24h na dobę???
Westchnąłem, a Carmen spurpurowiała.
- My przyszliśmy tylko oddać ptaka - Chris uniósł dłonie w geście "ja nic nie robiłem". Był jeszcze ciutkę osłupiały. Od kiedy tam stał?!
- To ja już sobie może pójdę? - powiedziała cicho Emily, i wymknęła się chyłkiem na korytarz.
- Emily! - krzyknął jeszcze za nią Chris, ale pod wzrokiem Kamili zaprzestał za nią pogoni. 
- Proszę pani... - zaczął. - W regulaminie nie pisze nic o zakazie całowania się - zupełnie jakby to on...  z Emily...
- Dajcie mi w końcu święty spokój! Chris i Johnny do siebie! - krzyknęła jeszcze wściekła Kamila i wyszła z pokoju.
- Nie podziękujecie? - zapytał bezczelnie Chris.
- Oh, daj już spokój - usłyszałem Carmen. Wypuściłem powietrze, uśmiechnąłem się z wysiłkiem, uścisnąłem dłoń dziewczyny i wyszedłem na Chrisem.
- No, no, no, chłopie! - zaczął. Kąśliwie.
- No co, powiedziałeś, że jest moja - zauważyłem niewinnie.
- Ale... Jak mogłeś mi to zrobić? - w Szekspira się będzie bawił?
- Oj Chris, Chris - pokręciłem głową, a zza drzwi dobiegło mnie ostrzegawcze: 
- Johnny!!! - Carmen.
- Nie wiesz jeszcze, na co mnie stać - roześmiałem się i zostawiłem go samego z jego głupią miną. I sokołem na ręce. 
Obandażowanej?
Tak. My się chyba na serio całowaliśmy.

<Carmen? Sorry, nie wiedziałam jakiego używasz szamponu :$ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz