wtorek, 20 sierpnia 2013

Od Louisy - wielki początek

- Mamo, nie da się szybciej?! - krzyknęłam, kiedy mama tankowała na stacji benzynowej. Tyle się już tam gramoliła!
- Już, dziecko chwila!
- Nie rozumiesz, że Lucyfer się ugotuje w tej przyczepie?! - krzyknęłam jeszcze głośniej. Czy ona nie mogła się pośpieszyć???
- No. Już. Możemy jechać - mama wsiadła do samochodu. W końcu! Myślałam, że nigdy się nie wybierzemy. Byłam taka podekscytowana! Gdyby nie to, że siostrzyczka pojechała tam wcześniej, byłabym w jeszcze lepszym humorze! W końcu wyrwałam się z tej mojej dotychczasowej budy! Nareszcie!
Uśmiechnęłam się błogo i opuszkiem palca przejechałam po aparacie, który miałam zawieszony na szyi. Uwielbiałam go! Mój prezent na 10 urodziny...
- To już tutaj - powiedziała z ulga mama, gdy samochód stanął przed białym budynkiem. Wyjęłam moją ukochaną walizkę, torbę i wyszłam z auta. Wyprowadziłam Lucyfera z przyczepy.
- Trzymaj się kochana! Pozdrów ode mnie Rozalię! - uśmiechnęła się do mnie mama, a ja burknęłam coś w rodzaju "okej". Trudno mi było jednocześnie trzymać i walizki, i Lucka. Po chwili zastanowienia odłożyłam bagaże i rozglądnęłam się w poszukiwaniu stajni. Znalazłam ją niedługo później. Wprowadziłam Lucka do wolnego boksu. Mam nadzieję, że nie zajęłam nikomu boksu. A nawet jeśli, to trudno. Był wolny.
Dałam mojemu wałachowi marchewkę i wróciłam po walizki.
Nagle z moją stronę zmierzała jakaś postać.
- Witaj, jestem Kamila Sevilla, nauczycielka jazdy konnej. Gdzie jest twój koń? - zapytała z uśmiechem.
- Wprowadziłam go do boksu - wyjaśniłam. Chciałam już znaleźć się w pokoju.
- Oh, widzę, że szybko się zadomawiasz. Tutaj masz klucze do swojego pokoju, numer 29. Na trzecim piętrze. Na lekcje możesz przyjść już jutro - pożegnała się i poszła sobie. Dała mi wolną rękę. Hmm.
Poszłam do mojego pokoju.
Niezły, niezły. W odcieniach biało - kremowych, no super. Parę detali ode mnie i będzie git. Zostawiłam tam walizki i ruszyłam na poszukiwanie mojej siostry. Hahah, ale będzie miała śliczną minkę na mój widok. Zaśmiałam się cicho. Poszłam do parku.
Nikogo nie było... No, może za wyjątkiem jakiejś pary. Chłopak i dziewczyna z długimi włosami, siedzieli obok siebie i szeptali coś. Kucnęłam za krzakiem. Uregulowałam ostrość i popatrzyłam pod jakim kontem pada światło. Przymierzyłam się i pstryk! Cholera, zapomniałam o dźwięku. Dziewczyna zadrżała, a chłopak zerwał się i uciekł. Mało nie pęknęłam śmiechem. To tak komicznie wyglądało!
Wycofałam się i oglądnęłam zdjęcie. Wyszło super! Błahahah, może mi się przydać do jakichś niecnych celów. Zatarłam ręce i cicho przebiegłam do stajni.
Zobaczyłam tam...

<Bella? Teo? Roza? Ktoś inny? ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz