Do mojego pokoju wpadła Rozalia. Ja siedziałam przed szafą i starałam się wybrać buty do parku.
- Ile ty tego masz?! - krzyknęła
- 1, 2, 3... - liczyłam - Sama nie wiem
- I niech zgadnę: każde są do innej sukienki? - powiedziała
- Tak, a te są moje ulubione - pokazałam jej jasno różowe baleriny na obcasach
- Oh, Megan - westchnęła - Idziemy do parku?
- Nie - odpowiedziałam
- Dlaczego? - zapytała - Jest piękna pogoda
- Ale mi się rozwaliły buty do biegania i muszę kupić nowe w centrum - powiedziałam
Roza tylko popatrzyła na mnie.
- Pójdziesz ze mną?
- No w sumie... - zaczęła
- To idź do pokoju się ubrać i spotykamy się przy drzwiach za 15 minut - oznajmiłam
Rozalia wyszła z pokoju. Dokładnie 15 minut później zbiegłam z schodów i zobaczyłam ją przy wejściu.
- Idziemy! - krzyknęłam
Ona chyba nie cieszyła się tą podróżą tak jak ja. Jechałyśmy autobusem już trochę czasu. W końcu dotarłyśmy przed wielki oszklony budynek. Pobiegłam przed jeden z sklepów.
- Śliczne - powiedziałam z zachwytem
Godzinę później miałam już około 5 torebek. Nawet nie zauważyłam, że Rozy nie ma za mną.
- Rozalia, byłyśmy już tam? - pokazałam na sklep z wielkim neonem
Nie odpowiedziała mi.
- Rozalia?
Wróciłam do wejścia a tam na ławce siedziała Roza.
- Dlaczego nie poszłaś ze mną? - zapytałam - A zresztą nieważne ale zobacz co kupiłam Mice
- Megan! - krzyknęła
- Coś się stało? - powiedziałam z miną niewiniątka
<Rozalia, co się stało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz